Nastąpił szokujący zwrot akcji w sprawie, o której głośno było latem. Okazuje się, że matce dziecka, które wypadło z balkonu na 5 piętrze, postawiono zarzuty usiłowania zabójstwa. A zatem nie był to nieszczęśliwy wypadek. Od chwili zdarzenia, kobieta przebywa w areszcie. W przyszłym tygodniu zbada ją psychiatra.
W niedzielę 16 marca doszło do kolejnego ataku na ratownika medycznego. Tym razem koszmarne sceny rozegrały się w centrum Kielc. Agresor został szybko zatrzymany, dziś stanął przed sądem i otrzymał już wyrok.
26 lutego mieszkaniec Sosnowca usłyszał rozpaczliwy krzyk sąsiadki. Nie czekając na przyjazd służb, wspiął się do mieszkania przez balkon i ruszył na pomoc kobiecie i jej 2-letniemu synkowi. Jednak w mieszkaniu czekał na niego makabryczny widok, a także sam morderca. Jak zakończyła się dramatyczna walka o życie dziecka?
Teorii wokół śmierci Gene Hackamana i jego żony, którzy zostali znalezieni martwi w domu, nie brakuje. Patolodzy mają odmienne zdania na ten temat. Jedna z najnowszych teorii głosi, że do zgonu doszło wskutek „złamanego serca”. Co to oznacza i czy jest to możliwe?
W środę 26 lutego, na komendzie w Poznaniu przy ul. Kochanowskiego, doszło do tragicznego zdarzenia. Wszystko wydarzyło się podczas służby. Życia policjanta nie udało się uratować.
40-letnia kobieta zabarykadowała się z niemowlęciem w pustostanie. Interweniowała policja, pracownicy opieki społecznej, a ostatecznie też strażacy, którzy wyważyli drzwi łomem. Na miejscu dokonali wstrząsającego odkrycia.
W miejscowości Rzeczków doszło do tragicznego zdarzenia. Podczas wycinki w lesie dwóch mężczyzn przygniotło drzewo. Starszy zginął na miejscu, młodszego, nieprzytomnego przewieziono do szpitala.
Niemiecka para, która w zeszłym roku przyznała się do zabicia ukraińskiej uchodźczyni i jej matki w celu uprowadzenia noworodka, została skazana w poniedziałek 10 lutego na dożywocie.Jak donosi Niemiecka Agencja Prasowa, w zeszłym miesiącu, w pierwszym dniu procesu, para przyznała się do zamordowania 27-letniej Ukrainki i jej 51-letniej matki z zamiarem porwania pięciotygodniowego dziecka młodszej kobiety.
Pytania o granice ochrony danych pacjenta są na porządku dziennym, ale co w sytuacji interwencji policji w placówkach medycznych? Czy lekarz ma prawo udzielić informacji, współpracując z organami ścigania? Jaka musi podjąć decyzję, aby działaś zgodnie z prawem? Jaka sytuacja wymaga natychmiastowej reakcji lekarza? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi udziela Naczelna Izba Lekarska, która opracowała praktyczny schemat postępowania – wszystko w celu uniknięcia błędów wynikających z nieznajomości przepisów czy zwykłego stresu.
W Markach pod Warszawą rozegrał się dramat. 7-letni chłopiec zaatakował nożem kolegę. Miał krzyczeć przy tym „Zabiję cię!”. W porę zareagowała nauczycielka i odebrała dziecku nóż, ale niewiele brakowało, by doszło do wielkiej tragedii. Dyrektorka szkoły nie zgłosiła sprawy na policję. Na komisariat pojechała dopiero matka poszkodowanego dziecka i to z dużym opóźnieniem, ponieważ nawet do niej samej wiadomości o zdarzeniu dotarły z dużym opóźnieniem.
W jednym z krakowskich żłobków doszło do tragicznego wydarzenia. W środę zmarło tam 15-miesięczne dziecko. Straciło przytomność, a następnie doszło do zatrzymania akcji serca. Wszystkie osoby obecne w placówce były trzeźwe. Aktualnie policja prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Pracownicy jednego z dyskontów spożywczych w skrzynkach z owocami odkryli podejrzane paczki. Okazało się, że wewnątrz znajdowała się kokaina. Wezwano policję, a wkrótce okazało się, że podobne przesyłki pojawiły się łącznie w 11 oddziałach sklepu. W sumie znaleziono 95 kg narkotyków o szacunkowej wartości 30 milionów złotych. Rzecz miała miejsce dwa tygodnie temu w zachodnich Niemczech.
Aż do 10 lat więzienia grozi dwóm mężczyznom, którzy wykradali jedzenie z jednego z warszawskich szpitali. Na swoim koncie mieli aż 10 napadów i przywłaszczyli jedzenie o wartości przekraczającej 80 tys. złotych.Policjanci zostali poinformowani, że znika zaopatrzenie w szpitalu, które dostarczane jest w nocy na zaplecze szpitalnej kuchni. Funkcjonariusze ustalili, że odpowiedzialni za to są byli pracownicy tego miejsca. Złapali ich na gorącym uczynku.
To cud, że chłopcu nic się nie stało. Przejeżdżające ulicami Zielonej Góry kobiety zauważyły spacerującego samotnie trzylatka. Zatrzymały się i wezwały policję. Okazało się, że maluszek wyszedł niezauważony z przedszkola. Teraz sprawą zajmie się prokuratura.Przedszkole ma obowiązek czuwać nad bezpieczeństwem naszych dzieci. Maluszki nie mogą same opuszczać placówki - to ogromne ryzyko. Niestety w Zielonej Górze pracownicy przedszkola nie dopilnowali swoich obowiązków. Teraz czekają ich za to surowe konsekwencje.