Wyszukaj w serwisie
choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne zdrowie psychiczne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja dziecko
Pacjenci.pl > Problemy cywilizacyjne > "Mój kot miał lepszą śmierć niż moja babcia, czyli dlaczego jestem za eutanazją" [List do redakcji]
Adrianne  Mazurek
Adrianne Mazurek 07.06.2024 09:51

"Mój kot miał lepszą śmierć niż moja babcia, czyli dlaczego jestem za eutanazją" [List do redakcji]

Eutanazja
Fot. Canva

Ten list bardzo nas poruszył. Rzuca on zupełnie inne światło na proces opieki w naszym kraju, na kwestie eutanazji oraz - na możliwość wyboru, decydowania o sobie.

Babcia w szpitalu

Moja babcia miała zaawansowane stadium raka żołądka. W tym wieku operacja nie była możliwa, a i stan babci na to nie pozwalał. Sama też nie chciała się zgodzić na operację. Była słaba, zmęczona. Pamiętam ten dzień, 22 maja 2022 roku, kiedy zabrało ją pogotowie do szpitala. Zasłabła, a nasza opieka w domu nie była już wystarczająca. Musiała zostać w szpitalu - podłączono jej mnóstwo rurek, kroplówek, cały czas monitorowano jej stan. Kiedy ją odwiedzaliśmy powiedziała - “ja już nie chcę żyć”. 

Personel medyczny nie miał lekko. Babcia była leżąca, miała już odleżyny, wymagała zmian pieluchy, karmienia sondą i karmienia pozajelitowego. Bardzo cierpiała, często sama sobie wyrywała rurki czy kroplówki, odmawiała jedzenia, a jednak - utrzymywano ją przy życiu cały czas. 

Jej serce stanęło

Kiedy stanęło jej serce od razu zabrali ją na intensywną terapię. Udało się ją odratować. Babcia wróciła na szpitalne łóżko z wielkimi śladami po użyciu defibrylatora. W jeszcze gorszym stanie - kojarzyła nas, wiedziała co się dzieje, ciągle płakała z bólu. To było straszne. Podobno prosiła pielęgniarki, żeby ją odłączyły. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że się zgadzały. Były momenty, że sama miałam ochotę to zrobić. Ale jakbym odłączyła babcię, natychmiast przyszedłby ktoś z obsługi i być może kolejnym “ratowaniem” zafundowaliby jej jeszcze więcej cierpienia? 

Nie wiem, nie odważyłam się jej pomóc. Czy żałuję? Trochę tak - oglądanie tego cierpienia nie było przyjemne dla nikogo. Ale jedyne, co nam zostało, to czekanie. 

Babcia męczyła się tak 3 miesiące. 3 miesiące przykuta do łóżka w szpitalu, cierpiąca, “naćpana” lekami przeciwbólowymi. To, co mnie uderzało za każdym razem, to to, że w chwilach świadomości prosiła o śmierć. Ale nikt nie mógł jej pomóc. W końcu odeszła. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.

A mój kot...

Cóż, może to kiepskie porównanie, ale kiedy mój kot zachorował na nerki, też próbowałam go ratować. Na wszystkie możliwe sposoby. Ale kiedy już widziałam, że cierpi, a weterynarz powiedział, że nic nie da się zrobić, podjęłam decyzję o uśpieniu go. Było trudno, bardzo go kochałam, ale… Nie mogłam patrzeć na jego ból, na strach przed kolejną wizytą u weterynarza. 

Dlatego - uśpiłam go. I jego odejście było tysiąc razy lepsze od śmierci babci. Wet przyjechał do nas do domu, siedzieliśmy sobie na kanapie, Pimpek był na moich kolanach, mruczał, bezpieczny, szczęśliwy, otoczony miłością, w znajomym miejscu. Dwa zastrzyki - po jednym zasnął, a po drugim jego serce stanęło. Był taki spokojny… 

Łzy lecą mi ciurkiem, kiedy o tym myślę. I o babci, o jej śmierci w obcym miejscu, po miesiącach cierpienia i o moim kocie, który… miał szczęście. Może nie był to jego wybór, ale jego było cierpienie. Cierpienie, które i tak skończyłoby się śmiercią. 

Czy jestem za eutanazją? Patrząc na swoje doświadczenia - TAK.

Zobacz też:

Zoraya poddała się eutanazji. 29-letnia Holenderka odeszła tak, jak planowała

Wiadomo, na co chorował Janusz Rewiński. Przyjaciel twierdzi, że nie chciał się leczyć

Horror w szpitalu. Poszedł na usunięcie wyrostka, wycięto mu zdrowy narząd