„Nie liczę na polityków. Liczę na kobiety”. Pacjenci.pl patronem światowej kampanii walczącej z przemocą wobec kobiet
Mieszkam we Francji. Jakby tu podrożała bagietka, nazajutrz stanąłby cały kraj. Francuzi demonstrowaliby do upadłego. A my kochamy chwilowe zrywy narodowe – mówi Janka Baran, założycielka kolektywu „Plakaciary”, który włączył się w akcję przeciw przemocy wobec kobiet.
Trwa światowa akcja „16 dni przeciw przemocy wobec kobiet” która promuje dyrektywę Unii Europejskiej w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Pacjenci.pl objęli kampanię patronatem medialnym.
Chcemy wyplenić przemoc wobec kobiet
Dr Monika Ksieniewicz-Mil: Janka Baran to nie jest Twoje prawdziwe imię i nazwisko. Dlaczego się ukrywasz?
Janka Baran, założycielka kolektywu Plakaciary przeciwko przemocy wobec kobiet:
Bo kiedy założyłam Plakaciary zaczęłam dostawać pogróżki. Postanowiłam więc się chronić. Dzięki mojej aktywistycznej ksywce czuję się pewniej i bez strachu praktykuję hasło „obalić patriarchat, wyplenić przemoc, uciąć głowę kulturze gwałtu”.
Nie uważasz, że kampanię świadomościową przeciwko przemocy wobec kobiet powinien prowadzić rząd, a nie aktywistki?
Jestem tym wkurzona, w dodatku za rozlepianie plakatów jesteśmy w Polsce ścigane (z art. 63a KW). Pedofile, gwałciciele i kobietobójcy żyją sobie spokojnie na wolności, a nam się wypisuje mandaty za to, że chcemy uświadamiać ludziom, czym jest przemoc wobec kobiet.
W styczniu 2020 roku w drodze do pracy mijałam na ulicy Wasze dzieła: „nie znaczy nie” oraz „kocha ≠ krzywdzi”. Od tego czasu, Plakaciary wykleiły na polskich murach kilka tysięcy plakatów – myślisz, że to coś daje?
Gdybym uważała inaczej, to nie latałabym po ulicach z klejem i pędzlem w środku nocy. Regularnie dostajemy wiadomości od osób, które opowiadają, jak to zobaczyły któryś z naszych plakatów w jakimś ciężkim dla nich momencie, i że dzięki niemu poczuły się lepiej czy mniej same. Nasze hasła są regularnie zrywane i/lub przerabiane, muszą więc dotykać tam, gdzie co poniektórych swędzi, inaczej by się nimi nie przejmowano.
Akcja Plakaciar w Gdańsku
Opowiem o pewnym przypadku: W 2022 rozlepiałyśmy we Wrocławiu plakaty z hasłem dotyczącym skazanego księdza pedofila, który wciąż był na wolności. Został skazany w sądzie pierwszej instancji na pięć lat więzienia za wykorzystywanie seksualne dwóch niepełnosprawnych dzieci. Odwołał się i żył na wolności, czekając na kolejną rozprawę. Po latach, sąd drugiej instancji ponawia wyrok, skazując go na cztery lata tzw. „bezwzględnego więzienia”, ale znów się odwołał. A na ostatniej sprawie zgłosiły się ofiary sprzed 30 i 40 lat i potwierdziły modus-operadi tego przestępcy. Potrzeba zmiany procedur sądowniczych i chyba długich lat, by takie osoby trafiały szybko za kratki.
I w czasie rozklejania plakatów o tym człowieku, podszedł do nas mężczyzna i zaczął zrywać kartki krzycząc, że „tak nie można!”. Kiedy więc, mimo wyjaśnienia, że nasze plakaty nie niszczą elewacji i zawierają ważną dla mieszkańców informację o tym, że po ich dzielnicy chodzi pedofil, ten mężczyzna dalej na nas krzyczał, żebyśmy tego nie robiły.
Krzyknęłam, że skoro tak bardzo przeszkadzają mu te plakaty, to może sam jest pedofilem. I w tym momencie przypomniałam sobie twarz ze zdjęcia – okazało się, że to był ten pedofil. Tak, jak widać, te plakaty „coś dają”. Choćby to, że pedofile dowiadują się, że „ludzie wiedzą”, że my czuwamy, i że nie może żyć i spać tak spokojnie.
Wypalenie? Jestem zmęczona
Skąd bierzecie inspirację do swoich haseł? I jak wygląda selekcja? Niektóre lądują na plakatach, a inne nie.
Wyklejane przez nas hasła to nasze myśli, spostrzeżenia, czasami jakieś fakty lub dane, ale często są to porostu nasze reakcje i komentarze odnośnie tego, co się w tym kraju dzieje. Na mury trafia to, co mamy ochotę powiedzieć oraz to, co chcemy, żeby poszło w świat i zostało usłyszane. Hasło, które dobrze podsumowuje wszystkie nasze plakaty to: „obalić patriarchat, wyplenić przemoc, uciąć głowę kulturze gwałtu”. Wszystkie nasze hasła służą właśnie temu celowi.
Akcja Plakaciar we Wrocławiu
A skąd czerpiesz energię? Nie jesteś już wypalona?
Jestem zmęczona, oczywiście, że jestem. Ostatnie miesiące były pierwszym od czterech lat okresem, kiedy prawie nic się nie udzielałyśmy. Wszystkie zapierniczamy w kolektywie w naszym czasie wolnym - po pracy, po studiach, po drugiej pracy. A jest nas garstka. Widzimy, np. będąc na Poland Rock, czy innym festiwalu z naszym projektem PRZEMOCOMETR ( https://www.tiktok.com/@przemocometr.org ), że grupy mające stanowiska obok nas liczą 15-20 osób, a my jesteśmy we trzy. Bo nikt inny nie chciał albo nie mógł przyjechać. Albo gdy organizujemy akcję plakatowania trasy Marszu Równości - zgłaszają się do nas osoby, deklarują, że chcą iść z nami „kleić” i… Na ostatni marsz zapisało się 15 osób. Zgadnij, ile przyszło?
Dwie?
Zero. Nie dość, że nie przychodzą, to nawet nie informują nas, że jednak nie przyjdą. Dowiadujemy de facto po fakcie. Rozumiem, że są osoby, które boją się plakatować miasto, albo że coś komuś nagle wypadnie, ale nagle coś się wydarza kilkunastu osobom?! Ostatnio na naszej grupce napisałyśmy: „hej, gdzie są wszyscy?!” i wtedy przyszła… jedna osoba. Bardziej niż sytuacje polityczno-społeczne w kraju dobija mnie olewactwo ludzi.
Związki zawodowe we Francji są silniejsze niż polskie
Myślisz, że to dlatego, że młodym ludziom dziś się nie chce?
Nie wiem. Nie mam pojęcia. Królestwo za wytłumaczenie tego! Wyemigrowałam 20 lat temu z Polski i na co dzień mieszkam we Francji. To jest inna kultura: Coś ci się nie podoba? To idziesz i to zmieniasz. Jeśli np. nagle podrożałaby bagietka o 20 centymów, to następnego dnia stałby cały kraj. Ludzie we Francji wychodzą na ulicę i przywołują rządzących do porządku, bo wiedzą, że władza to tak naprawdę jednostki zatrudnione przez społeczeństw i dla społeczeństwa. Nie potrzeba tam żadnej Janki, żeby utworzyła wydarzenie na Fejsie pt. „chodźcie, idziemy demonstrować”. Tutaj ludzie wiedzą, że jeżeli jest coś nie tak, to się trzeba to wyjaśnić. A jak się to robi? Właśnie wychodząc na ulicę.
Francja ma o wiele silniejszą tradycję związków zawodowych, nie ma co porównywać. U nas związki zawodowe swoje lata świetności miały za Wałęsy, a jak odzyskaliśmy niepodległość straciły wiele ze swojej siły
Tak, to jest nasz problem, my kochamy „zrywy narodowe”, które trwają chwilę, podczas gdy wyrażanie sprzeciwu to nie kwestia chwili. To trzeba robić do upadłego. Tak demonstrują Francuzi. Tak długo, aż dopną swego.
W Polsce zmienia się rząd. Miejmy nadzieję, że będzie traktował sprawy równości jako oczywiste, ale najpierw musimy wysłać apel o zmianę stanowiska rządu w sprawie nowej dyrektywy europejskiej.
Widząc jak koalicja, która całą swoją kampanię ustawiła na kobietach, a teraz boi się np. słowa „aborcja” wypowiedzieć, myślę, że to nie rząd zrobi zmianę. To my, kobiety, musimy do niej doprowadzić. Nowy skład rządu to tylko bufor bezpieczeństwa, nadzieja, że dzięki temu mniej nam będzie grozić za różne rzeczy, niż za poprzedniej kadencji. I powinnyśmy ten czas dobrze wykorzystać – do zmiany dążyć jeszcze bardziej intensywnie, niż za poprzedniego rządu. Szanse na to, że coś zmienimy mamy teraz większe.
Podpisz petycję: https://bit.ly/3ubnB8D ,
Jeśli chcesz wesprzeć Plakaciary: https://zrzutka.pl/2ucrkf
*Artykuł powstał w ramach światowej kampanii na rzecz promowania Dyrektywy UE w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej organizowanej w Polsce przez Network of East West Women, NEWW-Poland oraz Fundację Kobiecą eFKa wspólnie z Europejskim Lobby Kobiet. Portal Pacjenci.pl objął kampanię patronatem medialnym.
Chcesz napisać do redakcji Pacjenci.pl? Kontakt: redakcja@pacjenci.pl