"Zamroziłam swoje jajeczka, żeby mieć wybór”. Kobiety wciąż piętnowane za zabezpieczanie płodności

Coraz więcej kobiet robi to w ciszy, bez rozgłosu, często wbrew opiniom najbliższych. Zamrażają swoje komórki jajowe – nie z egoizmu, lecz z nadziei, że kiedyś będą mogły zostać matkami na własnych warunkach. Anna mówi bez wahania: "Zabezpieczyłam płodność, bo chciałam być matką, ale jeszcze nie teraz".
Między wiarą a biologią
Na stole w kuchni leży list od rodziców. Kilka kartek, gęsto zapisanych, miejscami drżącym pismem ojca.
"Nie możemy zaakceptować tego, co zrobiłaś. Dziecko powinno być owocem miłości, nie laboratorium”.
Anna ma 33 lata. Mieszka w Warszawie. Nie znalazła jeszcze partnera, ale znalazła sposób, by zatrzymać czas. Zamroziła swoje komórki jajowe.
– Rodzice uważają, że zdradziłam ich wartości – mówi cicho. – A ja tylko chciałam mieć wybór.
Kilka miesięcy wcześniej Anna poddała się procedurze witryfikacji – szybkiego zamrażania komórek jajowych w ciekłym azocie. "Zamroziłam młodość” – tak sama to określa. Wierzący rodzice nie pochwalają tej decyzji.
Kościół katolicki od lat jednoznacznie krytykuje procedury in vitro i wszystkie techniki wspomaganego rozrodu. W instrukcji Dignitas personae z 2008 roku Kongregacja Nauki Wiary stwierdza, że techniki te "oddzielają prokreację od aktu małżeńskiego" i "sprowadzają dziecko do produktu technologii". W praktyce oznacza to, że także zamrożenie komórek jajowych – zanim powstanie zarodek – wielu duchownych postrzega jako moralnie wątpliwe.
– Dla moich rodziców to nie jest wybór medyczny, tylko etyczna zdrada – przyznaje Anna. – Straszyli mnie, że "dziecko będzie GMO”, zmutowane, chore, bez duszy.
Tymczasem nauka mówi jasno. – Aktualne badania wykazują brak wpływu mrożenia zarodków, oocytów i nasienia na ryzyko wystąpienia chorób genetycznych, komplikacji ciąży czy porodu – podkreśla lek. Przemysław Klar, ginekolog z kliniki Fertilita w Rudzie Śląskiej.

Zegar biologiczny ciągle tyka
Polki decydują się na macierzyństwo coraz później. Według danych GUS średni wiek rodzenia pierwszego dziecka wynosi dziś ponad 29 lat i stale rośnie. Przyczyny są złożone: dłuższe kształcenie, niestabilność zawodowa, brak odpowiedniego partnera, obawy ekonomiczne.
Biologia jest jednak nieubłagana. Kobieta rodzi się z określoną pulą komórek jajowych. Z każdym rokiem ich liczba i jakość maleją. U trzydziestolatki szansa na zajście w ciążę w jednym cyklu wynosi około 20%. U czterdziestolatki – już tylko 5%. Dodatkowo rośnie ryzyko wad genetycznych, takich jak trisomia 21, czyli zespół Downa.
– Nie ma jednej granicy wieku, po której należy taką procedurę rozważyć – wyjaśnia dr Klar. – Jednak zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn za istotny moment uznaje się 35. rok życia. Wtedy szanse na naturalne poczęcie i urodzenie zdrowego dziecka zaczynają wyraźnie spadać. Proces ten zaczyna się już w wieku 30–35 lat, ale po przekroczeniu 35. roku przyspiesza.

Lekarz dodaje, że zabezpieczenie płodności to nie tylko kwestia wieku. – Należy je rozważyć zawsze wtedy, gdy choroba lub jej leczenie mogą prowadzić do nieodwracalnych zaburzeń. Dotyczy to przede wszystkim nowotworów, ale także zaawansowanej endometriozy, chorób autoimmunologicznych czy zaburzeń genetycznych predysponujących do przedwczesnej niewydolności jajników. Podobne zagrożenie pojawia się także przy stosowaniu leków toksycznych dla gonad.
"Oddałaś swoje dziecko”
Właśnie tak zaczyna się historia Marty. Miała 28 lat, kiedy usłyszała diagnozę: chłoniak. Chemioterapia oznaczała ryzyko niepłodności. – Nie myślałam wtedy o dzieciach, tylko o przeżyciu – mówi. Onkolog zasugerował jej, że powinna zamrozić swoje komórki. Dziś ma trzyletnią córkę Jagodę.
– Kiedy patrzę na nią, wiem, że to była najlepsza decyzja – uśmiecha się.
Nie wszyscy podzielają jej entuzjazm. Część koleżanek była wstrząśnięta, gdy Marta oddała niewykorzystane komórki do banku dawczyń. Jedna powiedziała: "Oddałaś swoje dziecko”. Bolało.
Lekarze reagują spokojnie. – Jeżeli komórki jajowe nie zostały wykorzystane do zapłodnienia pozaustrojowego, mogą być przechowywane dalej, zutylizowane, oddane do banku komórek dla innych par lub do badań naukowych – zawsze za zgodą dawcy – mówi dr Klar.
Dodaje, że leczenie onkologiczne niemal zawsze niesie ryzyko utraty płodności. – Operacje, chemioterapia i radioterapia mogą niszczyć gonady lub zaburzać pracę przysadki, która odpowiada za regulację hormonalną. Dlatego pacjentki powinny zabezpieczać swoją płodność przed rozpoczęciem terapii.
Coraz częściej zanim chory rozpocznie leczenie, trafia do kliniki leczenia niepłodności. – Świadomość lekarzy onkologów i pacjentów rośnie – mówi ekspert. – Dużą rolę odegrał program Ministerstwa Zdrowia "oncofertility”, który pokrywa koszty zabezpieczenia płodności u pacjentów onkologicznych. Dzięki temu wiele osób po chorobie może wrócić do marzeń o rodzicielstwie.
Jak działa zamrażanie płodności?
Najczęściej stosowaną metodą u kobiet jest witryfikacja, czyli szybkie zamrażanie komórek jajowych w ciekłym azocie w temperaturze -196°C. Zatrzymuje to procesy biologiczne, a komórki mogą być przechowywane latami.
– Przy obecnie rozwiniętych technikach skuteczność jest bardzo dobra. 80–90% oocytów po rozmrożeniu nadaje się do procedury in vitro – wyjaśnia Klar.
U mężczyzn stosuje się krioprezerwację nasienia. – Procent żywych plemników po rozmrożeniu jest mniejszy niż w przypadku oocytów, ale zwykle parametry pozostają wystarczające do uzyskania potomstwa – dodaje lekarz.
A co dzieje się dalej? Zamrożone komórki jajowe mogą zostać zapłodnione wyłącznie w procedurze in vitro – czyli pozaustrojowo, w laboratorium. Zapłodniony zarodek rozwija się przez kilka dni, a następnie zostaje przeniesiony do macicy kobiety.
Polityka i prawo
W Polsce brak jest kompleksowych regulacji dotyczących zabezpieczania płodności niezwiązanej z chorobą. Witryfikacja jeśli legalna, jeśli są do niej medyczne wskazania, ale koszty – kilka do kilkunastu tysięcy złotych – pacjentki ponoszą same.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku chorób nowotworowych. Od 2019 roku działa program Ministerstwa Zdrowia finansujący procedury zabezpieczenia płodności u pacjentów onkologicznych. To element polityki zdrowotnej, która – jak przyznają eksperci – wciąż wymaga rozwoju.
Źródła: Pacjenci
______________________________________________________________________________________________
lek. Przemysław Klar – specjalista położnictwa i ginekologii. Zajmuje się kompleksową opieką nad pacjentkami w zakresie położnictwa i ginekologii, ze szczególnym uwzględnieniem ginekologii operacyjnej, prowadzenia ciąży oraz diagnostyki i leczenia niepłodności, w tym procedur zapłodnienia in vitro (w Klinice Fertilita w Katowicach). Na co dzień pracuje w Oddziale Ginekologii i Położnictwa Szpitala w Knurowie, gdzie wykonuje liczne zabiegi operacyjne, w tym metodą laparoskopową.





































