Uwielbiane mandarynki w grudniu mogą być szkodliwe. Eksperci ostrzegają
Zapach cytrusów to dla wielu z nas nieodłączny element grudniowej atmosfery, a mandarynki stały się niemal takim samym symbolem świąt jak choinka czy pierwsza gwiazdka. Kupujemy je na kilogramy, kuszeni ich soczystym kolorem i obietnicą dostarczenia organizmowi solidnej dawki witaminy C w okresie obniżonej odporności. Niestety, w tym cytrusowym szaleństwie łatwo zapomnieć o tym, że droga mandarynki z egzotycznego sadu na nasz stół jest długa i obfituje w zabiegi, które niekoniecznie służą naszemu zdrowiu. Eksperci alarmują, że niewłaściwe obchodzenie się z tymi owocami może przynieść więcej szkody niż pożytku, a klucz do bezpieczeństwa leży w czynności, którą większość z nas notorycznie pomija.
Chemiczny płaszcz ochronny, którego nie widać
Mandarynki, które trafiają do polskich sklepów w środku zimy, muszą przebyć tysiące kilometrów, najczęściej z Hiszpanii, Maroka czy Turcji. Aby owoce przetrwały wielodniowy transport i magazynowanie w nienaruszonym stanie, nie gnijąc ani nie pleśniejąc, producenci stosują cały arsenał środków chemicznych. Skórka cytrusów jest impregnowana substancjami grzybobójczymi oraz woskami, które zapobiegają utracie wody. To właśnie dzięki tym zabiegom owoce na sklepowych półkach błyszczą i wyglądają świeżo, nawet jeśli zostały zerwane wiele tygodni wcześniej.
Niestety, ta piękna, lśniąca skórka jest w rzeczywistości siedliskiem toksycznych substancji. Choć środki te są dopuszczone do użytku w rolnictwie, nie są one przeznaczone do spożycia przez ludzi. Problem pojawia się w momencie, gdy bagatelizujemy ten fakt, uznając, że skoro obieramy mandarynkę ze skórki, to chemikalia nas nie dotyczą. Jest to błędne założenie, ponieważ substancje te pozostają na powierzchni owocu w dużych stężeniach i bardzo łatwo przenoszą się na nasze dłonie, a stamtąd prosto do ust lub na jadalny miąższ owocu.

Imazalil i tiabendazol – niechciani goście na święta
Wśród substancji najczęściej stosowanych do konserwacji cytrusów wymienia się imazalil oraz tiabendazol. Są to silne fungicydy, które skutecznie powstrzymują rozwój pleśni, ale dla człowieka mogą być szkodliwe, zwłaszcza w większych ilościach. Etykiety na skrzynkach z owocami lub opakowaniach zbiorczych często zawierają informację o użyciu tych środków oraz ostrzeżenie, że skórka nie nadaje się do spożycia. Konsumenci rzadko jednak czytają te drobne druki, zwłaszcza gdy kupują owoce na wagę, wsypując je bezpośrednio do foliówek.
Spożycie tych pestycydów, nawet w śladowych ilościach przeniesionych na palcach, może prowadzić do nieprzyjemnych dolegliwości. Imazalil jest uznawany za substancję, która może działać drażniąco na oczy i skórę, a przy długotrwałym narażeniu podejrzewa się go o negatywny wpływ na układ nerwowy oraz wątrobę. Choć zjedzenie jednej "zanieczyszczonej" mandarynki nie wywoła natychmiastowego zatrucia, to w okresie świątecznym, gdy jemy je kilogramami, kumulacja tych toksyn w organizmie może być znacząca i obciążać nasze narządy wewnętrzne.
Jak jeść bezpiecznie? Prosta procedura mycia
Aby cieszyć się smakiem mandarynek bez obaw o zdrowie, konieczne jest wdrożenie odpowiedniej higieny przed ich spożyciem. Zwykłe opłukanie owoców zimną wodą jest niewystarczające, ponieważ woski i pestycydy są tłuste i wodoodporne. Eksperci zalecają dokładne szorowanie cytrusów w ciepłej wodzie, najlepiej z użyciem szczoteczki i odrobiny płynu do naczyń lub specjalnego płynu do mycia owoców, a następnie obfite spłukanie. Jeszcze skuteczniejszą metodą jest krótka kąpiel w roztworze wody z octem (odczyn kwaśny niszczy bakterie), a następnie w wodzie z sodą oczyszczoną (odczyn zasadowy neutralizuje pestycydy).
Kluczowym momentem, o którym zapomina najwięcej osób, jest mycie rąk po obraniu owocu. Nawet jeśli umyliśmy mandarynkę przed obieraniem, na skórce wciąż mogą znajdować się resztki chemikaliów. Jeśli po zdjęciu skórki tymi samymi palcami dotykamy cząstek owocu i wkładamy je do ust, niweczymy cały wysiłek włożony w mycie. Zasada jest prosta: myjemy owoce, obieramy je, odkładamy skórki, dokładnie myjemy ręce mydłem i dopiero wtedy przystępujemy do jedzenia. Tylko taka kolejność gwarantuje, że do naszego organizmu trafią witaminy, a nie środki ochrony roślin.