Gdy w bazie w Bydgoszczy rozlega się sygnał alarmowy, załoga ma trzy minuty, by wzbić się w powietrze. Dla nich czas jest najcenniejszą walutą, bo od niego zależy życie pacjentów. Bartosz Rybszleger, ratownik medyczny, z którym rozmawiam, pracuje w zawodzie od ponad dwóch dekad, a od jedenastu lat jest częścią Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.– Pomysł pojawił się po dziesięciu latach pracy w karetkach naziemnych. Chciałem się rozwijać, widziałem jak pracują załogi LPR i stwierdziłem, że spróbuję. To było naturalne przedłużenie mojej drogi zawodowej – wspomina.Załoga po wezwaniu startuje w ciągu zaledwie trzech minut, a każdy lot to walka o życie i ogromna odpowiedzialnośćRatownicy LPR muszą łączyć umiejętności medyczne z obsługą śmigłowca, działać pod presją i zachować pełną koncentracjęNajtrudniejsze są loty do dzieci i wypadków masowych, a mimo stresu i ryzyka ratownicy nie rezygnują z misji ratowania życia
"Najgorzej, gdy lecimy do dzieci” – mówi ratownik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Bartosz Rybszleger w rozmowie z portalem pacjenci.pl. Od ponad 20 lat ratuje ludzkie życie, a od dekady robi to z pokładu śmigłowca. W szczerej rozmowie z Darią Siemion opowiada o najtrudniejszych akcjach, rekrutacji do LPR, pracy pod presją i tym, jak radzi sobie ze stresem po dramatycznych interwencjach.
Hulajnogi elektryczne stały się w ostatnich latach codziennym elementem miejskiego krajobrazu. Dla niektórych są alternatywą dla komunikacji miejskiej, dla innych atrakcją. Niestety, coraz częściej stają się także przyczyną dramatów. Bartosz Rybszleger, ratownik medyczny Lotniczego Pogotowia Ratunkowego alarmuje: liczba ciężkich wypadków rośnie, a ich skutki bywają tragiczne.– Moim zdaniem od początku wakacji tych zdarzeń jest zdecydowanie więcej. Można powiedzieć, że w statystykach próbują dogonić wypadki komunikacyjne czy potrącenia. Problemem jest przede wszystkim brak zabezpieczenia, chociażby kasku – mówi ratownik medyczny LPR.Liczba zdarzeń z udziałem e-hulajnóg rośnie w alarmującym tempie, a ich skutki często kończą się hospitalizacją lub tragediąNajmłodsi najczęściej trafiają do śmigłowca LPR z urazami głowy, złamaniami i obrażeniami wewnętrznymiObowiązek kasku dotyczy tylko osób do 16. roku życia, co zdaniem ratownika LPR to zdecydowanie za mało