Pacjent zmarł, bo lekarz nie znał polskiego? Prokuratura wyjaśnia
W mediach społecznościowych szybko rozeszła się historia o pacjencie zmarłym po badaniu rezonansu magnetycznego – rzekomo z powodu nieznajomości języka polskiego przez zagraniczny personel. Portal Demagog sprawdził te doniesienia u źródła: w prokuraturze, u Rzecznika Praw Pacjenta oraz u pełnomocniczki rodziny zmarłego. Efekt? Popularna narracja upadła, ale ujawniły się poważne braki w procedurach medycznych.
Skąd wzięła się plotka o „białorusko-ukraińskiej ekipie”?
Początek sensacyjnej wersji wydarzeń dała wypowiedź dr. Pawła Wróblewskiego, prezesa Dolnośląskiej Izby Lekarskiej, opublikowana w podcaście portalu TuWroclaw.pl. Lekarz sugerował, że do śmierci pacjenta doszło wskutek chaosu i barier językowych, które miały rzekomo dotyczyć „białorusko-ukraińskiego personelu”.
Fragment nagrania błyskawicznie trafił na Facebooka i X (d. Twitter), gdzie pojawiły się grafiki z hasłem „Uśmiercono Polaka w polskim szpitalu”. Nieprawdziwa relacja szybko rozprzestrzeniła się wśród antyimigracyjnych profili, zanim ktokolwiek zweryfikował fakty.

Co ustaliły prokuratura i Rzecznik Praw Pacjenta?
Śledztwo Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, prowadzone od 2023 roku, nie potwierdziło, by bariera językowa miała wpływ na zgon pacjenta. Śledczy jednoznacznie nazwali teorię o braku znajomości języka „nieprawdziwą”.
Również Rzecznik Praw Pacjenta nie odnotował żadnych skarg dotyczących trudności w komunikacji z lekarzami-cudzoziemcami – mimo ponad 180 tysięcy zgłoszeń w latach 2024–2025. W zaleceniach pokontrolnych wskazano natomiast potrzebę zmian w ankiecie medycznej oraz doposażenia sali badań.
Co naprawdę wydarzyło się podczas badania?
Pełnomocniczka rodziny zmarłego, mec. Ilona Kwiecień, potwierdziła, że pacjent chorował na astmę i był w grupie ryzyka wstrząsu anafilaktycznego. W ankiecie przed badaniem zabrakło pytania o astmę, a w sali rezonansu nie przygotowano leków przeciwwstrząsowych ani zestawu do resuscytacji.
Do reakcji alergicznej doszło po podaniu środka kontrastowego. Personel – mówiący po polsku – szukał sprzętu i wzywał pomoc. Żona zmarłego również nie zgłaszała problemów z komunikacją – kluczowe były braki organizacyjne, nie narodowość pracowników.
Wnioski: system, nie sensacja
Do października 2024 r. lekarze spoza UE mogli uzyskać prawo do wykonywania zawodu w Polsce bez formalnego egzaminu językowego. Nowe przepisy wprowadziły obowiązek potwierdzenia kompetencji językowych, ale sprawa z Wrocławia pokazuje, że głównym problemem nie była bariera językowa, lecz niewłaściwie przygotowane procedury i brak sprzętu.
Eksperci ds. bezpieczeństwa pacjenta podkreślają, że w przypadku wstrząsu anafilaktycznego liczy się każda minuta. Placówka musi mieć pod ręką adrenalinę, tlen, glikokortykosteroidy i zespół gotowy do resuscytacji. Jeśli choć jednego z tych elementów zabraknie – jak w opisywanym przypadku – nawet perfekcyjna znajomość języka nie uratuje życia.
Przypadek z Wrocławia to ostrzeżenie przed zbyt pochopnymi ocenami i dowód na to, że prawdziwe problemy medycyny często mają charakter systemowy, a nie narodowościowy. Uproszczone narracje z sieci nie zastąpią rzetelnej analizy i spokojnej pracy nad poprawą bezpieczeństwa pacjentów.