Śmierć może być bardziej "żywa", niż myśleliśmy. Niezwykłe odkrycie w mózgu umierającej pacjentki
Profesor Jimo Borjigin z Uniwersytetu w Michigan rzuca wyzwanie odwiecznemu przekonaniu, że śmierć to momentalny koniec wszelkiej aktywności organizmu. Wieloletnie analizy prowadzone przez neurolożkę doprowadziły do wniosków, które mogą wstrząsnąć światem medycyny i zmienić nasze postrzeganie końca życia. Badając zapisy z mózgu umierającej pacjentki, jej zespół odkrył, że w chwilach, gdy serce przestaje bić, w naszej głowie nie zapada cisza. Przeciwnie – dochodzi tam do gwałtownej "burzy elektrycznej", co sugeruje, że proces umierania jest znacznie bardziej skomplikowany i "żywy", niż kiedykolwiek przypuszczaliśmy.
Dramatyczna historia "Pacjentki numer 1"
Kluczem do zrozumienia tego fenomenu stała się tragiczna historia 24-letniej kobiety, określonej w badaniach mianem "Pacjentki nr 1". Młoda kobieta zmagała się z poważną chorobą układu krążenia, która objawiała się arytmią, omdleniami i drgawkami już podczas poprzednich ciąż. Zaledwie cztery tygodnie po zajściu w trzecią ciążę, będąc w domu, upadła na podłogę i straciła przytomność. Mimo szybkiej reakcji matki i przyjazdu karetki, pacjentka pozostawała nieprzytomna przez ponad 10 minut, a jej serce zatrzymało się, co doprowadziło do niedotlenienia.
W szpitalu lekarze podjęli heroiczną walkę o jej życie, stosując defibrylację, która przywróciła krążenie, oraz podłączając kobietę do respiratora i rozrusznika serca. Niestety, w wyniku niedotlenienia doszło do rozległego obrzęku mózgu, co nie dawało szans na powrót do zdrowia. Rodzina stanęła przed najtrudniejszą decyzją o odłączeniu aparatury podtrzymującej życie. To właśnie w momencie, gdy pielęgniarka wykonała tę czynność, a monitor pracy serca pokazał "poziomą kreskę", urządzenia rejestrujące pracę mózgu zapisały dane, które zostały przeanalizowane i zrozumiane dopiero 11 lat później.
Mózg działający jak na "hipernapędzie"
Analiza zapisu elektroencefalograficznego (EEG) wykonana przez prof. Jimo Borjigin wykazała coś zdumiewającego. Dokładnie w chwili, gdy odcięto dopływ tlenu, w mózgu umierającej kobiety rozpętała się prawdziwa "burza elektryczna". Obszary, które do tej pory wydawały się uśpione lub mało aktywne, zaczęły pulsować sygnałami o wysokiej częstotliwości. Badaczka określiła ten stan mianem działania na "hipernapędzie", zauważając, że w jednej z sekcji mózgu sygnały były wykrywalne przez ponad sześć minut, a ich intensywność była od 11 do 12 razy wyższa niż przed odłączeniem respiratora.
Szczegółowy przebieg tego zjawiska był niezwykle dynamiczny. Przez około dwie minuty po ustaniu dopływu tlenu następowała intensywna synchronizacja fal mózgowych w rejonach odpowiedzialnych za kluczowe funkcje poznawcze, takie jak koncentracja i pamięć. Następnie aktywność ta chwilowo osłabła na kilkanaście sekund, by powrócić ze zdwojoną siłą na kolejne cztery minuty. Ostatecznie sygnały zaczęły zanikać, by pojawić się jeszcze raz na około minutę. Taka sekwencja zdarzeń sugeruje, że mózg w obliczu śmierci nie gaśnie biernie, lecz wchodzi w stan najwyższej mobilizacji.
Biologiczne wyjaśnienie "życia po życiu"
Zaobserwowana aktywność dotyczyła specyficznych obszarów mózgu, co pozwala wysnuć ciekawe wnioski na temat natury tzw. doświadczeń z pogranicza (NDE). Zespół badawczy odnotował, że różne części mózgu zaczęły się ze sobą intensywnie komunikować, szczególnie te związane z przetwarzaniem świadomych doświadczeń, zapamiętywaniem oraz empatią. Prof. Borjigin skomentowała to zjawisko słowami, że w głowie pacjentki "działo się coś, co zdumiewająco przypominało życie". Wcześniejsze badania na szczurach wykazały w podobnej sytuacji wyrzut neuroprzekaźników, takich jak serotonina i dopamina, co sugeruje, że podobny proces biochemiczny zachodzi u ludzi.
Odkrycie to może stanowić naukową odpowiedź na relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Wizje tunelu ze światłem, spotkania ze zmarłymi bliskimi, uczucie błogiego spokoju czy też moralna ocena własnego życia ("film z życia") mogą być efektem tej właśnie, wzmożonej aktywności neuronów w "gorącej strefie świadomości". Zdaniem badaczki jest wysoce prawdopodobne, że Pacjentka nr 1 w ostatnich minutach swojego biologicznego istnienia doświadczała głębokich stanów świadomości, w tym wrażenia przebywania poza własnym ciałem, mimo że z zewnątrz wyglądała na osobę nieżyjącą.
Ciało nie umiera "całe od razu"
Wnioski płynące z badań prof. Borjigin potwierdzają tezę, że śmierć jest procesem rozciągniętym w czasie, a nie pojedynczym momentem. Poszczególne układy i narządy wyłączają się w swoim własnym tempie, przy czym mózg wykazuje w tym czasie zaskakującą autonomię i aktywność. Odkrycie to zmienia paradygmat postrzegania zatrzymania krążenia jako definitywnego końca świadomości. Jak zauważa sama badaczka, śmierć może być procesem o wiele bardziej "żywym", niż kiedykolwiek przypuszczaliśmy.
Prof. Jimo Borjigin, która jest neurolożką i fizjolożką molekularną, podkreśla, że to odkrycie to dopiero "wierzchołek góry lodowej". Jej badania nad sprzężeniem mózg-serce oraz neuronowymi podstawami ukrytej świadomości otwierają nowe drzwi w medycynie i tanatologii. Pokazują one, że nawet gdy serce przestaje pompować krew, mózg przez kluczowe kilka minut może generować jedne z najbardziej intensywnych doświadczeń w całym ludzkim życiu, co rzuca wyzwanie naszemu dotychczasowemu rozumieniu granicy między życiem a śmiercią.