Uratował życie 2-latka. Wyskoczył przez balkon, gdy usłyszał wołanie o pomoc

26 lutego mieszkaniec Sosnowca usłyszał rozpaczliwy krzyk sąsiadki. Nie czekając na przyjazd służb, wspiął się do mieszkania przez balkon i ruszył na pomoc kobiecie i jej 2-letniemu synkowi. Jednak w mieszkaniu czekał na niego makabryczny widok, a także sam morderca. Jak zakończyła się dramatyczna walka o życie dziecka?
Mężczyzna zabił żonę na oczach ich 2-letniego synka
26 lutego w Sosnowcu doszło do wydarzeń, które wstrząsnęły całą Polską. W okolicach południa, na jednym z osiedli, pan Michał Komorowski usłyszał krzyk sąsiadki. Kobieta błagała o pomoc, więc w głowie mężczyzny od razy zapaliła się czerwona lampka. Co więcej, potrzebująca nie była sama.
Kobieta na balkonie jest z małym dzieckiem i krzyczy: pomocy! Ubrałem się i zszedłem na dół. Była tam moja narzeczona i prawdopodobnie babcia dziecka. Narzeczona chyba ze cztery czy pięć razy dzwoniła na policję, na straż – opowiadał pan Michał na łamach programu "Interwencja".
Mężczyzna również wezwał policję, jednak służby nie pojawiały się, a sytuacja była dramatyczna. W końcu pan Michał postanowił osobiście dostać się do mieszkania sąsiadów. Drzwi były zamknięte, dlatego musiał wejść przez balkon. Gdy mu się to udało, stanął oko w oko z mordercą. (Przeczytaj również: W samochodzie trójka małych dzieci. Wezwano helikopter LPR)
Nie bałem się, sam jestem ojcem trójki dzieci. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tam doszło do morderstwa. Myśleliśmy, że może matka zasłabła, a dzieciątko przeraźliwie płacze z tego powodu – relacjonował.
Okazało się, że Mateusz S. zabił swoją żonę Paulinę na oczach ich 2-letniego synka.
Historyczny moment! Przełomowe wieści o zdrowiu papieża Franciszka W samochodzie trójka małych dzieci. Wezwano helikopter LPRPomoc nadeszła w ostatniej chwili
Gdy pan Michał wszedł do mieszkania, jego oczom ukazał się wstrząsający widok. Sąsiadka, która wcześniej wołała o pomoc, leżała w kałuży krwi w przedpokoju. Nagle, z drugiego pokoju wyskoczył mężczyzna z rozciętym łukiem brwiowym.
“To nie moja wina, to nie ja zacząłem”! Podniosłem ręce do góry, bo się wystraszyłem. Miał powiększone źrenice, jak na mnie patrzył i był roztrzęsiony, drgał cały – tłumaczył pan Michał.
Mimo tragicznych okoliczności mężczyzna zachował zimną krew. Jego priorytetem było zapewnienie dziecku bezpieczeństwa. Udało mu się przekonać napastnika, by przekazał mu chłopca.
Powiedziałem do niego: “Chodź do mnie chłopczyku”. Malec od razu do mnie przylgnął. Można sobie tylko wyobrazić, w jakiej traumie było to maleństwo – wyznał w rozmowie z "Faktem".
Sytuacja wciąż była bardzo trudna, ponieważ sprawca nie chciał pozwolić panu Michałowi wyjść przez drzwi. Bał się, że wpuści on do środka innych ludzi. Zgodził się jednak, by mężczyzna wyszedł przez balkon — w ten sam sposób, w jaki dostał się do mieszkania. Trudno mu jednak było to zrobić z maleńkim dzieckiem na rękach.
Będąc na balkonie, nie miałem jak z nim przejść, więc popatrzyłem mu w oczy i mówię do niego: musisz mi go podać. Przeszedłem przez balkon i on mi to dziecko podał, jeszcze pytał, jak mam na imię. Nie wiedziałem, czy on mi odda to dziecko, ale podjąłem ryzyko – mówił pan Michał.
Tuż po tym, jak pan mężczyzna ewakuował przez balkon siebie oraz dziecko, sprawca całego zdarzenia uciekł. Wykorzystał sytuację, zanim służby dotarły na miejsce. On również wyszedł przez balkon i oddalił się z miejsca tragedii. Policji w porę udało się go jednak zatrzymać.
(…) został zatrzymany około czterech kilometrów od miejsca zdarzenia, na przystanku tramwajowym. Za zarzucany czyn grozi kara od dziesięciu lat pozbawiania wolności do dożywocia. Odmówił on składania wyjaśnień i stwierdził, iż w ogóle nie pamięta zdarzenia – wyjaśnił Damian Kabała z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe.
Ile czasu zajęło policji dotarcie na miejsce?
Ponieważ przyjazd policji opóźniał się, pan Michał postanowił zaryzykować własnym życiem, by ocalić dziecko sąsiadki. Nie ulega jednak wątpliwości, że do mieszkania jako pierwsze powinny dostać się służby, tak, by zwykły mieszkaniec nie był zmuszony tak bardzo się narażać. W obliczu dramatycznych wydarzeń z Sosnowca, dziennikarze “Interwencji” postanowili zwrócić się do podkm. Katarzyny Cypel-Dąbrowskiej z Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu, by wyjaśnić sytuację.
Po jakim czasie patrol policji tan dojechał od zgłoszenia? – dociekali.
Niestety nie usłyszeli jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie:
Nie mam dokładnie informacji, dlatego że to nie było bezpośrednio zgłoszenie do nas, tylko na 112. My tak jakby otrzymujemy już to zgłoszenie z drugiej ręki, otrzymujemy już wpis i mamy po prostu kilka zgłoszeń w jednym czasie, że może mieć miejsce pod tym adresem jakaś awantura domowa – tłumaczyła podkm. Cypel-Dąbrowska.
Zobacz też: Tragedia w Łódzkiem. Nie żyje 21-latka
Jak zachować się w sytuacjach kryzysowych
Każdego dnia w Polsce dochodzi do tysięcy niebezpiecznych sytuacji. Mimo to nie wszyscy wiedzą, jak się w nich zachować, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i bliskim. Należy pamiętać, że wiele zależy od szybkiej analizy sytuacji i właściwego postępowania. Poniżej kilka podstawowych zasad, które mogą uratować życie:
1. Zachowaj spokój — pamiętaj, że w sytuacji kryzysowej panika zdecydowanie utrudnia logiczne myślenie. Weź głęboki oddech i spokój ocenić sytuację.
2. Oceń zagrożenie — zdecyduj, czy sytuacja wymaga natychmiastowej reakcji, czy lepiej poczekać na pomoc. Nie ryzykuj bez potrzeby.
3. Wezwij pomoc — zadzwoń pod numer alarmowy 112 lub 997. (Zobacz szczegóły: Dzwonić na 112 czy 999? To sprawa życia i śmierci) Podaj dokładną lokalizację i opisz krótko sytuację.
4. Chroń siebie i innych — jeśli to możliwe, oddal się od źródła zagrożenia (np. agresywnej osoby). Pomóż innym, ale nie narażaj się. Twoje bezpieczeństwo jest priorytetem. Działaj rozważnie, ale nie bądź obojętny na los innych.
5. Podstępuj zgodnie z zasadami pierwszej pomocy.
6. Poczekaj na przyjazd służb ratunkowych i współpracuj z nimi.





































