Edukacja i zakazy. Tak zdaniem ekspertów uratujemy młodzież przed używkami

Pogarszające się zdrowie psychiczne młodzieży, niewystarczająca pomoc psychologiczna i psychiatryczna, narastająca otyłość, rosnące zagrożenie uzależnieniem od tradycyjnych używek, czyli papierosów i alkoholu, ale też od urządzeń cyfrowych – to diagnoza postawiona podczas spotkania ekspertów od zdrowia publicznego. Rozwiązania wydają się oczywiste, ale niełatwo je wprowadzić.
Na pytanie w jakiej kondycji fizycznej i psychicznej jest polska młodzież, próbowali odpowiedzieć podczas konferencji i panelu dyskusyjnego pt. „Ku wzrostowi zdrowia publicznego. Współczesne zagrożenia dla zdrowia psychicznego i fizycznego młodzieży – doświadczenia europejskie na przykładzie Szwecji. Nowoczesne metody walki z uzależnieniami”. Poseł KO Włodzisław Giziński, członek sejmowej Komisji Zdrowia, posłanka Lewicy Joanna Wicha, członkini prezydium sejmowej Komisji Zdrowia oraz Anna Dela z Fundacji Instytut Człowieka Świadomego byli zgodni co do diagnozy polskiej młodzieży, że miewa się „nie najlepiej”. Jak zauważa Anna Dela, ekspertka w zakresie zdrowia publicznego, ogromnym problemem jest pogarszające się zdrowie psychiczne młodych ludzi. W świecie pełnym kryzysów, uzależnienia oraz wpływ cyfrowego świata na dzieci i nastolatków oraz braku więzi, ten problem narasta.
Otyłość i brak ruchu – epidemia XXI wieku
Kolejnym z wyzwań, przed jakimi stajemy w kontekście dzieci i młodzieży jest coraz powszechniejsza wśród nich otyłość. Na to, że problem nadwagi wśród dzieci staje się coraz bardziej dramatyczny zwróciła również uwagę Joanna Wicha. Jak mówi, nawet tam, gdzie są wybudowane Orliki, „nie ma kto animować zajęć”, przez co przestrzenie te stoją puste, a młodzież coraz częściej sięga po smartfony zamiast po piłkę.
- Co trzecie dziecko w Polsce w wieku 7–9 lat zmaga się z otyłością – alarmuje Anna Dela. Siedzący tryb życia, niewystarczająca liczba godzin wychowania fizycznego i brak dostępu do zajęć sportowych – wymienia specjalistka. - Wszystko to wpływa na pogarszający się stan zdrowia fizycznego młodzieży.
- Według raportu Polskie Zdrowie 4.0 alkohol, papierosy, otyłość i brak ruchu są największymi zabójcami Polaków, a stan zdrowia Polaków jest tak samo zły jak stan zdrowia dzieci i młodzieży i pogarsza się – alarmuje Włodzisław Giziński.
Psychika pod presją
Rosnąca liczba przypadków kryzysów emocjonalnych i samobójstw wśród dzieci i nastolatków to kolejny powód do niepokoju. Choć – jak zauważa Włodzisław Giziński „zwiększyła się liczba psychiatrów, wzrosły nakłady na psychiatrię dzieci i młodzieży”, jednak struktura tego systemu nadal zawodzi. Opieka środowiskowa jest niedofinansowana, a większość specjalistów przyjmuje prywatnie za wysokie stawki, co sprawia, że w systemie finansowanym przez państwo brakuje wciąż specjalistów.
- Wiele dzieci nadal wstydzi się tego, by pójść do psychologa – dodaje Wicha, wskazując na kulturowe bariery i brak edukacji zdrowotnej w szkołach. Światełkiem w tunelu ma być zapowiedziany przez Ministerstwo Edukacji pilotażowy program wsparcia rówieśniczego w 200 szkołach oraz rozpoczynające się wkrótce szkolenia związane z kryzysem emocjonalnym i samobójstwami dla 30 tysięcy nauczycieli – wymienia posłanka Lewicy.
Smartfon – wróg czy sprzymierzeniec?
Dzieci korzystają ze smartfonów średnio 5 godzin dziennie w tygodniu i nawet 6 godzin w weekendy. To alarmujące dane NASK, które powinny skłonić do refleksji, jak wiele niekontrolowanych informacji otrzymują dzieci w przestrzeni cyfrowej, a które wpływają na ich zdrowie psychiczne.
- To jest ogrom niekontrolowanych informacji, które docierają do dzieci – ostrzega Giziński. Choć pojawiają się pomysły zakazu korzystania z telefonów w szkołach, Joanna Wicha jest sceptyczna wobec takiego ruchu.
- Jak coś jest zakazane, to chętniej po to sięgamy – mówi posłanka Lewicy i rekomenduje więcej edukacji w temacie korzystania z urządzeń cyfrowych zamiast zakazów.
Używki – rosnące zagrożenie
Eksperci przy okazji dyskusji o zdrowiu psychicznym i fizycznym młodzieży nie mogli nie wspomnieć o destrukcyjnej roli używek, czyli papierosów i alkoholu, a także nowatorskich wyrobów nikotynowych, w tym e-papierosów, podgrzewaczy tytoniu oraz woreczków nikotynowych. Jak wskazywali mimo wprowadzanych w ostatnim czasie zakazów - ich popularność rośnie, a zdobycie ich przez młodzież nie jest problemem.
- Młody człowiek będzie próbował sięgać po różne zakazane substancje. Pytanie, czy sięga, bo reguluje swoje emocje, czy z ciekawości, jak większość nastolatków. Legislacja ma tu znaczenie, ale nie zawsze zakazy. W dodatku, nie egzekwujemy tych zakazów. Większość młodych może kupić alkohol czy produkty z nikotyną mimo zakazów. – mówi Anna Dela. – Dobrym wyjściem jest bezwzględne okazywanie dowodu osobistego niezależnie, czy ktoś, kto chce kupić alkohol czy wyroby tytoniowe ma 12, 21 czy 80 lat. Wtedy mielibyśmy większe sukcesy na tym polu. Jeśli chodzi o dzieci młodzież to polska legislacja jest na wysokim poziomie, jednak większość młodych może kupić alkohol czy produkty z nikotyną mimo zakazów. Brakuje egzekwowania prawa, a reklama używek – szczególnie w cyberprzestrzeni – wciąż jest powszechna – dodaje ekspertka.
Joanna Wicha mówi wprost:
- Papierosów elektronicznych jednorazowych w ogóle nie powinno być w sprzedaży – uważa.
Przestrzeganie zakazów dla młodzieży to klucz do sukcesu
- Wiemy, że nikotyna jest substancją silnie uzależniającą. W związku z tym do 18. roku życia, wszelkie produkty związane z nikotyną, z tytoniem powinny być zakazane – podkreśla Anna Dela z Fundacji Instytut Człowieka Świadomego. - Młodzież sięga po produkty nikotynowe i nie ma z tym problemu. W związku z tym należy skupić się na tym, żeby zakazy, które zostaną lub już są wprowadzone, były w pełni egzekwowane. Oczywiście pewne zakazy muszą być. Mówię tutaj nawet chociażby o zakazie smaków i aromatów w podgrzewaczach tytoniu, które są narzucone dyrektywą unijną. Było to wynikiem tego, że przebadano, że aromaty są podgrzewane do wysokiej temperatury, w tradycyjnych papierosach i podgrzewaczach tytoniu, i nie są obojętne dla naszego organizmu – mówi Anna Dela.
Jak podkreśla specjalistka zdrowia publicznego, wprowadzanie zakazów, a nie mądrej polityki antynikotynowej, nigdy nie będzie skuteczne. Wspomina, że zakazy nie były trafionym pomysłem w Nowej Zelandii, Australii czy Belgii.
- Australia przy niektórych została, z części też się wycofała ze względu na to, że zaczęła się rozprzestrzeniać szara strefa – dodaje ekspertka.
Woreczki nikotynowe ze smakiem, tak czy nie?
Dyskusja wywiązała się przy woreczkach nikotynowych. Anna Dela stoi na stanowisku, że mogą one być alternatywą dla tradycyjnych papierosów, bo nie zawierają substancji przyczyniających się do powstawania nowotworu płuc. Można je wykorzystać jako substytut podawania nikotyny dla osób uzależnionych i traktować, jak nikotynową terapię zastępczą. Dodawanie do nich aromatów smakowych powinno nadal być możliwe, by uzależnieni od nikotyny chętniej po nie sięgali zamiast po papierosy. Przeciwnego zdania jest Joanna Wicha.
- Jestem za tym, żeby były saszetki nikotynowe. Ale niech będą w aptece na receptę. Jeśli będą w szerokim dostępie, dzieci będą je zdobywać – ripostuje Wicha. – Przyjmując ustawę zakazującą obrotu jednorazowych e-papierosów, nie zakazaliśmy saszetek nikotynowych. Dla dzieci, które sięgają po taki wyrób to ogromne zagrożenie – alarmuje posłanka Wicha. – Dziecko wkłada pod dziąsło coś, z czego uwalnia się ogrom nikotyny, nawet 20 mg. W tradycyjnym papierosie jest 8-10 mg. Jeśli chodzi o smakowe woreczki nikotynowe to powinny być zakazane, te bezsmakowe są uważane za paskudztwo.
- Wprowadzane na rynek wyroby np. woreczki nikotynowe powinny być przebadane i sprawdzone pod kątem wszelkich innych narzuconych przez Ministerstwo Zdrowia wytycznych – podkreśla Anna Dela.
Szwedzi mniej palą, skąd u nich taka rewolucja?
W Szwecji palaczy jest 5 proc., w Polsce 27 proc. Eksperci zastanawiali się, skąd taka różnica, która owocuje m.in. niższymi liczbami chorujących na raka płuc.
- Mamy jeszcze niską świadomość społeczną, że nikotynizm to uzależnienia i choroba. Dlatego redukcja szkód jest o tyle ważna, że przynajmniej zmniejszamy ryzyko zachorowania na raka płuc – mówi Anna Dela. - Powinniśmy patrzeć z punktu widzenia szeroko rozumianego zdrowia publicznego i tego, jakie to korzyści przyniesie.
- Palenie tytoniu jest tym częstsze im biedniejsi są ludzie. A ludzie w Szwecji szanują swoje zdrowie. – podkreśla Włodzisław Giziński.- Od Szwedów różnimy się poziomem szacunku do państwowości, Szwedzi uznają, że jeśli państwo tak chce, to chce dobrze. Proszę wziąć pod uwagę w kontekście nikotyny, że wiele tętniaków powstaje z powodu wprowadzania nikotyny do organizmu.
Szwecja wolna od dymu papierosowego
- Szwecja nie jest krajem wolnym od nikotynizmu, ale od dymu tytoniowego – mówi Anna Dela. – W Szwecji są restrykcyjne zakazy sprzedaży takich wyrobów dla dzieci młodzieży, opakowania tych wyrobów są nieatrakcyjne, wprowadzili politykę fiskalną zależną od szkodliwości produktu, uznając że tradycyjne papierosy są najbardziej szkodliwe. Niższą akcyzą opodatkowali podgrzewacze tytoniu, e-papierosy ze względu na to, że mają liquid, a nie zawartość tytoniu. Szwecja za najmniej szkodliwe uznała snus (z tytoniem), u nas są to woreczki nikotynowe bez tytoniu, ale z czystą nikotyną. Wiemy, że os snusu pojawiają się nowotwory jamy ustnej ze względu na tytoń do żucia. Jeśli chodzi o woreczki nikotynowe nie ma takiego wpływu, a nikotyna nie jest kancerogenna. Przy woreczkach to wyeliminowano. Nikotynowa terapia zastępcza też ma smak mentolowy czy owocowy, a jeden wiceministrów zdrowia powiedział nawet, że smaki w NTZ są pożądane, by ludzie chcieli z nich korzystać – mówi Anna Dela i dodaje - W Polsce mamy duże zagrożenie ze strony jednorazowych e-papierosów, bo nie znamy ich składu.
Ekspertka podkreśla, że szwedzkiej walce z nikotynizmem snus odegrał dużą rolę, podobnie jak mogą ją odegrać u nas woreczki nikotynowe.
- To nie jest walka stricte z nikotynizmem, ale te woreczki mogą pomagać odchodzić od nikotyny. – dodaje specjalistka i dodaje, że zachorowalność na raka płuca w Szwecji bardzo mocno spadła, właśnie ze względu na to, że zastosowali politykę redukcji szkód. Podczas dyskusji ekspertów wskazała na to, że Polacy mają „gen oporu”, dlatego istnieje obawa, że wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży np. e-papierosów czy woreczków nikotynowych spowoduje, że i tak będą tego używać, ale będą korzystać z szarej strefy albo zdobywać te produkty kupując je przez internet zagranicą.
- Młodzież ma to do siebie, że sięga po rzeczy zakazane, więc sięgnie i po e-papierosy i po woreczki, jeśli zostaną zakazane. Zresztą to samo będzie też z dorosłymi użytkownikami. Jeżeli zabierzemy im jakiś produkt, to prawdopodobnie oczywiście jakiś minimalny ułamek procenta może porzuci nałóg. Jednak wielu przerzuci się na coś, co będzie dostępne cenowo i smakowo. W związku z tym może być tak, że jeżeli my zakażemy całkowicie saszetek, to ktoś wróci do tradycyjnych papierosów. Są dane, mówiące o tym, że ludzie po wycofaniu produktu, z którego korzystali, ale był mniej szkodliwy, sięgają po bardziej szkodliwe alternatywy – mówi Anna Dela.
Alkohol jak soczek, normalizujemy szkodliwe produkty
Dostępność alkoholu jest bardzo duża. To problem, o którym mówią wszyscy eksperci.
- W krajach skandynawskich jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada na 3000 mieszkańców, w Polsce na 300 – alarmuje Włodzisław Giziński.
- Alkohol jest dramatycznie tani w Polsce. Mieliśmy zakazać sprzedaży małpek, a na trawniku wszędzie leżą małpki. Dopóki to będzie grosze kosztowało i będzie tanie, będziemy mieć problem – mówi Joanna Wicha.
Rozwiązanie eksperci widzą w bezwzględnym przestrzeganiu zakazu sprzedaży alkoholu osobom nieletnim, nie eksponowaniu tych wyrobów w sklepie i opowiadają się za zakazem sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych.
- Zależy nam na tym, by młody człowiek mimo uzyskania pełnoletności nie sięgał po substancje, które mu szkodzą. Im później następuje inicjacja alkoholowa, tym rzadziej sięga po niego. Jednak obserwujemy w naszym kraju nie tylko nie zniechęcanie, ale wręcz tworzenie zachęt do sięgnięcia po szkodliwe substancje. Takie są wzorce dla młodego pokolenia – ostrzega Włodzisław Giziński. – Popularyzujemy zachowania agresywne i sięganie po używki. Jest nie tylko przyzwolenie, ale i to, że można na tym zarobić. Kilka miesięcy temu wydawało się, że zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych to bułka z masłem, bo to działa w wielu krajach. Ale do dzisiaj nie udaje się tego zrobić. Legislacja jest nieskuteczna w tworzeniu barier do sięgnięcia po używki. Nawet tam, gdzie tworzymy zakazy, one są omijane – alarmuje poseł KO.



































