Czy to już współuzależnienie? Ekspertka wyjaśnia, kiedy warto szukać pomocy

Kiedy myślimy o uzależnieniu, zwykle w centrum uwagi staje osoba, która sięga po alkohol czy inne substancje. Rzadziej jednak dostrzegamy dramat, jaki rozgrywa się tuż obok — w życiu partnerów, dzieci i bliskich, którzy codziennie mierzą się z niepewnością, lękiem i poczuciem bezradności. To właśnie oni, próbując "ratować” ukochaną osobę, często sami zatracają siebie, rezygnują z własnych potrzeb i stopniowo tracą siły do życia.
O tym, czym jest współuzależnienie, jakie niesie konsekwencje i jak można odnaleźć drogę do odzyskania siebie, rozmawiamy z psycholożką Dorotą Kubiak.
W cieniu uzależnienia – życie i wyzwania osób współuzależnionych
Problem współuzależnienia często pozostaje w cieniu. Często łatwiej nam dostrzec trudności osoby uzależnionej niż cierpienie jej bliskich. To oni zazwyczaj w milczeniu niosą ogromny ciężar, próbując ratować partnera, ukrywać prawdę przed dziećmi czy otoczeniem i utrzymać pozory normalności, choć sami coraz bardziej zatracają własne potrzeby i granice. Życie w takiej relacji to codzienny stres, poczucie niepewności i przewlekłe napięcie, które prowadzą do wyniszczenia psychicznego i fizycznego. Współuzależnienie sprawia, że osoby te często czują się winne, bezsilne i pozbawione prawa do troski o siebie.
Współuzależnienie to problem, o którym wciąż mówi się za mało, choć dotyka ogromnej liczby osób żyjących w cieniu uzależnienia bliskich. Właśnie tę trudną i bolesną tematykę poruszyła w rozmowie z naszym portalem psycholożka Dorota Kubiak — pracująca w nurcie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (TSR), prowadząca własną praktykę, współpracująca z Centrum CBT, a doświadczenie zdobywająca m.in. podczas stażu klinicznego w Niebieskiej Linii, gdzie pracowała z osobami doświadczającymi przemocy, uzależnionymi i współuzależnionymi.
Proszę powiedzieć: czym właściwie jest współuzależnienie? Czy można je traktować jako rodzaj „choroby” albo mechanizmu, który podobnie jak samo uzależnienie wymaga pomocy specjalisty?
Współuzależnienie to nie jest choroba w sensie medycznym, ale raczej zespół mechanizmów psychologicznych i zachowań, które rozwijają się w bliskiej relacji z osobą uzależnioną. To próby dostosowania się do trudnej sytuacji – najczęściej poprzez kontrolowanie, ratowanie czy poświęcanie siebie – które z czasem stają się źródłem cierpienia. Tak, jak uzależnienie wymaga pomocy, tak współuzależnienie również wymaga wsparcia specjalisty, bo samo „zaciskanie zębów” czy nadzieja, że „jakoś to będzie”, zwykle nie przynosi ulgi ani nic nie zmienia w życiu osoby doświadczającej tego typu trudności.
Jak wygląda codzienność u boku osoby uzależnionej? Jakie trudności najczęściej przeżywają partnerzy, dzieci, inni bliscy?
Codzienność jest nieprzewidywalna i niebezpieczna. Osoby bliskie żyją w ciągłym napięciu i stresie – nie wiedzą, czy partner wróci do domu trzeźwy, czy będzie awantura, czy trzeba będzie ukrywać problem przed dziećmi czy rodziną. To ogromne obciążenie emocjonalne, które odbiera poczucie bezpieczeństwa, sprawczości i wartości. Dzieci często dorastają w atmosferze chaosu, wstydu i milczenia. Partnerzy z kolei doświadczają pewnego rodzaju rozdarcia – z jednej strony chcą pomóc, z drugiej – brakuje im sił. Terapia wspiera osoby współuzależnione w tym trudnym czasie, kiedy pojawia się strach, wstyd i poczucie winy, stres czy bezradność, tak by nie pozostawały same ze swoim cierpieniem. Wspólnie budujemy ścieżki rozwiązań. Budujemy poczucie wartości, moc sprawczą, asertywne dbanie, komunikowanie i zaspokajanie swoich potrzeb. Sięgamy czasem do głębokich schematów wyniesionych z dzieciństwa i przekonań na temat własnej osoby.
W jaki sposób uzależnienie jednego członka rodziny wpływa na atmosferę w domu i poczucie bezpieczeństwa najbliższych?
Uzależnienie zawsze wprowadza napięcie i destabilizację. Atmosfera w domu staje się pełna lęku, niepewności i ukrywania problemów. Bliscy często funkcjonują jak „na polu minowym” – starają się przewidzieć wybuchy złości, unikają konfliktów, podporządkowują się sytuacji. Poczucie bezpieczeństwa, które jest podstawową potrzebą w rodzinie, zostaje poważnie naruszone. Dzieci dorastają w poza bezpiecznej atmosferze, gdzie nie mogą liczyć na ochronę i wsparcie dorosłej, dojrzałej osoby. Brakuje im przestrzeni na beztroskę, zabawę czy popełnianie błędów, które są naturalnym elementem rozwoju. Zbyt wcześnie wchodzą w rolę dorosłych – ratowników, odpowiedzialnych za utrzymanie rodzinnego systemu, za ratowanie bezradnego rodzica czy „sprzątanie” skutków picia. Na przestrzeni lat opisano charakterystyczne trudności dorosłych osób wychowanych w takich domach, znane pod pojęciem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików).
Czy osoby współuzależnione mają tendencję do rezygnowania z własnych potrzeb, by skupić się na „ratowaniu” bliskiej osoby?
Tak, to bardzo częsty schemat. Osoba współuzależniona koncentruje swoją energię na partnerze: pilnuje go, zasłania przed innymi, tłumaczy, dba o to, by funkcjonował jako tako w pracy czy w rodzinie. W tym procesie jej własne potrzeby – odpoczynek, rozwój, relacje społeczne – schodzą na dalszy plan. Z czasem taka rezygnacja prowadzi do poczucia pustki i utraty siebie. Zaniedbania własnych potrzeb, granic, poczucia wartości i ważności mogą z kolei przerodzić się w wyuczoną bezradność, która dodatkowo utrwala trudną sytuację i odbiera nadzieję na zmianę.
Jak takie życie odbija się na zdrowiu psychicznym?
Pojawiają się objawy depresji, chronicznego stresu, poczucie bezsilności i niskiej wartości. Osoby współuzależnione często mają problemy ze snem, odczuwają lęk, a także wstyd, że nie potrafią „naprawić” partnera czy rodziny. To poczucie winy i odpowiedzialności za wszystko bywa przytłaczające. Mogą pojawić się również objawy somatyczne, ponieważ osoby te często nie czują się bezpieczne, aby wyrażać swoje potrzeby i emocje wprost. Skutkiem wyuczonej bezradności może być także sięganie po alkohol lub inne formy kompensacji, co dodatkowo utrudnia radzenie sobie z trudną sytuacją.
Czy konsekwencje współuzależnienia mogą być widoczne także w ciele, np. w postaci przewlekłego stresu, napięć, innych objawów?
Zdecydowanie tak. Przewlekły stres przekłada się na ciało – mogą występować napięcia mięśniowe, bóle głowy, problemy żołądkowe, obniżona odporność. Organizm funkcjonuje w stanie gotowości, jakby wciąż spodziewał się zagrożenia, co prowadzi do wyczerpania i psychosomatycznych objawów. To taki chroniczny stan „walki i ucieczki”, podczas którego organizm nadmiernie się eksploatuje, a gospodarka hormonalna ulega zaburzeniom, co może wpływać na powstawanie różnych chorób. Ciało i umysł są ze sobą nierozerwalnie powiązane – zaburzenia w jednej sferze życia rzutują na inne, w tym na zdrowie fizyczne. Długotrwałe życie w atmosferze współuzależnienia, przewlekłego napięcia i tłumionych emocji odbija się więc zarówno na psychice, jak i na organizmie.
Dlaczego tak często osoby współuzależnione trwają w relacjach, które są dla nich bardzo niszczące?
Przede wszystkim dlatego, że wierzą, że „miłość wszystko zwycięży” i że partner się zmieni dzięki ich wsparciu, wchodzą w rolę ratownika, którą niejednokrotnie wynieśli z dzieciństwa. Nierzadko boją się też samotności, oceny społecznej czy tego, jak poradzą sobie finansowo. Do tego dochodzi mechanizm wstydu – przyznanie się do problemu bywa trudne. Często mają również utrwalone schematy z dzieciństwa, takie jak poczucie, że „nie zasługuję na nic lepszego” lub „nic dobrego mnie w życiu nie spotka”. Niskie poczucie własnej wartości i wyuczona bezradność – przekonanie, że „nie poradzę sobie sama” – utrudniają odejście z toksycznej relacji. Dorastanie w kulturze, w której stawia się potrzeby innych nad własne i gdzie rodzina jest uważana za nierozerwalną ponad wszystko, dodatkowo wzmacnia te mechanizmy.
Czy zdarza się, że w kolejnych związkach powielają podobny schemat?
Tak, niestety często tak bywa. Jeśli osoba nie przepracuje swoich wzorców, może nieświadomie wybierać kolejnych partnerów, którzy również są uzależnieni lub w inny sposób wymagają „ratowania”. To efekt nieuświadomionych schematów relacyjnych. Na terapii przyglądamy się tym schematom, wspólnie budujemy poczucie własnej wartości, uczymy się stawiania granic i uświadamiamy sobie potrzeby klienta. Dostrzegamy jego mocne strony i wartości oraz formy radzenia sobie z trudnościami, a następnie uczymy, jak te umiejętności można wykorzystać w budowaniu preferowanej, bezpiecznej dla siebie przyszłości.
Od czego można zacząć proces odzyskiwania swojego życia i poczucia sprawczości?
Proces warto rozpocząć od zauważenia, że moje potrzeby są równie ważne jak potrzeby innych. To bywa trudne, bo osoby współuzależnione często całe życie stawiały siebie na drugim planie. Pierwszym krokiem może być rozmowa ze specjalistą, ale także małe codzienne działania – np. zadbanie o odpoczynek, spotkanie z zaufaną osobą czy powiedzenie „nie”. Ważne jest również dostrzeganie swoich mocnych stron – tego, co udało się w życiu osiągnąć, z czym sobie poradziłem/poradziłam i jak te umiejętności można wykorzystać do radzenia sobie z trudnościami, które pojawiają się w tym momencie. To pozwala spojrzeć na siebie bardziej przychylnym okiem i znaleźć w sobie moc potrzebną do budowania życia na własnych zasadach.
Jaką rolę odgrywa psychoterapia w wychodzeniu ze współuzależnienia?
Psychoterapia daje przestrzeń, by zobaczyć siebie poza rolą „ratownika”. Pomaga nazwać własne potrzeby, odbudować granice, odzyskać poczucie wpływu na swoje życie. W nurcie TSR pracujemy nad zasobami klienta i szukamy rozwiązań, które pozwalają krok po kroku odzyskiwać sprawczość i nadzieję. Budować preferowaną przyszłość.
Co bywa najtrudniejsze w procesie zmiany? A co daje osobom współuzależnionym najwięcej nadziei i siły do walki o siebie?
Najtrudniejsze jest przełamanie poczucia winy i przekonania, że „muszę ratować partnera za wszelką cenę”. Nadzieję daje doświadczenie, że można żyć inaczej – że małe kroki w stronę dbania o siebie naprawdę przynoszą ulgę i że mamy do tego
pełne prawo. Ogromnym źródłem siły są także grupy wsparcia i kontakt z osobami, które przeszły podobną drogę. Nadzieję i motywację daje również wyznaczenie celu – dla każdego może oznaczać coś innego, ważne, żeby był zgodny z jego własnymi potrzebami. Dla jednej osoby celem może być dobre, spokojne i pełne miłości życie dla dzieci, dla innej – zadbanie o własne zdrowie, a dla jeszcze innej – szczęśliwe życie, na które zasługuje. Na terapii definiujemy ten cel wspólnie, co pomaga skupić się na własnej drodze do zmiany.
Na koniec chciałabym zapytać jeszcze, jaką jedną, najważniejszą radę dałaby Pani osobie, która dziś żyje u boku partnera uzależnionego i zaczyna czuć, że sama się w tym gubi?
Najważniejsze: nie jesteś sama i masz prawo szukać pomocy. Twoje życie i Twoje potrzeby są równie ważne jak życie i potrzeby bliskiej osoby. Sięgnięcie po wsparcie – czy to u psychologa, czy w grupie samopomocowej – jest pierwszym krokiem do odzyskania siebie. Warto zadbać o siebie i swoje potrzeby, nie tkwić w problemie, lecz szukać alternatyw i rozwiązań, które pozwolą Ci budować życie zgodne z Twoimi wartościami i bezpieczeństwem.





































