Jak prawidłowo dbać o uszy? Mit patyczków i zagrożenia alternatywnych metod

W trosce o higienę i zdrowie uszu często popełniamy błędy, kierując się niewłaściwymi nawykami lub ulegając pseudonaukowym metodom. Tymczasem większość osób nie potrzebuje intensywnych działań, a wręcz może sobie zaszkodzić. Materiał został przygotowany na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Ewę Basińską (Pacjenci.pl) z prof. Piotrem Henrykiem Skarżyńskim.
- Woskowina jest naturalnym mechanizmem oczyszczania ucha i w większości przypadków nie wymaga interwencji.
- Stosowanie patyczków higienicznych oraz innych przedmiotów do czyszczenia uszu jest niebezpieczne i może prowadzić do poważnych uszkodzeń.
- Świecowanie uszu to metoda groźna dla słuchu, niosąca ryzyko perforacji błony bębenkowej.
Naturalne oczyszczanie i błędy w higienie
Profesor Piotr Henryk Skarżyński stanowczo podkreśla, że w większości przypadków uszy oczyszczają się same.
„Ogromna większość społeczeństwa nie musi nic z uszami robić, one same się jakby oczyszczają” – mówi prof. Skarżyński.
Woskowina jest naturalnym zjawiskiem, które pomaga w oczyszczaniu przewodu słuchowego. Problemy zaczynają się, gdy próbujemy ingerować w ten naturalny proces. Używanie patyczków higienicznych do wnętrza ucha jest jednym z najczęstszych błędów. Patyczki nie tylko nie czyszczą, ale wpychają woskowinę głębiej, co może prowadzić do powstawania czopów woskowinowych, podrażnień delikatnej skóry przewodu słuchowego, a nawet bólu, gdy woskowina z krwią przyrośnie lub wrośnie w naskórek.
Zagrożenia wilgoci i urazów
Wilgoć, zwłaszcza w połączeniu z niewłaściwą higieną, może prowadzić do infekcji. Profesor Skarżyński ostrzega przed sytuacjami, kiedy po kąpieli w jeziorze czy morzu od razu zakładamy słuchawki. Wilgotna woskowina może spęcznieć i przyczynić się do rozwoju infekcji.
„Często jest tak, że może to być reakcja na przykład zanieczyszczoną wodę na Mazurach często się tak zdarza, że pacjenci zgłaszają się właśnie, że pływali w jeziorze i nie są w stanie osiągnąć czystości” – dodaje prof. Skarżyński, wskazując na pałeczkę ropy błękitnej jako nieprzyjemną bakterię.

Urazy spowodowane wkładaniem do ucha przedmiotów takich jak spinacze, długopisy czy ołówki są również poważnym zagrożeniem, mogącym prowadzić do przebicia błony bębenkowej, a nawet uszkodzenia kosteczek słuchowych. Przeczytaj: Co słychać w medycynie związanej ze słuchem?
Świecowanie uszu – kategoryczne „nie”
Jedną z najbardziej niebezpiecznych metod, przed którą prof. Skarżyński kategorycznie przestrzega, jest świecowanie uszu. Choć może wydawać się bezinwazyjne, skutki mogą być tragiczne.
„Świecowanie uszu, przeprowadzane w sposób nieprawidłowy, ale też jak ktoś nadprawidłowo prowadzi, i teraz mniej, ale kiedyś było więcej takich pacjentów rzeczywiście po wakacjach, no powoduje to, że może dojść do perforacji błony bębenkowej, i ma wtedy problem na lata” – podkreśla prof. Skarżyński.

Uszkodzenia te bywają tak poważne, że wymagają wielokrotnych zabiegów operacyjnych i mogą prowadzić do trwałych blizn, porównywalnych z oparzeniami chemicznymi. Zamiast ryzykownych metod, należy korzystać z przebadanych preparatów dostępnych w aptece i zawsze konsultować się z farmaceutą lub lekarzem. Przeczytaj: Zatkany nos, niedosłuch? Tak może zaczynać się rak gardła





































