Syn zaczął krzyczeć i zobaczyłam, jak na szyi rośnie mu gula. W szpitalu lekarz spojrzał na zdjęcie rentgenowskie i powiedział, że kawałek portu urwał się i powędrował do tętnicy płucnej. I że konieczna jest operacja. Nigdy w życiu nie bałam się bardziej niż w tamtej chwili – wspomina Joanna Mastaj, mama dwóch chłopców z hemofilią. Trzy dni później towarzyszyła synowi w karetce, która wiozła go z Rzeszowa do Krakowa.– Pytasz, jak wygląda mój normalny dzień? Opowiem Ci o tyle, o ile w rodzinie dziecka z hemofilią jest w ogóle coś takiego, jak „normalny dzień" – mówi Joanna Mastaj. Jej starszy syn Artur ma siedem lat, Wiktor dwa i pół roku. Obaj mają hemofilię.