Wypadek w woj. podkarpackim. Pierwsze cztery minuty decydują o życiu

Sobota, 13 września, godzina 21. Na drodze wojewódzkiej 875 w Brzózie Królewskiej (pow. leżajski) volkswagen potrąca 36-letniego pieszego tuż przy domu weselnym. Ratownicy rozpoczynają resuscytację, ale mimo wysiłków mężczyzna umiera. Wypadek wpisuje się w niepokojący obraz bezpieczeństwa pieszych w Polsce: co piąty zabity na drodze to właśnie oni.
- 36-latek został potrącony przez 20-latka kierującego VW Passatem; w aucie były też dwie 17-latki i 15-latka
- W zeszłym roku odnotowano 4 719 wypadków z udziałem pieszych; zginęło 428 osób
- Aż 78 proc. takich zdarzeń powodują kierowcy, najczęściej po zmroku i przy dobrych warunkach pogodowych
Co wydarzyło się pod Leżajskiem?
Świadkowie alarmują służby: na jezdni leży nieprzytomny mężczyzna. Na miejsce przyjeżdża ZRM, straż pożarna i policja; ląduje też śmigłowiec LPR. Według wstępnych ustaleń pieszy mógł wcześniej leżeć na pasie ruchu, a kierowca, jadąc w stronę Leżajska, nie zdołał wyhamować. Choć trwała zaawansowana resuscytacja, lekarz stwierdza zgon 36-latka na miejscu.
Prokurator i biegli z zakresu ruchu drogowego mają ustalić, czy pieszego oślepiły światła, czy był pod wpływem alkoholu i z jaką prędkością jechał volkswagen.
Liczby mówią jasno: pieszy wciąż najsłabszym ogniwem
O ile ogólna liczba wypadków spadła w minionej dekadzie, to statystyki dla pieszych wciąż alarmują.
Komenda Główna Policji wylicza, że w 2024 r.:
- w co piątym wypadku brał udział pieszy (4 719 zdarzeń),
- co czwarta ofiara śmiertelna to pieszy (428 osób),
- niemal co drugi wypadek wydarzył się po zmroku przy dobrej pogodzie, gdy kierowcy jadą szybciej, a piesi są słabo widoczni.
Eksperci tłumaczą, że ciało pieszego nie chroni karoseria ani pasy bezpieczeństwa. Przy prędkości 60 km/h uderzenie głową o szybę i asfalt wywołuje G-siły jak przy skoku z czwartego piętra.
Co dzieje się z organizmem i jak pomóc do przyjazdu karetki?
Podczas wypadków bardzo często dochodzi do urazu wielonarządowego. Jest to sytuacja, w której jednocześnie dochodzi do uszkodzenia głowy, klatki piersiowej i narządów jamy brzusznej. W takim przypadku każda sekunda ma znaczenie. Już po około czterech minutach od zatrzymania krążenia mózg zaczyna obumierać, dlatego szybkie podjęcie resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO) może decydować o życiu.
Najpierw należy zadbać o bezpieczeństwo miejsca zdarzenia – włączyć światła awaryjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy i, jeśli to możliwe, poprosić innych o pomoc w kierowaniu ruchem. Potem przychodzi czas na ocenę poszkodowanego: jeśli nie reaguje i nie oddycha prawidłowo, trzeba natychmiast zadzwonić pod numer 112, włączyć tryb głośnomówiący i postępować zgodnie z instrukcjami dyspozytora.
Najważniejszym elementem jest uciskanie klatki piersiowej – w tempie 100–120 razy na minutę, na głębokość 5–6 cm, z prostymi ramionami i ułożonymi dłońmi na środku mostka. Jeśli dostępny jest defibrylator AED, należy przykleić elektrody i wykonywać kolejne kroki zgodnie z poleceniami urządzenia.
Warto pamiętać, że nawet sama kompresja klatki piersiowej – bez oddechów ratowniczych – podwaja szanse na przeżycie. Liczy się przede wszystkim rytm i ciągłość uciśnięć, a nie idealna technika.


































