Neofobia u małych dzieci jest naturalna i z czasem mija. Gdy się utrzymuje, być może chodzi o ARFID
  Twoje dziecko ma już 9 czy 10 lat, a wciąż odmawia jedzenia większości potraw? Jada w domu zawsze te same „bezpieczne” produkty, a restauracje i szkolne stołówki są źródłem stresu? To może być coś więcej niż zwykła wybredność. Wiele dzieci przechodzi co prawda naturalny etap neofobii żywieniowej, ale jeśli niechęć do jedzenia utrzymuje się latami, warto sprawdzić, czy nie chodzi o zaburzenie odżywiania, które wymaga pomocy specjalistów.
- Neofobia żywieniowa to naturalny etap, który zwykle mija między 2. a 6. rokiem życia
 - Jeśli problemy z jedzeniem utrzymują się i nasilają, może to być ARFID
 - ARFID nie ma związku z chęcią schudnięcia — tym różni się od anoreksji
 - Dzieci z ARFID mają bardzo zawężone menu i odczuwają silny lęk przed nowym jedzeniem
 - Leczenie tego zaburzenia polega na stopniowym oswajaniu z nowymi produktami i wymaga współpracy psychologa, dietetyka i oczywiście – rodziny
 
Historia Michała, który jadł tylko jasne rzeczy
Dziewięcioletni Michał z Poznania był przez lata nazywany „niejadkiem”. Z pozoru niczym nie różnił się od rówieśników, poza tym, że rósł dużo wolniej. Jadł wyłącznie kilka wybranych produktów: naleśniki, tosty, biały ryż, makaron i suchą bułkę. Warzywa, owoce czy mięsa w innej niż znana formie wywoływały u niego odruch wymiotny.
„W szkole zdarzyło się, że wyszedł z klasy, bo ktoś obok jadł pomarańczę i nie mógł znieść samego zapachu” — mówi jego mama.
Rodzice chłopca długo sądzili, że syn po prostu „wyrośnie z tego”, ale gdy okazało się, że jest niższy od młodszego brata, zaczęli szukać pomocy.
Zaczęliśmy od mikrokroków: wąchanie, dotykanie, potem malutki kęs. Kilka dni wcześniej informowałam już synka, że np. w czwartek będzie próbowanie groszku, żeby miał czas się nastawić” — opowiada mama Michała. – To ogromny wysiłek dla dziecka, ale przynosi efekty.
Michał z czasem spróbował groszku, a potem mandarynki, marchewki. Przed nim jeszcze długa droga, ale lista „dozwolonych” produktów nie kończy się już na kilku jasnych produktach.
Przeczytaj też: Po czym poznać, że dziecko ma zaburzenia odżywiania? Wyjaśnia lekarka

ARFID a naturalna neofobia
Wielu rodziców zna etap, w którym dziecko nagle przestaje próbować nowości. Między 2. a 6. rokiem życia to zjawisko występuje bardzo często, jest fizjologiczne i całkowicie naturalne – nazywamy je neofobią żywieniową. W przypadku większości dzieci w pewnym momencie to mija. Problem pojawia się, gdy niechęć nie tylko nie przechodzi, ale narasta, a repertuar potraw z roku na rok się zawęża.
W przypadku ARFID (Avoidant/Restrictive Food Intake Disorder) mamy do czynienia nie z przejściowym etapem, ale utrwalonym zaburzeniem odżywiania. Nie wynika ono z chęci schudnięcia czy niezadowolenia z wyglądu (jak w anoreksji), lecz z lęku, nadwrażliwości sensorycznej i braku poczucia bezpieczeństwa przy jedzeniu.
ARFID może trwać całe życie, jeśli nie zostanie rozpoznany i leczony – mówi Karolina Dzięgielewska-Matalerz, psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Pomocy Psychologicznej w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie.
Przeczytaj też: Anoreksja: Więcej niż choroba. Joanna Buraczek o presji, emocjach i strachu
Skąd się bierze ARFID?
ARFID zwykle rozwija się z połączenia kilku czynników:
Często widzimy wrażliwość sensoryczną, czyli nadreakcję na zapach, konsystencję, kolor czy temperaturę potraw. Dziecko nie mówi, że “nie lubi”, ono mówi: “nie mogę” — bo samo patrzenie na coś śliskiego czy mokrego wywołuje napięcie — wyjaśnia psycholożka.
Bywa, że ARFID zaczyna się po przykrym incydencie związanym z jedzeniem — np. zakrztuszeniu, wymiotach, bólu brzucha czy alergii pokarmowej. Takie doświadczenie zostaje „zakodowane” jako zagrożenie i dziecko zaczyna unikać całej grupy produktów. U innych podstawą jest po prostu niski apetyt (co również wymaga konsultacji lekarskiej) i brak zainteresowania jedzeniem, przez co dzieci nie domagają się nowych smaków, a z czasem uczą się traktować je jako coś obcego i niebezpiecznego.
Znaczenie mają też czynniki emocjonalne i środowiskowe: lękliwość, nadwrażliwość, presja przy stole, porównywanie z innymi, a także bardzo monotonna dieta w domu. Rzadko u podstaw zaburzenia leży jedna przyczyna – zwykle to mieszanka biologii, temperamentu i tego, jak wygląda jedzenie w rodzinie.
Co istotne, jak podkreśla nasza rozmówczyni, dawniej ARFID łączono z autyzmem i ADHD. Dziś zaburzenie to funkcjonuje w ICD-10 jako odrębne zaburzenie:
ARFID – dawniej diagnozowano tylko u dzieci do 6. roku życia, a dziś obejmuje wszystkie grupy wiekowe. Nie jest też już „częścią” spektrum autyzmu czy ADHD, ale odrębnym zaburzeniem – mówi Karolina Dzięgielewska-Matalerz.
Przeczytaj też: To tylko odchudzanie, zwykła dieta, czy już zaburzenie? Różnica bywa niewyraźna
Objawy, które mogą świadczyć o ARFID
ARFID może mieć różne oblicza, ale zazwyczaj zaczyna się od coraz większego unikania jedzenia. Dziecko zjada bardzo mało, zapomina o posiłkach albo przeciwnie — chętnie je, lecz tylko kilka „bezpiecznych” produktów.
Najczęściej są to trzy wzorce: brak zainteresowania jedzeniem, unikanie jedzenia z powodu nadwrażliwości na konsystencję czy zapach oraz lęk przed konsekwencjami — np. że się zakrztusi albo zwymiotuje — mówi psycholożka.
W efekcie dzieci nie rosną, mają niedobory, a także unikają sytuacji społecznych, a czasem żywią się prawie wyłącznie gotowymi odżywkami lub suplementami. Do tego dochodzi sztywność: konkretna marka jogurtu, określona temperatura, jedzenie nie może się stykać na talerzu. Zmiana koloru czy kształtu makaronu potrafi całkowicie zablokować dziecko.
Jak wygląda leczenie ARFID
Skuteczna terapia wymaga współpracy zespołu specjalistów: psychologa lub psychoterapeuty, często też psychiatry, dietetyka i lekarza. Podstawą jest stopniowa ekspozycja na nowe bodźce pokarmowe — od wąchania i dotykania, przez muśnięcie językiem, aż po mały kęs.
Chodzi o to, żeby dziecko przestało kojarzyć nowe jedzenie z lękiem — tłumaczy psycholożka.
Ważna jest również terapia rodzinna i psychoedukacja opiekunów — rodzice uczą się, jak reagować, nie zawstydzać i nie zmuszać. Dietetyk ocenia ewentualne niedobory i planuje bezpieczne rozszerzanie jadłospisu, czasem konieczna jest też suplementacja. Hospitalizacja potrzebna bywa rzadko — tylko gdy dziecko jest skrajnie niedożywione.
Czy z ARFID można „wyrosnąć”?
Samo z siebie to nie przejdzie – mówi psycholożka. – ARFID to utrwalony wzorzec unikania, który bez terapii łatwo przenosi się w dorosłość i powoduje izolację społeczną.
Dobra wiadomość jest taka, że dzieci i nastolatki mogą z niego wyjść, jeśli otrzymają odpowiednią pomoc.
Po kilku miesiącach pracy wiele dzieci zaczyna jeść wystarczająco różnorodnie, by ich organizm i życie społeczne funkcjonowały normalnie. „Nie chodzi o to, żeby jadły wszystko. Celem jest to, by jadły dość dużo i dość różnorodnie, żeby móc żyć bez lęku przy stole” – dodaje ekspertka.
Jak rozpoznać ARFID? ARFID to nie zwykła wybredność i nie etapowy bunt przy jedzeniu. Najczęściej objawia się bardzo zawężonym repertuarem akceptowanych produktów i silnym lękiem przed nowościami. Dziecko może: 
 W ARFID nie chodzi o niechęć czy upór. Dla dziecka nowa potrawa bywa realnym zagrożeniem, a nie „wyzwaniem smakowym”.  | 
Czego nie robić przy ARFID? Rodzice często — w dobrej wierze — stosują strategie, które tylko nasilają problem. Tymczasem presja, zawstydzanie i nagradzanie za „zjedzenie do końca” nie działają, a wręcz wzmacniają lęk”. Nie warto: 
  | 
Źródła: mdpi.com/2072-6643/14/9/1739, pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/37668492/