Choroby siatkówki mogą zrujnować wzrok w zaledwie 2-3 miesiące. Wyzwanie przed lekarzami POZ
Brak szybkiego dostępu do specjalistów oznacza, że wielu pacjentów traci szansę na skuteczne leczenie. Choroby oczu, zwłaszcza siatkówki, rozwijają się bowiem szybko i mogą prowadzić do nieodwracalnej utraty wzroku, jeśli nie zostaną wykryte i leczone na czas.
Eksperci alarmują, że w Polsce problemem są długie kolejki do okulistów, co może opóźniać zarówno diagnozę, jak i leczenie.
Retinopatia to ukryty zabójca wzroku
Choroby siatkówki, a zwłaszcza jej centralnej części – plamki, są szczególnie niebezpieczne, a skutki mogą być nieodwracalne. Jak podkreśla konsultant krajowy ds. okulistyki prof. Marek Rękas, w rozmowie z PAP:
„ Plamka odpowiada za ostre widzenie – widzenie szczegółów i kolorów. Dlatego wszystkie choroby dotyczącego tego obszaru siatkówki uszkadzają widzenie centralne. ”
Najgroźniejszą postacią jest wysiękowe zwyrodnienie plamki związane z wiekiem (nAMD).
„Jeśli choroba jest nierozpoznana i zaniedbana, już w ciągu 2-3 miesięcy może dojść do utraty widzenia” – powiedział specjalista.
Nowoczesne leczenie, ale problem z dostępem
Jednym z największych wyzwań w leczeniu chorób siatkówki jest dostęp do specjalistów i nowoczesnych terapii. Problemem jest także szybka diagnoza.
„Mamy jednak problemy z dostępem do okulistów i z opóźnieniami diagnostycznymi. W wysiękowej postaci AMD te zmiany mogą postępować bardzo szybko i jeżeli pacjent trafi do programu z zaawansowaną chorobą, to nie ma już zbyt dużych możliwości przywrócenia mu dobrego widzenia ” – zauważa dr hab. Filip Raciborski.
AMD to jedna z najczęstszych przyczyn ślepoty u osób po 65. roku życia, a szczególnie niebezpieczna, która powoduje degeneracje plamki, jest postać wysiękowa choroby – nAMD.
„ Taki stan trzeba zahamować poprzez stosowanie leków, które eliminują proces tworzenia się nowych naczyń krwionośnych siatkówki ” – zaznacza prof. Marek Rękas.
Programy lekowe, jak te stosujące leki anty-VEGF, mogą zahamować rozwój nieprawidłowych naczyń krwionośnych, ale wymagają szybkiej diagnozy i regularnych iniekcji.
Co możemy zrobić, aby chronić wzrok?
Eksperci zgodnie podkreślają, że edukacja i wczesna diagnoza są kluczowe w walce z chorobami oczu. Dr hab. Filip Raciborski wskazuje na istotną rolę lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, prawidłową edukację na temat chorób oczu i profilaktykę.
„Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, dlatego musimy się przygotować na znaczny wzrost liczby osób, które zmagają się z problemem chorób oczu, ze szczególnym uwzględnieniem chorób siatkówki. Nasz system trzeba dostosować do zmieniającej się sytuacji” – tłumaczył dr Raciborski.
Potwierdza, że we wczesną diagnostykę chorób powinni włączyć się lekarze POZ. Dodatkowo, wykorzystanie optometrystów mogłoby odciążyć okulistów, co pozwoliłoby na szybszą diagnozę i leczenie.
W rozmowie z PAP przypomniał, że weszła ustawa, zgodnie z którą zawód optometrysty został wpisany na listę zawodów medycznych. - Obecnie czekamy na rozporządzenie i na ogłoszenie przez NFZ konkursu na usługi optometrystów, którzy będą mogli dzięki temu wspomagać okulistów w publicznym sektorze ochrony zdrowia – tłumaczył.
Liczba chorych rośnie
Specjaliści zwrócili uwagę, że wciąż rośnie w Polsce liczba osób chorych na cukrzycę – szacuje się ją na ok. 3 mln, a 5 mln Polaków ma stan przedcukrzycowy. Jednym z częstych powikłań cukrzycy są problemy ze wzrokiem, w tym DME, czyli cukrzycowym obrzękiem plamki . Dlatego każdy pacjent diagnozowany pod kątem cukrzycy powinien być jednocześnie kierowany na konsultację okulistyczną. - Jeżeli wcześnie zaczniemy leczyć pacjenta z DME, to możemy mu przywrócić ostrość wzroku i można ją długo utrzymywać na dobrym poziomie. Dzięki temu pacjent nie będzie od razu petentem ZUS-u – podkreślił prof. Rękas w rozmowie z PAP.
W jego opinii również program lekowy wymaga pewnych zmian. Chodzi o przejście z rozliczania pojedynczych wizyt pacjentów, podczas których otrzymują oni iniekcję leku, na ryczałtowe rozliczanie za pacjenta na rok. Ta zmiana zachęciłaby do stosowania leków anty-VEGF, które podaje się rzadziej i które wymagają mniejszej liczby wizyt.
- Ułatwiłoby to życie pacjentom i ich rodzinom, zmniejszyłoby koszty dla systemu i poprawiło dostęp do leczenia – ocenił prof. Rękas.
Źródło: PAP
Zobacz także:
Pielęgniarka: Rodzic ma duży wpływ na poprawne wykonanie testu na COVID-19 u dziecka
Coraz więcej zwolnień lekarskich z tym samym kodem. Przyczyną często jest praca
Marka Doz.pl zorganizowała wyjątkowy plebiscyt. Wybrano Znakomitości Roku 2024