U niektórych ludzi, tuż przed śmiercią, dochodzi do niezwykłego zjawiska. To, co się dzieje, jest wielkim zaskoczenie nie tylko dla bliskich pacjenta, ale i samych lekarzy. Człowiek, który od tygodni leży bez kontaktu, nagle otwiera oczy, mówi logicznie, prosi o ulubioną potrawę lub żartuje z pielęgniarką. Rodzina zaczyna wierzyć, że to przełom, poprawa, nagłe wyzdrowienie, może cud. Tymczasem… wkrótce następuje śmierć. Co to takiego? Czy da się to wytłumaczyć?
„Choroba św. Wita” to historyczne określenie charakterystycznej grupy schorzeń neurologicznych. Odnosi się ono do chorób pląsawiczych, które objawiają się drgawkami, konwulsjami i mimowolnymi ruchami ciała. W średniowieczu takie symptomy uznawano za karę boską lub wynik działania sił demonicznych.Święty Wit był chrześcijańskim męczennikiem, który według średniowiecznych legend miał dokonywać cudów i uzdrowień. Kult św. Wita, który rozwinął się mocno w Niemczech i Europie Środkowej, obejmował rytualne tańce. Połączone z modlitwą o wstawiennictwo do świętego, miały uwalniać cierpiących od niezrozumiałych dla współczesnych, uznawanych za opętanie, chorób neurologicznych oraz psychicznych.
Człowiek dotknięty tym schorzeniem może odczuwać zapach spalenizny, kiedy wokół unoszą się wonie kwiatów lub przeciwnie – czuć przyjemny aromat, podczas gdy otoczenie odbiera go za przykry. To zaburzenie węchu, nazywane parosmią, rozwija się na skutek uszkodzenia komórek nerwowych, zwykle w wyniku infekcji, ale przyczyny mogą też być inne. Czy można je leczyć?