Jak zachowują się chorzy przed śmiercią? Tak widział to "nauczyciel śmierci" ksiądz Jan Kaczkowski
Ksiądz Jan Kaczkowski był nieuleczalnie chory, ale zrobił więcej niż niejedna zdrowa osoba. W hospicjum, które założył, regularnie odwiedzał chorych.
Pogodzony z własną nieuleczalną chorobą i nadchodzącym końcem, towarzyszył umierającym w ich ostatniej drodze.
Był nazywany “nauczycielem śmierci”, bo oswajał ludzi z tym, co nieuniknione.
Tak wyglądała śmierć jego oczami.
Ksiądz Jan Kaczkowski – wielokrotny świadek śmierci
Ksiądz Jan Kaczkowski był jednym z najbardziej lubianych polskich duchownych. Szanowały go nie tylko osoby wierzące, ale również ateiści, podziwiający jego działalność na rzecz umierających i chorych.
W 2007 roku ksiądz Jan Kaczkowski
założył w Pucku hospicjum
, którego został dyrektorem. Nie był jednak typowym urzędnikiem – sam odwiedzał chorych, niejednokrotnie towarzysząc im w ostatniej drodze.
Swoją miłość do drugiego człowieka szerzył poprzez angażowanie w wolontariat w hospicjum trudnej młodzieży i skazańców. Słynął też z poczucia humoru. Bliskim powtarzał: – Śmierć to jedyna rzecz, której nie można schrzanić. Nie można umrzeć nieskutecznie.
O śmierci pisał, mówił i uczył. Był gościem uniwersytetów medycznych , działał prężnie w sektorze pozarządowym. Pojawił się nawet na przystanku Woodstock. – Potrafił motywować ludzi i zachęcać ich do wspólnej pracy – mówili o nim przyjaciele.
Chociaż ks. Kaczkowski odnosił wiele sukcesów (zrobił nawet doktorat), jego życie nie było usłane różami. Od urodzenia miał niedowład lewej strony ciała i dużą wadę wzroku. Jakby tego było mało, zachorował na nowotwór i glejaka . Zmarł 28 marca 2016 roku w Sopocie, miał 38 lat.
Zachowanie chorych przed śmiercią okiem księdza Kaczkowskiego
"Na kilka godzin przed śmiercią
aktywność ogranicza się już tylko do obrębu łóżka
, poprawiania kołdry, sięgania po komórkę, układania poduszki, szukania wygodnej pozycji"
– czytamy w opracowaniu ks. Jana Kaczkowskiego pt. "Jak umiera człowiek?".
I dalej: “
Spojrzenie człowieka staje się nieobecne, czasami wzrok zawiesza się w niewiadomym, odległym punkcie. Oczy stają się szkliste. Umierający są w stanie normalnie rozmawiać, ale ich
głos jest spowolniony, znika melodyczność
– ton robi się jednostajny”
.
"W strumieniu słów przeplatają się zwykłe informacje (jaki to dzień tygodnia, kto był mnie odwiedzić, co jadłem) z ważnymi wyznaniami – pojawia się świadomość nadchodzącej śmierci, chorzy mówią o Bogu, o swoim lęku" – czytamy.
Z opracowania ks. Kaczkowskiego dowiadujemy się, że umierający często widzą przed śmiercią zmarłych bliskich i są oni dla nich tak samo realni jak żywi. Przed śmiercią stają się spokojni, jakby wiedzieli, że muszą odejść.
Moment śmierci... "Jak ryba wyjęta z wody"
“A gdy już nadejdą ostatnie chwile, oddech staje się coraz płytszy, człowiek przypomina rybę wyjętą z wody – łapie powietrze ustami . Mogą się zdarzyć nawet kilkunastosekundowe bezdechy” – napisał ks. Kaczkowski.
Jego zdaniem nie wydajemy ostatniego tchnienia, tylko raczej bierzemy wdech bez wydechu. Później zaczyna umierać nasze ciało. I tak kończy się życie.
Zobacz też:
"Mój kot miał lepszą śmierć niż moja babcia, czyli dlaczego jestem za eutanazją" [List do redakcji]
Kuru, czyli choroba kanibali. Mówili o niej: “śmiejąca się śmierć”
Te rodzaje śmierci są najbardziej bolesne. Oto co czuje człowiek, kiedy umiera