Traciłam wzrok, mowę, nie mogłam się ruszać. Karetka wiozła mnie z planu zdjęciowego do szpitala, a ja nie miała pojęcia, że pękł mi tętniak w mózgu. Jeden z czterech – wspomina Aldona Orman, aktorka. Dziś czeka na decyzję lekarzy, czy będzie potrzebna kolejna operacja.Tego dnia czuła się źle, w trakcie gry cały czas leciały jej łzy z prawego oka. Jak tylko skończyła grać swoją scenę, zamiast pójść do samochodu i wrócić do domu, poszła do operatorów, by zerknąć jeszcze na monitory, sprawdzić, jak wyszły zdjęcia z jej udziałem, czy może nie trzeba czegoś powtórzyć. I właśnie to prawdopodobnie uratowało Aldonie Orman życie. Zaczęła tracić przytomność, wzrok i nie mogła mówić, tylko coś niewyraźnie mamrotała. Nie dałaby rady sama wezwać karetki. – „Przyjeżdżajcie szybko, bo to chyba zawał albo coś gorszego!" – kierownik planu Krzysiu Puchała zadzwonił po karetkę. O tym wszystkim ludzie z ekipy opowiedzieli mi już później, gdy byłam po operacji i doszłam do siebie, bo niewiele z tamtych chwil pamiętałam – wspomina Aldona Orman. Zdjęcia były kręcone w wytwórni filmów na ul. Chełmskiej w Warszawie, bardzo blisko jest szpital – na ul. Stępińskiej. Karetka była w pięć minut.