Komórka ciągle brzęczy, pokazuje powiadomienia. Otacza nas wszędobylski hałas. Żyjemy w czasach kultu multitaskingu, ciągłe jesteśmy w gotowości. Nic dziwnego, że coraz więcej osób skarży się na problemy z koncentracją i pamięcią, drażliwość, kłopoty ze snem oraz somatyczne objawy stresu. Badania pokazują, że nadmiar bodźców przeciąża układ nerwowy i może prowadzić do trwałych zmian w mózgu i ciele, a skutki tego odczuwamy na wielu płaszczyznach: psychicznej, metabolicznej, kardiologicznej. „Przebodźcowanie to stan, w którym układ nerwowy rejestruje zbyt wiele sygnałów naraz i przestaje sobie radzić z ich przetwarzaniem” – mówi psycholożka Jagoda Buczyńska-Kozłowska. Jak rozpoznać, że mózg się „przegrzewa” i co zrobić, by go zresetować?Przebodźcowanie stopniowo upośledza koncentrację i pamięć roboczą, utrudnia podejmowanie decyzji i obniża wydajność w pracy oraz w domuPrzewlekły nadmiar bodźców utrzymuje wysoki poziom kortyzolu, nasila napięcie i lęk oraz pogarsza jakość snu, tworząc błędne koło zmęczeniaNawet krótkie epizody ciszy i monotonne aktywności regenerują układ nerwowy, obniżają pobudzenie i przywracają zdolność skupieniaSkuteczny cyfrowy detoks to codzienne, zaplanowane „okna” bez ekranów, ograniczenie multitaskingu i świadome praktyki relaksacyjne
Kwas pantotenowy wspiera odporność i skórę, ale też układ nerwowy. Z tego powodu nazywany bywa "witaminą antystresową". Nie oznacza to jednak, że po tę witaminę można sięgać „bezstresowo”, czyli bez kontroli i przyjmować, kiedy tylko poczujemy się gorzej. Trzeba wiedzieć, że niedobory w tym przypadku zdarzają się rzadko, a przy nieprzemyślanej suplementacji łatwo może dojść do przedawkowania. Kwas pantotenowy, czyli witamina B5, wpływa na pracę mózgu, odporność i wygląd skóry Jej niedobór może powodować m.in. lęk, osłabienie i stany zapalne Choć nadmiar tej witaminy jest rzadki, suplementy mogą wywołać skutki uboczne – każdą suplementację zawsze powinno się omówić z lekarzem
U niektórych ludzi, tuż przed śmiercią, dochodzi do niezwykłego zjawiska. To, co się dzieje, jest wielkim zaskoczenie nie tylko dla bliskich pacjenta, ale i samych lekarzy. Człowiek, który od tygodni leży bez kontaktu, nagle otwiera oczy, mówi logicznie, prosi o ulubioną potrawę lub żartuje z pielęgniarką. Rodzina zaczyna wierzyć, że to przełom, poprawa, nagłe wyzdrowienie, może cud. Tymczasem… wkrótce następuje śmierć. Co to takiego? Czy da się to wytłumaczyć?
„Choroba św. Wita” to historyczne określenie charakterystycznej grupy schorzeń neurologicznych. Odnosi się ono do chorób pląsawiczych, które objawiają się drgawkami, konwulsjami i mimowolnymi ruchami ciała. W średniowieczu takie symptomy uznawano za karę boską lub wynik działania sił demonicznych.Święty Wit był chrześcijańskim męczennikiem, który według średniowiecznych legend miał dokonywać cudów i uzdrowień. Kult św. Wita, który rozwinął się mocno w Niemczech i Europie Środkowej, obejmował rytualne tańce. Połączone z modlitwą o wstawiennictwo do świętego, miały uwalniać cierpiących od niezrozumiałych dla współczesnych, uznawanych za opętanie, chorób neurologicznych oraz psychicznych.
Człowiek dotknięty tym schorzeniem może odczuwać zapach spalenizny, kiedy wokół unoszą się wonie kwiatów lub przeciwnie – czuć przyjemny aromat, podczas gdy otoczenie odbiera go za przykry. To zaburzenie węchu, nazywane parosmią, rozwija się na skutek uszkodzenia komórek nerwowych, zwykle w wyniku infekcji, ale przyczyny mogą też być inne. Czy można je leczyć?