Powódź w Tolkmicku niesie zagrożenie dla zdrowia. Służby walczą z żywiołem

Wczorajsza noc nie była łatwa dla mieszkańców południowej części kraju. Tym razem ostrzeżenia wydane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej nie były przesadzone. Ulewne deszcze doprowadziły do wylania rzek i przeciążenia systemów kanalizacyjnych. Zdjęcia z zalanych miejscowości są przerażające.
- W wyniku intensywnych opadów deszczu doszło do powodzi w Tolkmicku, gdzie poziom wody miejscami osiągnął 1,5 metra
- W trakcie zdarzenia osoby uwięzione w sklepie monopolowym próbowały bezskutecznie uzyskać pomoc przez numer alarmowy
- Zalanie budynków wiąże się z koniecznością ich szybkiego osuszenia ze względu na ryzyko rozwoju pleśni i związanych z nią problemów zdrowotnych
Woda na ulicach do 1,5 metra
Tolkmicko to małe miasteczko położone nad Zalewem Wiślanym. Właśnie tu i w sąsiedniej miejscowości Suchacz w poniedziałek rozegrał się potężny dramat. W niektórych miejscach woda na ulicach sięgała wysokości 1,5 metra; zalane są domy mieszkalne, budynki gospodarcze i sklepy. Walka z żywiołem trwała całą noc, a strażacy wciąż usuwają skutki powodzi.


Dramatyczne skutki powodzi
Nie wszystkim udało się na czas opuścić zagrożone budynki i nie każdy miał taką możliwość. Prawdziwe chwile grozy przeżyły kobiety uwięzione w sklepie monopolowym „Borys”. Próba uzyskania pomocy pod numerem 112 skończyła się niepowodzeniem. Gdy przed wzbierającą wodą kobiety chroniły tylko drzwi, operator kazał im szukać pomocy u sąsiadów. To nie było możliwe, dlatego udostępniły taki apel w mediach społecznościowych:
„Borys sklep monopolowy, jeśli ktoś z państwa jest nam w stanie pomóc, jesteśmy zamknięte w sklepie, worki z piaskiem czy cokolwiek co nam zatamuje wodę. Na infolinii kazali nam chodzić po sąsiadach by zatamować wodę… nie jesteśmy w stanie nawet otworzyć drzwi. Prosimy państwa o pomoc!!!”
W akcjach ratunkowych przez całą noc brały udział setki strażaków. Najpoważniejsza sytuacja w województwie panowała w powiatach nowodworskim, sztumskim, puckim i malborskim.
99 procent interwencji dotyczyło zalań wywołanych intensywnym opadem deszczu i spływem wód. Tylko w kilku przypadkach zgłoszenia dotyczyły powalonych drzew czy połamanych gałęzi - poinformował we wtorek rzecznik prasowy pomorskiej straży pożarnej, st. kpt. Jakub Friedenberger.
Woda powodziowa zagraża zdrowiu
Każda powódź niesie ze sobą niebezpieczeństwo i nie chodzi wyłącznie o ryzyko utonięć. Zagrożenie dla zdrowia utrzymuje się dłużej niż woda w zalanych budynkach. Wilgoć, która w nich pozostaje, może przyczyniać się do rozwoju poważnych schorzeń.
Wszystkie budynki, które uległy zalaniu, trzeba jak najszybciej i w sposób profesjonalny osuszyć. W przeciwnym razie może dojść do rozwoju szkodliwych pleśni. Z badań przeprowadzonych w Świdnicy po zalaniu w 2003 roku wynika, że u osób mieszkających w mieszkaniach po zalaniu dużo częściej występuje astma i zapalenia oskrzeli.
– Grzyby, czyli ta pleśń, z jednej strony są alergenem i mogą nasilać objawy u pacjentów z astmą oskrzelową, z nieżytem nosa i z atopowym zapaleniem skóry. Drugi aspekt jest taki, że z pleśni wydzielają się do środowiska mykotoksyny, które fatalnie oddziałują na drogie oddechowe powodując ciężkie zapalenie oskrzeli czy płuc – powiedział W rozmowie z Polską Agencją Prasową prof. Bolesław Samoliński, specjalista z zakresu alergologii, otolaryngologii i zdrowia publicznego.
Przeczytaj też: Ten błąd niszczy płuca. Popełniamy go przy każdym praniu
Źródła: tvn24.pl, wydarzenia.interia.pl, wm.pl


































