Zamiast wdzięczności – wyzwiska i ciosy. Ekspertka o fali agresji w polskich szpitalach

Placówki medyczne, które powinny być ostoją bezpieczeństwa, coraz częściej stają się miejscem agresji ze strony pacjentów. Zjawisko to, niegdyś przemilczane, dziś jest nagłaśniane, zmuszając środowisko medyczne do stanowczej reakcji. Artykuł powstał na podstawie rozmowy Ewy Basińskiej (Pacjenci.pl) z Urszulą Szybowicz – prezeską i założycielką fundacji “Nie widać po mnie”, wspierającej medyków w kryzysie psychicznym.
• Agresja wobec medyków, w tym ataki fizyczne i słowne, jest niestety codziennością, często nasilaną przez substancje odurzające
• Fatalne przypadki ataków na ratowników i lekarzy przekroczyły granice tolerancji, zmuszając środowisko do głośnego wołania o wsparcie
• Brak bezpieczeństwa medyków bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo pacjentów i jakość świadczonej opieki
Codzienność z agresją
Fizyczne i werbalne ataki na medyków stają się normą. Często są one potęgowane przez używki - alkohol i narkotyki - zwłaszcza podczas masowych imprez. Skutki tych incydentów dotykają nie tylko personel, lecz także jakość świadczonej opieki. Brak bezpieczeństwa pracowników medycznych bezpośrednio wpływa na bezpieczeństwo pacjentów.
Tragiczne konsekwencje: medycy ofiarami
Agresja wobec pracowników ochrony zdrowia osiągnęła niepokojący poziom, obejmując nawet przypadki śmiertelne.
„To, co nas uderzyło w ostatnim czasie, to fakt, że medycy giną z rąk pacjentów. Śmiertelne przypadki dotyczą ratowników i lekarzy w gabinetach lekarskich. Zostały przekroczone wszelkie granice” – mówi Urszula Szybowicz.
Wcześniej tego typu zdarzenia rzadko trafiały do opinii publicznej. Dziś ich nagłaśnianie staje się koniecznością.
Niewidzialne rany: psychiczne skutki agresji
Ratownicy medyczni podczas dyżuru często odbywają kilkanaście wyjazdów, zmagając się z agresją pacjentów. Przez lata incydenty były bagatelizowane – „to przecież pacjent”. Ta postawa prowadziła jednak do przemilczania problemu i poważnych konsekwencji, takich jak wypalenie zawodowe, stany lękowe, a nawet uzależnienia. „Ratownik po dziesiątym wyjeździe wraca do domu sam, zostaje ze swoimi emocjami i często sięga po alkohol. To smutna rzeczywistość” – relacjonuje Szybowicz.
Szkolenia z samoobrony i self-care: konieczność czy przesada?
Rosnące poczucie zagrożenia sprawia, że środowisko medyczne rozważa organizację szkoleń z samoobrony. „Być może na uczelniach medycznych potrzebne będą zajęcia z jiu-jitsu czy boksu. Zanim pojawi się ochrona, trzeba reagować samodzielnie” – zauważa Szybowicz. Coraz częściej mówi się też o potrzebie nauki zarządzania emocjami i budowania odporności psychicznej.
Czas na systemowe rozwiązania
Bezpieczeństwo medyków musi stać się priorytetem. Ochrona zdrowia nie może funkcjonować w atmosferze lęku. Potrzebne są działania legislacyjne, szkoleniowe i kulturowe, które przywrócą szacunek dla zawodu medyka i zapewnią realne wsparcie osobom niosącym pomoc.
Agresja w placówkach medycznych nie może być akceptowana jako element codzienności. To problem systemowy, który wymaga natychmiastowej reakcji – dla dobra personelu i pacjentów.
Źródło: Pacjenci





































