8-latek z Kwidzyna uratował swoją mamę. Policja mówi o ogromnej odwadze
Gdy mieszkanka Kwidzyna nagle straciła przytomność, jej ośmioletni syn nie spanikował. Zadzwonił pod numer alarmowy 112, opisał sytuację i wykonał polecenia dyspozytora. Dzięki jego opanowaniu i wiedzy, pomoc dotarła błyskawicznie. Historia chłopca przypomina, jak ważna jest nauka pierwszej pomocy – także wśród najmłodszych.
Spokój, szybka reakcja, uratowane życie
1 grudnia po godz. 20:00 ośmiolatek zadzwonił na numer 112 po tym, jak jego mama przy nim zemdlała. Sam “wykręcił” numer i rozpoczął rozmowę z policją.
"Poinformował, że jego mama leży na ziemi i nie reaguje. Wystraszony, ale niezwykle dzielny chłopiec powiedział, że nie wie, co ma zrobić" – czytamy w komunikacie policji.
Na miejsce natychmiast wysłano patrol oraz karetkę. Chłopiec w pełni opanował nerwy i wykonał wszystkie polecenia dyspozytora– prawidłowo sprawdził, czy mama oddycha, przekazał dyspozytorowi kluczowe informacje i został przy niej aż do przyjazdu służb.
W ciągu kilki minut na miejsce dotarła policja, która udzieliła kobiecie pierwszej pomocy. Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Chłopcem zaopiekowała się natomiast jedna z policjantek.
“Wykazał się ogromną odwagą i rozsądnym działaniem, dzięki czemu pomoc dotarła na czas” – mówili policjanci o postawie chłopca.

Nawet 3-latek może uratować mamę
W 2025 roku media opisały przypadek z Ząbkowic Śląskich, gdzie trzyletni chłopiec zadzwonił pod numer alarmowy, gdy jego mama nagle straciła przytomność. Mimo bardzo młodego wieku maluch zachował zimną krew, potrafił przekazać komuś informacje o sytuacji i dzięki temu służby ratunkowe zostały powiadomione. Dzięki jego reakcji kobieta otrzymała pomoc na czas. Policja zwróciła uwagę, że ten dramatyczny przypadek pokazuje: nigdy nie jest za wcześnie, by uczyć dzieci, że telefon nie służy wyłącznie do zabawy, a może uratować życie.
Polacy na bakier z pierwszą pomocą
Nagła utrata przytomności – brak reakcji i świadomości – może oznaczać zarówno chwilowe omdlenie, jak i stan zagrożenia życia. Dyspozytorzy numeru 112 odbierają w Polsce rocznie ponad 21 milionów zgłoszeń. Niemal połowa pochodzi od dzieci – większość to fałszywe alarmy.
Według Polskiego Czerwonego Krzyża, karetka w mieście dociera średnio po ośmiu minutach. To wystarczająco długo, by bez podjęcia działań doszło do nieodwracalnych zmian – już po czterech minutach niedotlenienia mózg zaczyna obumierać. Dlatego świadkowie zdarzenia – również dzieci – są pierwszym ogniwem tzw. łańcucha przeżycia.
Tymczasem dane Falck Medycyna wskazują, że tylko 15 proc. poszkodowanych otrzymuje pomoc od świadków. Choć 60 proc. Polaków deklaruje znajomość zasad pierwszej pomocy, pewność siebie w działaniu ma zaledwie 19 proc.
Tym bardziej wyjątkowa jest postawa chłopca z Kwidzyna, którą chwalił dyżurny miejscowej policji, określając ją jako „rozsądną i odważną”.
Jak uczyć dzieci pierwszej pomocy?
Eksperci zalecają krótkie, regularne ćwiczenia, najlepiej w formie zabawy. Co warto powtarzać co kilka miesięcy?
- Mówienie głośno imienia, adresu i opisu sytuacji.
- Sprawdzanie oddechu na rodzicu lub pluszaku.
- Wspólne oglądanie filmów instruktażowych PCK lub Straży Pożarnej.
Dorośli mogą skorzystać z darmowych kursów organizowanych przez lokalne oddziały PCK, OSP i centra kultury. Takie szkolenia dla dzieci odbywają się również w niektórych przedszkolach i szkołach. Najważniejsze nie są certyfikaty, lecz regularne odświeżanie umiejętności i pewność w działaniu.
Źródło: Policja