POChP: choroba, w której walczy się o oddech
Dostęp do rehabilitacji pulmonologicznej, łatwiejszy dostęp do specjalistów na każdym etapie choroby oraz profilaktyka, która jest skuteczna, a nie tylko na papierze – o to apelują pacjenci z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP). Chorzy, ich opiekunowie i lekarze podkreślają, że system wciąż nie nadąża za potrzebami pacjentów, którzy w walce o własny oddech, nie mają sił i możliwości, by walczyć o swoje.
- POChP dotyka 2 mln Polaków i jest trzecią przyczyną zgonów, lecz z powodu rzadkiego wykonywania spirometrii często diagnozowana jest zbyt późno
- System opieki jest niewydolny: pacjenci nie mają dostępu do rehabilitacji pulmonologicznej (tylko 20 ośrodków w kraju) i czekają w długich kolejkach do specjalistów
- Szansą dla chorych są nowoczesne leki biologiczne i trójskładnikowe, które hamują postęp choroby i zmniejszają ryzyko groźnych dla życia zaostrzeń
Choroba rozpoznawana zbyt późno
POChP stanowi trzecią, po chorobach układu krążenia i nowotworach przyczyną śmierci na świecie. Jednak Polacy nie znają jej, nie wiedzą też, co oznacza skrót POChP i co jest przyczyną choroby. O ile można uderzyć się w pierś, że nazwa ze słowem „obturacyjna” jest po prostu trudna do wymówienia i zapamiętania, o tyle przyczyny pojawienia się tej choroby każdy z nas powinien umieć wymienić. Bo głównym powodem jest palenie papierosów, tak wciąż popularne w naszym kraju. Jednak to, że ktoś nie pali, wcale nie oznacza, że nie jest narażony na POChP, bowiem kolejną przyczyną choroby jest zanieczyszczenie powietrza, a tego już uniknąć się nie da. Każdy przecież musi oddychać, a wyboru, czym oddycha, zwykle nie ma. Dlatego POChP pozostaje jedną z najczęstszych chorób przewlekłych w Polsce. Według dr n. med. Małgorzaty Czajkowskiej-Malinowskiej jest to dziś druga po nadciśnieniu tętniczym najczęstsza choroba przewlekła, a „choruje na nią co dziesiąty Polak po 30. roku życia”. Rzesza walczących o oddech to 2 miliony pacjentów. Mimo takiej powszechności POChP wciąż jest diagnozowana zbyt późno.
Dlaczego POChP należy się przejąć?
To choroba, która odbiera oddech, bo uszkadza płuca i w trakcie przebiegu ogranicza możliwość oddychania. Pod skrótem POChP kryją się dwie choroby, czyli rozedma płuc i przewlekłe zapalenie oskrzeli. Obie te choroby zapalne sprawiają, że płuca tracą elastyczność, a pęcherzyki płucne odpowiedzialne za wymianę tlenu ulegają zniszczeniu. Ściany dróg oddechowych grubieją i toczy się w nich cały czas stan zapalny. Dodatkowo w oskrzelach gromadzi się duża ilość śluzu, który zaczyna je zatykać. Powierzchnia, która służy do wymiany tlenowej się kurczy. Pacjent próbuje odkrztuszać wydzielinę, co jest bardzo trudne, pojawia się uporczywy kaszel, duszność przy czynnościach, które nie wiążą się ze znacznym wysiłkiem. Świszczący oddech i uczucie ucisku w klatce piersiowej to już sygnały alarmujące. Zmiany w płucach są nieodwracalne. Dodatkowo te uszkodzenia prowadzą do powikłań w innych narządach: sercu, mózgu, nerkach.
Jak rozpoznać POChP?
Podstawowym badaniem jest spirometria. To proste badanie, polegające na tym, że nabiera się powietrze do płuc, a potem powoli się je wydycha. Test sprawdza, jaką pojemność mają płuca. Jeśli przepływ powietrza jest ograniczony, można podejrzewać obturację oskrzeli, za którą odpowiedzialne jest ich zwężenie, pogrubienie ich ściany albo zaleganie gęstej wydzieliny.
– Rozpoznajemy POChP wtedy, gdy choroba jest już zaawansowana. Tymczasem tylko 60% pacjentów z postawioną diagnozą miało wykonaną spirometrię - zwraca uwagę dr n. med. Małgorzata Czajkowska-Malinowska, konsultant krajowa w dziedzinie chorób płuc i prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc. - A jeśli nie wykonamy spirometrii, to na jakiej podstawie stawiamy diagnozę i wydajemy leki? - pyta retorycznie.
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że obecnie badanie to w POZ wykonuje się jedynie u pacjentów aktywnie palących, i to bez próby rozkurczowej, która jest niezbędna do potwierdzenia nieodwracalnej obturacji. To, jak podkreśla dr Czajkowska-Malinowska, prowadzi do opóźnień w diagnostyce i terapii.
– Lecząc płuca, leczymy serce i mózg – przypomina prof. Czajkowska-Malinowska, wskazując, że w przypadku POChP nie da się rozgraniczyć leczenia konkretnych narządów, bo gdy brakuje tlenu w organizmie, cierpią najważniejsze narządy. Zwiększone jest ryzyko zawału, udaru i niewydolności nerek. Zatem brak wczesnego rozpoznania oznacza nie tylko progresję duszności, ale także wzrost ryzyka powikłań sercowo-naczyniowych. - Już jedno zaostrzenie POChP czterokrotnie zwiększa ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych w ciągu 30 dni, a ciężkie zaostrzenia podnoszą je nawet dziesięciokrotnie i utrzymują to ryzyko do roku – wylicza ekspertka.
Jak się leczy POChP? Czas na wagę złota
Szybkie rozpoczęcie leczenia zwiększa szansę na uniknięcie zaostrzeń. Należy je wdrożyć zaraz po ustaleniu diagnozy, by spowolnić rozwój choroby, czyli zapobiega się pogorszeniu funkcji płuc. Leczenie ma na celu nie tylko złagodzenia objawów, ale poprawia się jakość życia pacjentów i zapobiega przedwczesnej śmierci. W terapii stosuje się w większości leki wziewne, które mają za zadanie rozszerzyć oskrzela. Pierwszym krokiem jest zwykle terapia dwuskładnikowa (LABA/LAMA), która pomaga rozszerzyć oskrzela i ułatwia codzienne oddychanie. U wielu pacjentów to ona przynosi wyraźną poprawę. Dobiera ją indywidualnie lekarz. Czasem konieczne jest włączenie leków przeciwzapalnych. Dostępne są również inhalatory trójskładnikowe, łączące trzy leki w jednym urządzeniu. Później, gdy choroba jest już bardziej zaawansowana, do terapii włącza się glikokortykosteroidy, antybiotyki oraz tlenoterapię. Aktualnie możliwa jest także podwójna terapia wziewna, łącząca trzy leki w inhalatorze. Stała się ona w ostatnich latach jednym z najważniejszych osiągnięć w leczeniu tej choroby. Stosuje się ją u osób, które mimo leczenia dwoma lekami nadal doświadczają zaostrzeń. Badania pokazują, że taka trójskładnikowa terapia znacząco zmniejsza ryzyko kolejnych epizodów pogorszenia, stabilizuje przebieg choroby i poprawia jakość życia.
Przełom w leczeniu. Lek biologiczny zmienia terapię
Eozynofile to składniki krwi, na które niewielu z nas zwraca uwagę. Ale to ich ilość we krwi jest ważną informacją dla lekarzy, leczących POChP. U pacjentów z POChP, którzy mają podwyższoną ilość eozynofilii można podejrzewać przewagę zapalenia typu 2. Mają oni większe ryzyko zaostrzeń. Ale dla tej grupy jest lek biologiczny, zarejestrowany w leczeniu POChP. To jedno z przeciwciał monoklonalnych, blokujący receptor dla interleukiny 4 i 13. Zmniejsza on w oskrzelach aktywność eozynofilów, które odpowiadają za wywoływanie zapalenia typu 2. Zmniejszając aktywność eozynofilii w oskrzelach, lek ogranicza możliwość zaostrzeń.
O co chodzi z tymi zaostrzeniami?
Zaostrzenia sprawiają, że i tak uciążliwe objawy choroby się nasilają. Zaostrzenia zwiększają też ryzyko pojawienia się zawału czy udaru, a więc realnie zagrażają życiu. Pojawia się jeszcze większa duszność, bo jak podkreśla dr Czajkowska- Malinowska, duszność w trakcie leczenia nie znika całkowicie. Kaszel staje się silniejszy, a wydzielina, którą pacjent odkrztusza zmienia kolor i objętość. To wszystko są oznaki gorszej pracy płuc. Takie zaostrzenia są najgroźniejszą częścią choroby. Trwają 7-10 dni. Lekarz rodzinny może sobie z nimi nie poradzić, co oznacza, że chorzy na POChP powinni mieć możliwość szybkiej konsultacji u specjalisty pulmonologa. Pan Ireneusz Antosiewicz, pacjent chorujący od 20 lat na POChP mówi jednak, że sytuacja z dostępem do lekarza specjalisty pogarsza się z roku na rok. Jeszcze kilka lat temu na konsultację czekał trzy miesiące, dziś jest to rok oczekiwania w Warszawie. Co czeka zatem pacjenta, który właśnie ma zaostrzenie? Najczęściej są to podanie antybiotyku i pobyt w szpitalu. Jednak trzeba pamiętać, że każda infekcja zostawia trwały ślad w płucach, które nie odzyskują już dobrej formy.
Brak rehabilitacji i wsparcia psychologicznego
Najczęściej wskazywany problem pacjentów to brak dostępu do rehabilitacji pulmonologicznej, która jak przypominają eksperci jest niezwykle istotnym elementem terapii POChP. Tymczasem w Polsce działa jedynie ok. 20 ośrodków rehabilitacji. Mają zapewnić rehabilitację dla dwóch milionów chorych.
– Rehabilitacja powinna być standardem. To właśnie ona poprawia tolerancję wysiłku, zmniejsza duszność, a nawet obniża ryzyko hospitalizacji. Tego w Polsce zwyczajnie nie ma – podkreśla prof. Paweł Śliwiński, kierownik II Kliniki Chorób Płuc w Warszawie.
Poprawa możliwości oddechowych wpływa na to, jak funkcjonuje ciało. Im lepszy jest transport tlenu do tkanek, tym lepiej one funkcjonują. Zatem każdy oddech jest tu na wagę złota. Ale pojawia się tu jeszcze jeden aspekt – psychologiczny. Płytki oddech, duszność, to pogorszenie się także stanu psychicznego. Związane jest to z poczuciem bezpieczeństwa.
– Aż 35-40% chorych ma objawy lęku i depresji. Objawy utrzymują się mimo leczenia, bo duszność nie ustąpi całkowicie – zaznacza dr Czajkowska-Malinowska. – Pacjenci męczą się podczas ubierania, mycia, jedzenia, a nawet rozmowy telefonicznej.
Kampania edukacyjna wspiera chorych
Jak zauważa dr Czajkowska-Malinowska, człowiek z dusznością nie jest w stanie być swoim rzecznikiem. – Pacjent, który walczy o oddech, nie pójdzie do urzędu walczyć o zniżki czy pomoc. A system nie daje mu taryfy ulgowej – dodaje. - Pacjenci z POChP nie mają np. prawa do bezpłatnego transportu medycznego, jeśli nie spełniają kryterium choroby narządu ruchu – mimo że wielokrotnie nie są w stanie przejść kilku kroków.
– Panika to uczucie, które pojawia się, kiedy brakuje tlenu. Nie wie się, jaką pozycję przyjąć, by zaczerpnąć oddech – mówi pan Ireneusz. Wskazuje, że między leczeniem szpitalnym a domową tlenoterapią nie istnieją żadne formy wsparcia. - Jest tylko tlenoterapia i szpital. Nie ma nic pośredniego – żali się pan Ireneusz.
Dr Czajkowska-Malinowska przypomina, że 10% pacjentów umiera po ciężkim zaostrzeniu. Mimo to społeczna świadomość choroby pozostaje minimalna, a zaostrzenia POChP w debacie publicznej wzbudzają o wiele mniej emocji niż zawał czy udar.
Priorytety w polityce zdrowia publicznego
Eksperci wymieniają trzy strategiczne obszary, które powinny stać się priorytetem polityki zdrowotnej: rehabilitacja, dostęp do specjalistów oraz profilaktyka chorób odtytoniowych i zakaźnych.
– Powinniśmy edukować już dzieci w szkole podstawowej, by nie sięgały po papierosy i e-papierosy. Bez tego za kilkadziesiąt lat skala POChP nie zmaleje – ostrzega prof. Śliwiński. Jak dodaje, e-papierosy nie są bezpieczne: – Może zawierają mniej szkodliwych substancji, ale nadal tworzą nawyk palenia.
Zwiększaniu świadomości POChP ma służyć kampania edukacyjna „Wdech-Wydech”, organizowana przez Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej wraz z organizacjami pacjenckimi. Kampania przypomina o czynnikach ryzyka, które warto ograniczać oraz że POChP nie musi prowadzić do niepełnosprawności, pod warunkiem, że system zapewni pacjentom to, czego potrzebują najbardziej.