Kolejna zwyczajna kłótnia czy kryzys? Terapeutka par: Moja pomoc bywa uznawana za „ostatnie koło ratunkowe”

Kłótnie, ostra wymiana zdań, wzajemne pretensje, a nawet ciche dni - dla wielu par to codzienność, z którą próbują sobie radzić na własną rękę. Dopiero gdy emocje sięgają zenitu, pojawia się pomysł, bo poszukać pomocy z zewnątrz. O tym, jak odróżnić kłótnie od kryzysu i jak wygląda praca nad odbudową relacji, opowiada Klaudia Kozak-Półchłopek- psycholog, psychoterapeuta.
Niegroźny kryzys czy sytuacja, która wymaga pomocy?
Odróżnienie naturalnych kłótni czy kryzysów w związku od sytuacji, które wymagają specjalistycznego wsparcia może być trudne. W każdej relacji pojawiają się momenty pełne napięć, różnic zdań, a co za tym idzie – oddalania się od siebie. Jeśli jednak częściej pojawiają się konflikty i nieporozumienia, niż dobre chwile, warto rozważyć szukanie pomocy u profesjonalisty.
„Naturalne kryzysy lub kłótnie przeżywane w związku nie muszą mieć natury destrukcyjnej i nie powodują w partnerach uporczywego poczucia osamotnienia, opuszczenia lub niezrozumienia. Kryzys w życiu pary może być czymś naturalnym, związanym między innymi ze stadiami relacji i może dotyczyć takich wydarzeń jak narodziny dzieci lub czymś nieoczekiwanym, nagłym, niewynikającym z „kolei rzeczy” jak np. utrata pracy, strata dziecka, poronienia. W takich przypadkach partnerzy, którzy są dla siebie wsparciem będą czynnikiem chroniącym przed negatywnymi konsekwencjami kryzysów. W takim kontekście kryzys nie musi być bezpośrednim powodem zgłoszenia się pary do terapeuty” – wyjaśnia Klaudia Kozak-Półchłopek- psycholożka, psychoterapeutka w rozmowie z Izabelą Nestioruk-Narojek (Pacjenci.pl).
Czy destrukcyjny związek można odratować?
Ekspertka wskazuje jednak również, że w związku może nastąpić moment, w którym kłótnie przeradzają się w coś większego i mogą prowadzić nasz związek do upadku. Wówczas należy działać.
„Kiedy kłótnie mają charakter destrukcyjny dla związku lub partnerów, czyli kończą się krzykiem, wzajemnym obwinianiem się, ranieniem drugiej osoby, poczuciem, że utknęliśmy w schemacie, który jest dla nas niszczący, ale pomimo starań nie udaje się go przezwyciężyć- może być to sygnał do tego, by poszukać wsparcia u specjalisty” – dodaje.

Czy terapia par zawsze kończy się happy endem?
Choć wiele osób trafia do gabinetu z nadzieją, że uratuje swój związek, to nie zawsze tak się to kończy. Wbrew mylnemu przekonaniu, zadaniem terapeuty nie jest podtrzymanie jej za wszelką cenę, lecz pomoc partnerom w lepszym zrozumieniu siebie i tego, co dzieje się między nimi. Na cel takiej terapii wskazuje ekspertka.
„Warto zaznaczyć, że celem terapii par nie zawsze jest „ratowanie związku”. Ustalenie celu terapii bywa kluczowe, ponieważ może okazać się, że partnerzy mają różne oczekiwania względem tego, co chcą osiągnąć: jedno może chcieć „ratowania” związku, drugie oczekuje, że uzyska potwierdzenie dla swojej wewnętrznej decyzji o zakończeniu relacji. Zdarza się, że pary zgłaszają się w momencie podjęcia decyzji o rozstaniu, a terapia ma służyć domknięciu relacji i refleksji nad jej zakończeniem. Zdecydowanie częściej terapia par jest odbierana jako ratowanie związku. W mojej praktyce, prowadzonej w niewielkim mieście, powód zgłoszenia się pary na terapię jest opisywany jako „ostatnie koło ratunkowe”, partnerzy mówią, że dają sobie ostatnią szansę i jeśli to nie pomoże, to się rozstają. Ważne jest, by urealniać oczekiwania partnerów oraz umacniać ich sprawczość, ponieważ to ich praca w procesie terapeutycznym będzie głównym motorem napędowym dla zmian” – wyjaśnia.
Źródło: Pacjenci.pl





































