Podatek wojenny: ile zapłacimy i czy wystarczy na ochronę zdrowia?

Pomysł czasowego "podatku wojennego" rozbudza emocje wśród polityków i budzi obawy podatników. Tymczasem w cieniu dyskusji o nowych daninach pojawia się inne pytanie: jak w przypadku konfliktu zbrojnego sfinansować ochronę zdrowia, której potrzeby rosną szybciej niż wydatki na amunicję.
- Podatek wojenny – planowana danina majątkowa i cięcia w transferach socjalnych mają sfinansować wzrost wydatków na obronność, sięgających 5 proc. PKB
- Wydatki na zdrowie w czasie wojny – doświadczenia Ukrainy pokazują, że koszty ochrony zdrowia gwałtownie rosną, a dostęp do świadczeń medycznych jest poważnie ograniczony
- Konieczne przygotowania – eksperci apelują o utworzenie Funduszu Medycyny Kryzysowej i rozwój telemedycyny, by zapewnić ciągłość leczenia w razie konfliktu zbrojnego
Podatek wojenny – nowy plan rządu
Kontrowersyjny podatek majątkowy na cele obronne może obowiązywać nawet przez pięć lat. Polska już teraz przeznacza 8,1 proc. PKB na ochronę zdrowia, ale w przypadku wojny koszty rosną o kolejne miliardy złotych.
Doświadczenia Ukrainy pokazują, że 15,7 proc. obywateli miało utrudniony dostęp do lekarza, a wiele zabiegów planowych zostało wstrzymanych.
Ludwik Kotecki z Rady Polityki Pieniężnej proponuje wprowadzenie podatku wojennego – jednorazowej daniny od majątku oraz czasowe ograniczenie transferów socjalnych (np. 800 plus), by utrzymać rekordowe 5 proc. PKB na obronność.
Polska należy do krajów o relatywnie niskich podatkach przy wysokich wydatkach socjalnych (18 proc. PKB). W sytuacji rosnącego zagrożenia militarnego, utrzymanie tej struktury bez nowych źródeł dochodu staje się coraz trudniejsze.
Koszty ochrony zdrowia w czasie wojny
GUS szacuje, że w 2024 r. Polska wydała 293,6 mld zł na ochronę zdrowia, co stanowi 8,1 proc. PKB. Tymczasem Ukraina, mimo spadku PKB, zwiększyła budżet Ministerstwa Zdrowia na 2025 r. o kolejne 6,3 mld hrywien, podnosząc wartość koszyka gwarantowanych świadczeń.
WHO i Bank Świata podkreślają, że zapewnienie dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej i leków to klucz do utrzymania spójności społecznej w czasie konfliktu.
Tymczasem:
- 15,7 proc. Ukraińców nie mogło skorzystać z pomocy medycznej z powodu zniszczeń lub braku personelu;
- 10 proc. placówek zostało czasowo zamkniętych, a 43 proc. skróciło godziny pracy;
- część zabiegów planowych została zawieszona.
Polskie szpitale już dziś zmagają się z brakami kadrowymi i długimi kolejkami. W razie wojny musiałyby stworzyć rezerwę łóżek chirurgicznych i rehabilitacyjnych, zabezpieczyć zapasy leków oraz rozbudować psychiatrię wojenną. Eksperci szacują, że wymagałoby to dodatkowych nakładów równych 1–1,5 proc. PKB rocznie, czyli tyle co roczny budżet NFZ na leczenie szpitalne.

Plany MZ na wypadek wojny
Ministerstwo Zdrowia powinno już teraz opracować listę procedur priorytetowych (np. trauma, oparzenia, dializy) oraz katalog świadczeń, które w czasie mobilizacji mogą zostać czasowo odroczone.
Warto też rozważyć utworzenie "Funduszu Medycyny Kryzysowej" z części wpływów z podatku wojennego – jego zadaniem byłoby pokrycie kosztów leków, ewakuacji pacjentów oraz wsparcia dla rannych cywilów.
Doświadczenia Ukrainy pokazują, że telemedycyna i e-recepty pozwalają ograniczyć skutki zamknięcia placówek. Konsultacje online mogą amortyzować braki kadrowe i infrastrukturalne. Czytaj także: Pierwszy taki alert RCB w historii. Operacja NATO w Polsce





































