„W Tomaszu Komendzie widzieliśmy miliony, nie człowieka po traumach"
Widzieliśmy w panu Tomaszu Komendzie głównie te miliony, które dostał. Nie interesował nas jego dalszy los i to, co czuje. Daliśmy sobie prawo do oceniania jego zachowania, w tym relacji z rodziną, nie biorąc pod uwagę, że jest po traumach, ma kruchą psychikę i przez 18 lat nie miał nic. Po wyjściu z więzienia powinien być objęty instytucjonalnym wsparciem, którego w Polsce dla takich osób nie ma. A żadne pieniądze tego wsparcia nie zastąpią – mówi prof. Janusz Heitzman*, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej.
I proponuje, by Fundusz Sprawiedliwości dla dla ofiar przestępstw nazwać imieniem Tomasza Komendy. By jego cierpienie nie poszło w zapomnienie, ale dawało innym nadzieję na istnienie sprawiedliwości na świecie.
„Nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchiwani”
Agnieszka Sztyler-Turovsky, Pacjenci.pl: „Trauma niesłusznie oskarżonego” to napisany przez Pana rozdział w książce „Moja psychiatria – wiedza, którą zawsze wykorzystasz” **. Pada tam nazwisko Tomasza Komendy…
Pada tylko raz, ale oczywiście ten rozdział był inspirowany historią pana Tomasza Komendy. Został niesłusznie skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności i odsiedział z tego aż 18 lat. Historia tego człowieka to przykład, jak bardzo można mieć zmarnowane życie przez innych ludzi – głównie przez świadków, którzy fałszywie kogoś oskarżają i kłamią zeznając w procesie.
Jak to mogło zadziałać na psychikę Tomasza Komendy, czy każdego innego niewinnego człowieka?
Nieprawdziwe zarzuty w połączeniu z obojętnością na zapewnienia oskarżonego, że jest niewinny, nieuwzględnianie jakichkolwiek argumentów osoby oskarżonej prowadzi do tego, że w pewnym momencie taki człowiek zatraca całkowicie możliwość dalszego udowadniania swojej niewinności.
Zapadł prawomocny wyrok i jeśli taka osoba dalej mówiłaby, że jest niewinna, to uznane zostałoby to za dowód na to, że nie poddaje się procesowi resocjalizacji. A więc nie mogłaby się ubiegać na przykład o przedterminowe zwolnienie.
Rzeczywiście.
To jest cały absurd tej sytuacji. A do tego, żeby w procesie osoba niewinna przyznała się do popełnienia czegoś, czego nie popełniła, stosuje się różnego rodzaju techniki. To jest cała długa droga - aż do skazania i pozbawienia wolności takiej niewinnej osoby. Prokurator stalinowski Andriej Wyszyński mówił: „Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”, a Feliks Dzierżyński: „Nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchiwani”. To pokazuje małość człowieka w zetknięciu z ogromną machiną policyjno-prokuratorską.
A to jeszcze nic, bo po skazaniu dochodzi do tego jeszcze kwestia warunków, w jakich ten człowiek, niesłusznie skazany, odbywa karę. Jest przez lata upokarzany, upadlany, traktowany w taki sposób, że w pewnym momencie rozwijają się u niego zaburzenia o charakterze kompleksowego zespołu stresu pourazowego. Ujawniają się objawy depersonalizacji, derealizacji i ta osoba zaczyna wątpić w to, czy jest niewinna. Myśli: „Może ja jednak naprawdę jestem sprawcą, ale nie pamiętam tego, co zrobiłem, bo mam zaburzenia pamięci?”.
Chyba, że tak jak Tomasz Komenda wreszcie słyszy uniewinniający werdykt. Ma to z sądu na piśmie i wychodzi na wolność.
I najczęściej prawie wszyscy wtedy myślimy o takiej niesłusznie skazanej osobie, która wreszcie wychodzi z zakładu karnego, jaka to ona musi być szczęśliwa! Taką osobę był Tomasz Komenda, ale niestety opinii publicznej nie interesuje dalszy los takiego człowieka. Ani to, co on czuje. Jedynie to, ile dostał odszkodowania za każdy rok odsiadki. Wszyscy myślą tylko o tych milionach.
Prof. Janusz Heitzman, psychiatra. Fot. Termedia
Tomasz Komenda - widzieliśmy w nim hollywoodzkiego bohatera, nie człowieka po traumach
A zapominają o czym?
O tym, że człowiek, który wyszedł z więzienia, nie jest już tą samą osobą, jaką był przed utratą wolności. Teraz jest człowiekiem z przetrąconym kręgosłupem, który nie może się podnieść. I ma zaburzenia, które trwają i będą ujawniać się przez całe lata, aż do końca życia. A często to życie jest krótkie. I często to życie może skończyć się samobójstwem.
Życie na wolności w takim stanie psychicznym i po tak długim odizolowaniu jest za trudne?
Taki człowiek nie potrafi w ogóle przystosować się do rzeczywistości. Jest ona bardzo odległa od tej, w jakiej żył, gdy szedł do więzienia. Niejedną osobę, która przesiedziała na przykład 20 lat, ominął choćby świat telefonów komórkowych i internetu.
Taki człowiek nie ma pojęcia o istnieniu cyfrowej komunikacji. Często nie jest w stanie wykonywać nawet swojego zawodu, w którym pracował, zanim trafił do więzienia.
Tomasz Komenda trafił do niego mając niewiele ponad 20 lat. Wyszedł z niego jako 40-letni mężczyzna.
I po takim czasie został na oczach mediów rzucony na głęboką wodę.
I został celebrytą, choć nikt go nie zapytał, czy chce.
Trafił pod pręgierz opinii publicznej. I każdy krok był oceniany. A ludziom wydaje się, że wiedzą, co taki człowiek powinien zrobić, jak się zachować, i że mają prawo się na temat czyjegoś życia wypowiadać.
Fot. Jacek Domiński/Reporter/East News
Nikt nie myśli o tym, że osoba, która trafia na tak długi okres do więzienia, gdy z niego wychodzi, nie tylko nie jest silną osobą, ale nie jest nawet tą osobą z przeszłości, którą była przed odsiadką. A przecież nawet wtedy też nie radziła sobie w różnych sytuacjach – i jako dziecko, i jako nastolatek.
Zwykle te osoby, które w tak młodym wieku trafiają do więzienia, to ludzie, którzy nie mają na tyle siły psychicznej, żeby po wyjściu na wolność ze wszystkim świetnie sobie poradzić. Stawianie im nowych zadań to sytuacja, która często je przerasta. Czasem lepiej takie osoby pozostawić w jakimś oddaleniu od tego świata, który uważają za zagrażający, by ratować ich spokój wewnętrzny. I właśnie to może pomóc stworzyć im jakąś namiastkę szczęśliwości.
Gdy Tomasz Komenda wychodził z więzienia, wszystkim nam się wydawało, że jest i będzie odtąd szczęśliwy.
A wydaje mi się, że nie był do końca szczęśliwy. Zobaczyliśmy sceny, jak Tomasz Komenda wychodzi z więzienia i po 18 latach tęsknoty on i jego matka rzucają się sobie w ramiona. I nagle po dosyć krótkim jego pobytu na wolności dowiedzieliśmy się, że urodziło mu się dziecko, ale zerwał z nim kontakty, podobnie, jak z partnerką. I nawet z własną matką, która 18 lat walczyła o to, żeby wyszedł z więzienia, która prawie codziennie wysyła mu paczki.
To jest bohater tragiczny. A wszyscy postrzegają go, jako bohatera hollywoodzkiego filmu, który niesłusznie skazany przesiedział w więzieniu wiele lat, ale na koniec triumfuje, bo nie tylko wychodzi na wolność, ale dostaje też miliony za każdy rok odsiadki.
Nikt nie widzi tego, że to jest człowiek po traumach, z kruchą psychiką, który przez 18 lat nie miał nic. Nie miał nawet własnej tożsamości. Te miliony to jest dla niego jakaś abstrakcja.
Mówi się, że co cię nie zabije to cię wzmocni. To jednak nie dotyczy osób takich, jak pan Tomasz Komenda - niewinnie skazanych, przez długie lata żyjących w więzieniu. Szczególnie, gdy mają łatkę gwałciciela. Bo to oznacza nie tylko lata życia w zamknięciu i oderwaniu od rzeczywistości, ale i lata codziennego dręczenia w zakładzie karnym – bicia, upokarzania przez współwięźniów. Takie osoby tracą swoją tożsamość, zostają wpędzone w poczucie, że są nikim.
A gdy tak, jak w przypadku Pana Tomasza Komendy, sprawa jest medialna, dochodzi dodatkowe obciążenie. W mediach mówi się głównie o pieniądzach, a nie o człowieku.
Wcześniej mówiło się, że dostanie miliony, teraz, o tym, kto je odziedziczy, a wcześniej wciąż powracał temat niepłaconych alimentów.
Oceniamy, że ktoś się strasznie zachowuje, że zerwał kontakty nawet z własną matką i skonfliktował się z całym otoczeniem, ale nie wiemy przecież, skąd się to zachowanie wzięło.
To jest tragiczna historia. Pokazuje, że ten człowiek po wyjściu z więzienia nie miał żadnej systemowej pomocy. I prawdopodobnie żył w poczuciu braku szczęścia i poczuciu, że jest samotnikiem.
Może doszło do wzmożenia jakiejś reaktywności, może pojawiła się chęć czegoś w rodzaju zemsty na całym świecie? Tego nie wiemy.
A co w ogóle wiemy o takich osobach?
Wiemy to, że człowiek po tylu latach więzienia, nie ma ani umiejętności łatwego odnalezienia się w społeczeństwie, ani gospodarowania pieniędzmi, ani umiejętności podejmowania racjonalnych decyzji. Nie ma też umiejętności budowania relacji. Lata spędzone w permanentnym poczuciu zagrożenia zostają w człowieku do końca życia.
Fundusz Sprawiedliwości im. Tomasza Komendy dałby nadzieję, że sprawiedliwość jest
Taka osoba nie pójdzie raczej sama na terapię.
Może woli zapomnieć o tym, co przeżyła, a propozycja terapii i rozliczenia się z przeszłością może być przez nią traktowana, jako ponowne odkrywanie tej zakrytej już karty. Prawdopodobnie taki człowiek będzie bronił się przed psychiatrami, a nawet przed lekarzami innych specjalności i będzie jeszcze bardziej zaniedbywał swoje zdrowie.
A nie zapominajmy o tym, że zaburzenia psychiczne o charakterze traumy pourazowej i zaburzeń adaptacyjnych, odbijają się również na zdrowiu fizycznym. I nie mam na myśli tego, że np. taka osoba nie jest odpowiednio leczona w więzieniu, że nie ma tylu konsultacji stomatologicznych, ile powinna mieć, itp. Mam na myśli to, że stres obciąża cały organizm, nie tylko psychikę.
Jak trauma działa na ciało?
Uszkadza nie tylko mózg, ale praktycznie każdy układ, na przykład układ krążenia. Zmniejsza się odporność organizmu, może dojść nawet do wyzwalanie się markerów nowotworowych.
Pokazały to na przykład przeprowadzane przed laty badania w Katedrze Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, na byłych więźniach obozów koncentracyjnych i byłych więźniach politycznych okresu stalinowskiego, czy tak zwanych Sybirakach, czyli osobach, które w okresie II wojny światowej były wywiezione na Syberię, zostały zamknięte w łagrach.
Okazało się, że bardzo często, już po uwolnieniu – wyjściu z więzienia, czy obozu, już po powrocie do domu i w trakcie życia na wolności, ujawniały się u tych osób kolejne dolegliwości. I to praktycznie z każdego narządu. Te osoby chorowały częściej niż inne na choroby układu krążenia, choroby metaboliczne, czy choroby nowotworowe. I niestety życie tych osób zwykle było bardzo ciężkie, trudne i krótkie.
To niestety potwierdziło się też w przypadku Tomasza Komendy.
Tomasza Komendę możemy nazwać ofiarą systemu, ofiarą niesprawiedliwości, ale i ofiarą nas wszystkich. Tego, że jako społeczeństwo nie wypracowaliśmy mechanizmów, które chroniłyby człowieka przed niewinnym skazaniem. Sprawiłyby, że nie tylko szukalibyśmy dowodów na to, że ktoś jest ofiarą przestępstwa, ale także na to, że ktoś jest niewinny. Tak, jak w przypadku Tomasza Komendy, złożone zeznanie może być fałszywe, więc może powinno być tak, by zeznanie świadka musiało być potwierdzone na wszelkie możliwe sposoby? A każde przesłuchanie prokuratorskie i policyjne powinno być nagrywane? Bo w tym przypadku, nie dość, że na podstawie fałszywego zeznania zostały postawione zarzuty, to jeszcze na oskarżonym zeznania zostały wymuszone pod presją.
W procesie zawsze może zdarzyć się, że jakiś człowiek popełni błąd, nie da się tego całkowicie wyeliminować, ale powinniśmy stworzyć mechanizmy, które sprawiłyby, że pomyłki byłyby jak najrzadsze. Może za składanie fałszywych zeznań powinny być wyższe kary?
Tomasz Komenda, fot. Jacek Domiński/Reporter/East News
Ze statystyk amerykańskich wynika, że w Stanach Zjednoczonych co roku niewinnie skazanych zostaje od dwóch do 10 procent oskarżonych. W Europie jest takich osób mniej, ze względu na nieco inny system prawny, ale przykład pana Tomasza Komendy pokazuje, że to się zdarza, i że osoby niewinnie mogą pójść do więzienia na długie lata. I że sprawiedliwość społeczna błądzi, bywa ślepa.
To bardzo ważne, by historia Pana Tomasza Komendy nie tylko nie została zapomniana, albo żeby nie została zapamiętana jedynie przez pryzmat wielkiego odszkodowania, które zresztą, jak widać, szczęścia, zdrowia, a nawet życia, mu nie zapewniło.
Czego może nauczyć nas historia Tomasza Komendy poza tym, że sprawiedliwość, jak Temida, bywa ślepa?
Tego, że taki człowiek po wyjściu z więzienia powinien być objęty wsparciem, ale przeprowadzonym w sposób bardzo delikatny, z dużą wrażliwością, by tę szczególnie kruchą psychikę takiej osoby, jakoś posklejać, a nie naruszyć jej jeszcze bardziej. Nie mamy w Polsce niestety instytucjonalnego wsparcia dla takich osób. A żadne pieniądze tego nie zastąpią.
O Funduszu Sprawiedliwości, który powstał z myślę o ofiarach przestępstw przy Ministerstwie Sprawiedliwości, mówi się dziś głównie w kontekście Pegasusa. Myślę, że ten fundusz powinien zostać nazwany imieniem Tomasza Komendy.
Super pomysł.
Brytyjski prawnik William Blackstone powiedział, że „Lepiej, aby dziesięciu winnych uniknęło sprawiedliwości, niż gdyby jeden niewinny człowiek miał niewinnie cierpieć”, ale tu nie tylko chodzi o samo to cierpienie Tomasza Komendy i osób mu podobnych, ale również o naszą obojętność na drugiego człowieka, który cierpi i odchodzi z tego świata, właściwie w zapomnieniu.
Gdyby fundusz nazwać imieniem Tomasz Komendy, jego cierpienie mogłoby dać nadzieję innym. Tym, którzy znajdą się w sytuacji osaczenia, bezradności, z poczuciem, że nikt nie widzi i nigdy nie dostrzeże ich cierpienia. Nadzieję na to, że jednak na tym świecie jest jeszcze sprawiedliwość.
* Prof. Janusz Heitzman jest wiceprezesem zarządu Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, prezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. psychiatrii sądowej, do czerwca 2023 kierował Kliniką Psychiatrii Sądowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
**Książka „Moja psychiatria – wiedza, którą zawsze wykorzystasz” pod red. prof. dr hab. Janusza Heitzmana, wydawnictwo Termedia. (Poniżej publikujemy fragment).
"Trauma niesłusznie oskarżonego" - fragment rozdziału
„Stan psychiczny osoby uznanej za niewinną, po zwolnieniu z więzienia.
Mimo powszechnie deklarowanego oburzenia na niesprawiedliwość i wyrażane współczucie w stosunku do osoby uwolnionej z więzienia po jej uniewinnieniu, zainteresowanie publiczne bardziej skupia się na kwocie uzyskanego przez te osobę odszkodowania, niż na jej stanie psychicznym. Z perspektywy osoby uwolnionej, kwota odszkodowania nie ma często żadnego znaczenia, bowiem nie potrafi jej przeliczać w taki sposób jak osoba, która z boku przykłada do pieniędzy inną miarę. Nie jest tego w stanie zrobić inaczej mając za sobą bagaż kilkunastu lat niezasłużonego niczym pobytu w więzieniu. Uniewinnione osoby opuszczające więzienie, wielokrotnie skarżą się na nieufność i dystans z jakim są traktowane, czy to w mc zamieszkania, czy w urzędach. Interpretują te fakty jako nigdy nie kończący się dalszy ciąg niezasłużonych represji [3]. Lata uwięzienia wywierają szczególne piętno na stanie psychicznym niewinnych - skazanych. Ich codzienne funkcjonowanie i życie nadal rytmem więziennym staje się ogromną uciążliwością dla ich rodzin. Jest przyczyną, nieporozumień i pogłębiania przeżywanego poczucia krzywdy. Do czynników obciążających po bezprawnym skazaniu i uwolnieniu należą:
- nieustające przeżywanie niewyobrażalnej niesprawiedliwości;
- przeżywanie zerwania związków i więzi rodzinnych sprzed skazania;
- bezradna walka z dyskryminacją mimo oczyszczenia z zarzutów;
- lęk przed ponownym aresztowaniem;
- poczucie braku możliwości ponownej integracji społecznej i normalnego traktowania;
- niemożność odzyskania poprzedniego miejsca pracy i pozycji;
- niemożność utrzymania się w nowym mc. pracy; - deficyt utraconych umiejętności technicznych (np. posługiwanie się telefonem komórkowym, internetem, kuchenką mikrofalową, kartą bankomatową);
- życie w podwójnej roli wynikające z załamania wartości, którymi wcześniej (przed oskarżeniem), się kierował – np. szacunku i braku agresji do innych;
- niemożność powrotu do zasad sprzed skazania wskutek ich przewartościowania poprzez „z nieprawdy robienie prawdy”. Aby uzyskać wcześniejsze, przedterminowe zwolnienie nie mógł zaprzeczać w trakcie odbywania bezprawnej kary swojemu domniemanemu sprawstwu, musiał okazywać nieprawdziwe poczucie winy i skruchę za czyn którego nie popełnił, musiał ujawniać na swoim przykładzie fałszywą postawę sukcesu resocjalizacji;
- utracona umiejętność okazywania pozytywnych emocji;
- brak poczucia szczęścia;
- poczucie stałego osamotnienia;
- poczucie fizycznej obcości w swoim mc. zamieszkania;
- powtarzanie rytuałów i przyzwyczajeń z okresu pobytu w więzieniu;
- nadwrażliwość i wzmożona reaktywność na dźwięki;
- nieumiejętność gospodarowania pieniędzmi;
Osoby uniewinnione po latach funkcjonowania w więzieniu w pozycji „zakłamanego” sprawcy, na tyle wchodzą w rolę osoby złej (przez lata utrwalano w niej, że jest złym przestępcą), że utożsamiają się z sprawcą zbrodni, której nie dokonali. Po latach niesłusznego uwięzienia stają się osobami, którymi wcześniej nigdy nie chcieli być. Te niechciane osoby stają się ich częścią. To może być przyczyną, że po wyjściu na wolność, dokonywanie przez nich przestępstw nie jest dla nich czymś obcym. Zaburzenia psychiczne jakie się diagnozuje u niesłusznie skazanych po ich uniewinnieniu i zwolnieniu z zakładów karnych to:
- globalne przeżywanie utraty (czasu, bliskich, własnego wizerunku, bezpieczeństwa, przeszłości i przyszłości, planów;
- specyficzne zaburzenia o charakterze złożonego zaburzenia stresowego pourazowego (Complex-PTSD);
- zaburzenia adaptacyjne;
- zaburzenia lękowe (najczęściej lęk paniczny);
- depresje;
- zaburzenia psychotyczne o obrazie paranoicznym i paranoidalnym [6, 7].
Złożone zaburzenie stresowe pourazowe (Complex - PTSD) F 43,1 (ICD-10) rozpoczyna się po zaprzestaniu działania stresora jakim jest skazanie i uwięzienie. Konieczny do postawienia tej diagnozy, doświadczony czynnik traumatyczny musi być na tyle silny, by był przeżywany jako stan zagrażający życiu skazanego i naruszający poczucie jego integralności fizycznej. Konfrontacja ze stanem możliwości zagrożenia własnego życia osoby aresztowanej, skazanej i uwięzionej jest niewątpliwie potęgowana faktem niepopełnienia zarzucanego jej czynu. Po zaprzestaniu działania czynnika bezpośrednio zagrażającego życiu, po uwolnieniu, pozostają jednak objawy, które mogą pojawiać się po pewnym czasie od uwolnienia, po pół roku po roku, a nawet po kilku czy kilkunastu latach. Złożone zaburzenie stresowe pourazowe (C-PTSD) tym różni się od zaburzenia stresowego pourazowego (PTSD), że skutki traumy nie wynikają z wpływu jednego, poważnego, zagrażającego życiu urazu. Mogą one być wynikiem kumulacji incydentów i zdarzeń, które pojedynczo nie zagrażają życiu. Zaburzenie C-PTSD jest efektem przedłużonej ekspresji na traumę pobytu w więzieniu, urazy doznawane ze strony innych (współosadzonych), utraty panowania nad sytuacją uwięzienia i braku możliwości odizolowania się od prześladowców. Źródłami traumy w C-PTSD stają się nadużycia emocjonalne, słowne poniżanie i przemoc, nadużycia fizyczne (seksualne), bicie. Typowe objawy przeżywania na nowo sytuacji zagrożenia utraty życia czy naruszenia integralności fizycznej np. gwałtu ujawniają się w uporczywie nawracających wspomnieniach, lub snach, towarzyszy temu poczucie odrętwienia, izolacji od innych i unikanie sytuacji, które mogłyby przypominać doznane urazy, choćby poprzez niechęć do ujawniania szczegółów swoich przerażających doświadczeń. Mogą temu towarzyszyć stany paniki, strachu, ale też agresji wyzwalane przez bodźce przypominające zastraszanie i prześladowanie”