Wyszukaj w serwisie
choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne zdrowie psychiczne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja
Pacjenci.pl > Profilaktyka i leczenie > Borelioza często bywa błędnie rozpoznawana. Lekarze przepisują antybiotyki na "wszelki wypadek"
Marta Uler
Marta Uler 28.06.2024 10:00

Borelioza często bywa błędnie rozpoznawana. Lekarze przepisują antybiotyki na "wszelki wypadek"

Borelioza jest często błędnie rozpoznawana.
Fot. Shutterstock/Alexey Androsov

Miłośnicy natury latem są bardziej narażeni na kleszcze. Te pajęczaki właśnie o tej porze roku są wyjątkowo aktywne. Właściwie podczas każdego spaceru na łonie natury, zarówno w lesie, jak i na łące, powinniśmy liczyć się z ukąszeniem przez kleszcza.

W ostatnim czasie jest coraz więcej rozpoznań boreliozy, choroby, którą kleszcze przenoszą. Wiele z nich niestety jest błędnych. Nie każdy kleszcz zaraża, a są też takie owady, które wywołują na skórze bardzo podobne objawy.

Kleszcze roznoszą groźne choroby

Kleszcze to niewielkie pajęczaki. Czasem tak małe, że trudno je dostrzec gołym okiem. Nimfy, jedna z ich postaci, są wręcz mikroskopijne i nawet one mogą zarazić nas groźną chorobą, taką jak kleszczowe zapalenie mózgu lub borelioza. Szczególnie niebezpieczna jest dla ludzi borelioza, bo nie ma przed nią zabezpieczenia skutecznego w 100 procentach. Na KLM można się zaszczepić.

Jeśli chodzi o boreliozę, zdani jesteśmy na swój zdrowy rozsądek i czujność. Przed wyjściem do lasu czy na spacer przez pola i łąki, powinniśmy spryskać ciało, lub przynajmniej odzież, sprayem na kleszcze. Najskuteczniejsze są te repelenty, które zawierają DEET lub ikarydynę, ale działają również naturalne preparaty na bazie olejków z drzewa herbacianego, geranium czy lawendy, tylko trzeba częściej się nimi psikać.

Gdy spacerujemy w wysokiej trawie, warto mieć na sobie odzież z długimi rękawami i nogawkami, można także zastosować opaski na kostki i nadgarstki nasączone nielubianymi przez kleszcze substancjami, albo "brzęczyki" emitujące ultradźwięki, które odstraszają kleszcze. Niestety, czasem nawet mimo tych wszystkich zabezpieczeń, i tak znajdujemy wbitego w skórę kleszcza.

Fot. Pixabay/Erik_Karits
Pojechałam na wakacje bez ubezpieczenia. Rachunek ze szpitala mnie zrujnował [LIST] Piję zamiast kawy. Zastrzyk energii, a kilogramy lecą w dół jak szalone

"Miałem kleszcza, a więc mam boreliozę"

To, że ukąsił nas kleszcz, jeszcze nie przesądza sprawy. Nie musi to wcale oznaczać, że zachorujemy na boreliozę. Nie każdy kleszcz jest nosicielem, a nawet jeśli jest, to i tak potrzebuje co najmniej 12 godzin "posiedzieć" w naszej skórze, by zacząć zarażać. Zatem im szybciej go wyjmiemy, tym lepiej dla nas.

Niestety, w ostatnim czasie obserwuje się nadrozpoznawalność boreliozy. "Gdybyśmy zrobili badania przesiewowe, wykrywalność przeciwciał przeciwko boreliozie byłaby duża, bo wielu z nas jest narażonych na kontakt z kleszczami. Jeśli nasz układ odpornościowy poradził sobie sam z zakażeniem, to przez długie lata będziemy mieli w organizmie przeciwciała" – mówi w rozmowie z Onetem prof. Tomasz Gosiewski, mikrobiolog z Pracowni Badań Mikrobiomu Zakładu Molekularnej Mikrobiologii Medycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

To nie koniec. Wiele osób, które znajdą w swojej skórze wbitego kleszcza, wyjmuje go i oddaje do badania. To nie ma sensu: "Kleszcz jest wektorem krętków boreliozy, czyli przenosi je ze zwierzęcia na człowieka. Takie rozumowanie opiera się na błędnym przekonaniu, że jeżeli ten kleszcz jest nosicielem boreliozy, to jak my go wyjmiemy ze skóry i wyślemy do laboratorium, gdzie metodą PCR potwierdzimy obecność krętków, to lekarz ma prawo do włączenia antybiotyku. Nie, na takiej podstawie lekarz antybiotyku nie przepisze, zwłaszcza jeśli nie ma objawów boreliozy” – mówi specjalista.

Jak rozpoznać boreliozę?

Jeśli szybko usuniemy kleszcza ze skóry, prawdopodobieństwo, że nas zaraził, nawet jeśli był nosicielem krętków, jest naprawdę niewielka. Może być też tak, że owszem, zaraził nas, ale nasz układ odpornościowy zdołał sobie sam poradzić z zakażeniem. Dlatego tak bardzo ważne jest obserwowanie ciała przez 2-3 tygodnie. Jeśli w tym czasie pojawi się rumień wędrujący (taki czerwony pierścionek wokół miejsca wkłucia), dopiero to jest podstawą do wdrożenia antybiotykoterapii.

Jednak to musi być właśnie taki rumień. Trzeba być czujnym, bo meszki czasem również dają podobny objaw, jednak on po 2-3 dniach znika, a ten od kleszcza – nie.

Dodatkowym potwierdzeniem infekcji boreliozą są objawy grypopodobne. Jednak one wcale nie muszą się pojawić. Gdy pacjent zgłasza się do lekarza z podejrzeniem, że mógł zarazić się boreliozą, czasem "z marszu" dostaje antybiotyk. To nie ma sensu, bo najpierw powinno się wdrożyć diagnostykę.

"Jedyną dopuszczalną i wskazaną metodą jest diagnostyka dwuetapowa. Żeby w ogóle skierować na takie badanie, pacjent musi odczuwać objawy wskazujące na boreliozę. Pierwszym badaniem jest test ELISA, który jest bardzo czuły, ale mało swoisty. Jeżeli wykryje on obecność przeciwciał przeciwko boreliozie, wykonuje się test drugą metodą, Western Blot, który jest mało czuły, ale bardzo swoisty. Nie można odwrócić kolejności, czy pominąć jednego z testów, a to też się dzieje często” – wyjaśnia prof. Gosiewski.

Gdy znajdziesz kleszcza, nie panikuj

Kleszcze są popularnymi owadami, występują na terenie całej Polski. Natknąć się na nie można dosłownie wszędzie, nawet w parku miejskim czy we własnym ogródku. Nie powinno się panikować w takiej sytuacji, ale natychmiast usunąć kleszcza ze skóry. Dobrym pomysłem jest noszenie przy sobie specjalnych "łapek" do wyciągania tych pajęczaków, w kieszeni czy w portfelu, zawsze, kiedy udajemy się na spacer.

Nie bójmy się tego robić, bo to nic trudnego. A im szybciej pozbędziemy się kleszcza, tym mniejsze jest ryzyko, że zdążył wyrządzić nam krzywdę. Pamiętajmy także, by zawsze, obowiązkowo, po powrocie do domu, dokładnie obejrzeć całą skórę, nawet przy użyciu szkła powiększającego. Przeglądajmy także sierść zwierząt domowych. Tak naprawdę, ta ostrożność przeważnie jest wystarczająca, by ochronić się przed zakażeniem.

Zobacz także:

Ukarano placówki stosujące tę metodę w leczeniu boreliozy. Mogły zaszkodzić pacjentom

Mówi się o nich "latające kleszcze". Czy są niebezpieczne dla człowieka?

„150 zastrzyków w rok. Zrobiłabyś to swojemu dziecku?”

Polecane