Dr Damian Patecki: "Personel powinien być miły, szpitale ładne i przyjazne". Czy to za duże wymagania?
To, że minister zdrowia, Izabela Leszczyna nie jest lekarzem, nie musi być przeszkodą - mówi Damian Patecki, anestezjolog, przewodniczący Komisji Kształcenia Medycznego Naczelnej Izby Lekarskiej. Dodaje, że nie jest też tak dogmatyczna ani ideologicznie zaślepiona, jak jej poprzednik Adam Niedzielski.
Edyta Brzozowska, Pacjenci.pl: Już prawie drugi miesiąc Ministerstwem Zdrowia kieruje nowa szefowa, Izabela Leszczyna. Można się pokusić pierwsze oceny działalności pani minister?
Dr Damian Patecki, anestezjolog, przewodniczący Komisji Kształcenia Medycznego Naczelnej Izby Lekarskiej: Przede wszystkim nie jest ani tak dogmatyczna ani ideologicznie zaślepiona jak jej poprzednik Adam Niedzielski. Z jej wypowiedzi wynika, że będzie wprowadzać zmiany nie dla samej idei zmiany, ale aby poprawić sytuację w ochronie zdrowia i znaleźć rozsądne rozwiązania. Widać, że stara się słuchać ludzi.
Resort zdrowia uchodzi za jeden z trudniejszych, a Izabela Leszczyna, choć do 2015 r., przed rządami PiS była wiceministrem finansów, z wykształcenia jest polonistką.
Fakt, że pani minister nie jest lekarzem, czy że wcześniej nie pracowała (jak minister Niedzielski) w Narodowym Funduszu Zdrowia, wcale nie musi być przeszkodą. Podam przykład: zapowiedziała zmiany przepisów w umowach zawieranych przez NFZ ze szpitalami, a dotyczyć one mają między innymi możliwości terminacji ciąży w placówkach publicznych sytuacji, kiedy zdrowie lub życie kobiety jest zagrożone.
Szef oddziału psychiatrycznego o tym, jak wygląda delirium po odstawieniu alkoholu:
Nawiązała w ten sposób także do tzw. klauzuli sumienia. Logiczne jest, że podmiot leczniczy, czyli szpital - a ściśle biorąc budynek - nie może mieć sumienia. A jeśli placówka ma kontrakt z NFZ, personel musi zapewnić terminację ciąży zgodnie z prawem, w przeciwnym wypadku ten kontrakt straci.
Od 1 lutego na SOR-ach rewolucja. Co to oznacza dla pacjentów? Lekarze pełni obaw "Amerykańskie dzieci dostają na komunię pistolet, a polskie rower albo quada"Jakie jeszcze punkty tego programu dla kobiet, który znany jest pod hasłem „Bezpieczna, świadoma Ja” zwróciły pańską uwagę?
Mam nadzieję, że uda się przekonać panią minister do kwestii znieczuleń porodowych. Policzyłem, że w Polsce rodzi się około 270 tys. dzieci rocznie. Połowa z tych dzieci przychodzi na świat dzięki cięciu cesarskiemu. Naszym celem powinno być dążenie do tego, aby zmienić odsetek „cesarek”, powinniśmy promować naturalne porody.
Dlaczego?
Ponieważ jest to rozwiązanie fizjologiczne. Takie, które praktykowała natura od początku ludzkości. Jednak aby takie rozwiązanie stało się częściej praktykowane, trzeba rodzące ciężarne znieczulać, przede wszystkim dlatego, żeby poród przestał być dla kobiet koszmarem. Inną, ale niezwykle ważną sprawą jest dbanie personelu o to, aby personel był miły, szpitale ładne i przyjazne.
“Taka młoda, a taka gruba” - słyszała. Psycholożka schudła 60 kg i wspiera w redukcji wagi, ale nikogo nie namawia.
Wszyscy byśmy chcieli, żeby poród był doświadczeniem dobrym, jak najmniej medycznym, nietraumatyzującym. Co prawda jestem lekarzem, który specjalizuje się w anestezjologii dziecięcej, ale mam kontakt z pacjentkami, które opowiadają mi o nieprzyjemnych interwencjach okołoporodowych, w tym o nacinaniu krocza.
GUS właśnie ogłosił właśnie zapaść demograficzną: w 2023 r. GUS urodziło się zaledwie 272 tys. dzieci. To najniższa od końca II wojny światowej liczba urodzeń.
To złożony temat, bo rzeczy do poprawy w naszym systemie jest naprawdę dużo. Tym bardziej, że widzę sporo rozwiązań bez ponoszenia kosztów. Takich, które zwiększyłyby dostęp pacjentów do lekarzy. Jednym z nich jest zmniejszenie biurokracji.
Czy w Polsce nadal brakuje lekarzy?
Już nie. Według najnowszych badań liczba lekarzy jest bliska średniej unijnej. Jednak w kontekście wspomnianej biurokracji, w obowiązującym u nas modelu zajmowania się pacjentem, w którym lekarze pełnią dodatkowo funkcję sekretarek, opiekunów medycznych i pracowników socjalnych jednocześnie, to medyków nigdy nie będzie wystarczająca ilość. Więc problem nie dotyczy liczby lekarzy, ale struktury szpitalnictwa oraz wykluczenia komunikacyjnego w dostępie do specjalistów w niektórych regionach Polski, gdyż pacjenci nie mają dostępu do pociągów i autobusów.
Co dalej z kierunkami lekarskimi na uczelniach niemedycznych: politechnikach, akademiach, wyższych szkołach katolickich czy przyrodniczo-humanistycznych?
Minister Czarnek z poprzedniego rządu PiS-u otwierał te kierunki z powodu potencjalnych korzyści politycznych. Na przykład w Kaliszu, gdzie rektor miejscowej uczelni był w ostatnich wyborach kandydatem do Senatu. Wystarczy więc baczniej spojrzeć na osoby we władzach tych szkół wyższych, aby dostrzec sens otwierania nowych kierunków w miejscach zupełnie do tego nieprzygotowanych, bez odpowiedniej kadry i wyposażenia. Krótko mówiąc: te kierunki należy pozamykać, studentów przenieść stamtąd na uniwersytety medyczne z prawdziwego zdarzenia, a potencjał już istniejący wykorzystać do szkolenia opiekunów medycznych czy asystentów lekarzy.
Masz dziecko, albo wnuka? Daj mu wsparcie. Rośnie liczba samobójstw wśród dzieci i nastolatków w Polsce: