Ryby z Bałtyku: wielokrotnie przekroczone normy zanieczyszczeń

Bałtyk uznawany jest za jedno z najbardziej zanieczyszczonych mórz świata. To morze półzamknięte, o ograniczonej wymianie wód, w którym wszystko, co trafi z rzek i przemysłu, zostaje na długo. W efekcie coraz częściej pojawia się pytanie, czy ryby z Bałtyku są jeszcze bezpieczne do jedzenia.
Najnowsze badania Greenpeace nie pozostawiają złudzeń – już 150 g flądry, śledzia, turbota lub krewetek może przekroczyć tygodniowy limit szkodliwych związków PFAS ustalony przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności.
- Bałtyk gromadzi zanieczyszczenia ze ścieków, nawozów i przemysłu
- W rybach stwierdzono metale ciężkie, dioksyny, PCB i „wieczne chemikalia” PFAS
- W części próbek normy PFAS były przekroczone nawet 3000-krotnie
- Najbardziej skażone są ryby denne – flądra, dorsz, stornia
- Eksperci zalecają, by ryby z Bałtyku jeść nie częściej niż raz w tygodniu
Pełnowartościowe białko i bezcenne kwasy tłuszczowe
Ryby to jedno z najcenniejszych źródeł pełnowartościowego białka, kwasów tłuszczowych omega-3, witaminy D i jodu. Regularne ich spożywanie wspiera serce, mózg i układ odpornościowy, a także zmniejsza ryzyko chorób cywilizacyjnych. Dietetycy zalecają jedzenie ryb dwa razy w tygodniu. Problem w tym, że nie każda ryba jest dziś tak samo zdrowa. Tłuste gatunki, takie jak śledź czy łosoś, kumulują więcej zanieczyszczeń rozpuszczalnych w tłuszczach, dlatego w przypadku ryb bałtyckich zaleca się umiarkowanie.
– Ryba z Bałtyku raz w tygodniu wystarczy. Organizm musi mieć czas, by się oczyścić – mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN.
Przeczytaj też: Jestem dietetykiem. Biegnij do Lidla po tę rybę, póki jest. Daję ją dzieciom
Toksyczne dno Bałtyku
Na dnie morza spoczywa ok. 10 tysięcy wraków statków, w tym tankowce i okręty z czasów II wojny światowej, które zawierają paliwa i broń chemiczną. Szacuje się, że w całym Bałtyku może znajdować się do 100 tys. ton substancji bojowych – m.in. iperyt siarkowy i tabun. Z biegiem lat metalowe pojemniki korodują, a toksyny przenikają do wody i osadów dennych. Tam właśnie żerują ryby denne, które potem trafiają na nasze stoły.
Badania Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Instytutu Oceanografii PAN potwierdzają obecność metali ciężkich (rtęci, kadmu, ołowiu), dioksyn, furanów i PCB w bałtyckich rybach. Nowe dane Greenpeace wskazują dodatkowo na obecność „wiecznych chemikaliów” PFAS – substancji, które nie ulegają rozkładowi i gromadzą się w organizmach ludzi i zwierząt. W części próbek normy zostały przekroczone od 290 do ponad 3700 razy.
Przeczytaj też: Polacy kochają tę rybę. A to prawdziwy pakiet związków rakotwórczych
Czy warto jeść ryby z Bałtyku?
Nie trzeba całkowicie rezygnować z ryb, ale warto zachować rozsądek. Najbezpieczniejsze są ryby pelagiczne, które pływają w otwartych wodach – np. szprot czy śledź z czystszych akwenów. Lepiej unikać tłustych ryb dennych i zawsze pytać o ich pochodzenie.

W sklepach wybierajmy produkty z certyfikatami MSC lub ASC, które gwarantują kontrolę jakości i źródła połowu. Kobiety w ciąży i dzieci powinny sięgać po ryby z innych rejonów niż Bałtyk. A my wszyscy – wspierajmy działania na rzecz ochrony tego morza, bo to, co w nim pływa, wraca na nasze talerze.
Źródła:
Greenpeace, Instytut Oceanografii PAN, GIOŚ, HELCOM, mp.pl/pacjent/dieta/lista/61926,ktore-ryby-sa-najzdrowsze



































