Coraz więcej przypadków raka jelita u młodszych osób. Lekarze: ryzyko jest ogromne

Badania przesiewowe w kierunku raka jelita grubego przestają być domeną „po pięćdziesiątce”. Coraz więcej osób w wieku 45–49 lat decyduje się na diagnostykę, a liczba wykonywanych badań w tej grupie wzrosła w ostatnich latach aż o 62 proc. Zmiana ta przynosi korzyści — nowotwory częściej wykrywane są na bardzo wczesnym etapie, co daje nawet 90‑procentową szansę skutecznego leczenia — ale rodzi też nowe pytania natury społecznej i psychologicznej.
Nagły zwrot ku wcześniejszym badaniom wykyrwającym raka
Prawdziwym punktem zwrotnym okazały się zaktualizowane wytyczne w onkologii. W 2018 roku American Cancer Society zdecydowało o obniżeniu wieku rozpoczęcia badań przesiewowych z 50 do 45 lat. Ta zmiana, szeroko nagłośniona w mediach i dyskutowana w środowisku medycznym, miała ogromny wpływ na świadomość społeczną. Wielu czterdziestolatków, którzy wcześniej nie czuli potrzeby wykonywania kolonoskopii czy testów przesiewowych, zdecydowało się na diagnostykę.
Efekt szybko stał się widoczny: znacząco wzrosła liczba wykonywanych badań, częściej zaczęto wykrywać zmiany w fazie przedrakowej lub we wczesnym stadium rozwoju nowotworu. To z kolei bezpośrednio przełożyło się na lepsze rokowania i większe szanse na całkowite wyleczenie.
U tych osób prawdopodobieństwo rozwoju nowotworu graniczy z pewnością!
W Polsce kolonoskopię przesiewową zaleca się standardowo między 50. a 75. rokiem życia, co 10 lat (o ile wynik pozostaje prawidłowy). Osoby z obciążeniem rodzinnym powinny zacząć wcześniej — już około 40. roku życia, a niekiedy nawet 10 lat przed wiekiem, w którym nowotwór rozpoznano u krewnego. Uwaga: są też rzadkie sytuacje, gdy ryzyko jest wysokie jeszcze przed czterdziestką.
W populacji istnieje niewielka grupa osób — poniżej 1 proc. — z wrodzonym defektem genetycznym, u których rak jelita grubego rozwinie się niemal na pewno, i to w ciągu pierwszych czterech dekad życia — tłumaczy w rozmowie z Medonetem prof. dr hab. n. med. Piotr Paluszkiewicz.
— To rodzi kolejne wyzwanie społeczne: jak rozmawiać z młodymi ludźmi o perspektywie leczenia, a czasem nawet okaleczenia, które może zapobiec rozwojowi choroby. Tym bardziej że defekt genetyczny może prowadzić nie tylko do raka jelita, ale również do nowotworów złośliwych w innych narządach — dodaje lekarz.
Przeczytaj też: Oddział onkologiczny w Koninie zamknięty. NFZ nie płaci, szpitale czekają na reformę


Kolonoskopia: kluczowe badanie, wokół którego narosły mity
Ostateczne rozpoznanie raka jelita grubego najczęściej opiera się na kolonoskopii i ocenie pobranych wycinków. To właśnie temu badaniu najczęściej przypina się łatkę "trudnego”.
Uchodzi za badanie bolesne, nieprzyjemne, wręcz brutalne, przez co wielu ludzi jej unika — przyznaje prof. Paluszkiewicz.
W rzeczywistości ryzyko powikłań jest bardzo niskie, zwłaszcza w doświadczonych ośrodkach.
Doświadczeni endoskopiści jednak bardzo rzadko odnotowują poważne powikłania. Ich praktyka pozwala też na podejmowanie decyzji o przerwaniu badania, jeśli uznają, że jego kontynuacja byłaby niebezpieczna lub nie przyniosłaby wiarygodnych wyników — mówi.
Kolonoskopia ma przewagę, której nie zapewniają metody nieinwazyjne: pozwala „zobaczyć” zmiany, od razu pobrać materiał do badania mikroskopowego, a często również usunąć polipy — zanim zamienią się w raka. Sprawdź również: To nie zawsze rak jelita. IBS dotyka nawet 5 milionów Polaków
Przesiew to nie to samo co diagnostyka objawów
Warto jasno rozgraniczyć dwie sytuacje. Przesiew to program dla osób bez dolegliwości, prowadzony według wieku i ryzyka. Gdy pojawiają się niepokojące sygnały (np. krew w stolcu, anemia, nawracające biegunki), mówimy już o diagnostyce objawów — tu ścieżka postępowania jest inna i zwykle pilniejsza.
Aby jednak mówić o przesiewie w kontekście raka jelita grubego, trzeba mieć świadomość kilku kluczowych faktów. Przesiew dotyczy osób zdrowych — takich, które nie zgłaszają żadnych objawów. To nie jest badanie osoby, która przychodzi do lekarza z anemią, krwią lub śluzem w stolcu, nawracającymi biegunkami czy innymi niepokojącymi symptomami — tłumaczy prof. Paluszkiewicz.
— W fazie objawowej częściej wykrywamy nowotwory zaawansowane, choć zdarzają się również przypadki nowotworów bezobjawowych, które mimo zaawansowania nie dają żadnych sygnałów. Dlatego tak ważne jest, że kolonoskopia — poza funkcją obrazową — pozwala także na pobranie materiału do badania mikroskopowego. A dziś, w kontekście raka jelita grubego, wynik badania histopatologicznego jest jedynym pewnym potwierdzeniem diagnozy — dodaje rozmówca Medonetu.
Każda metoda inna niż badanie mikroskopowe daje jedynie wskazówki i hipotezy — nawet jeśli dla doświadczonych specjalistów wydają się one niemal oczywiste.
Czytaj również: Przełom w leczeniu raka trzustki. Szczepionka mRNA może zrewolucjonizować terapię
Nie tylko kolonoskopia: inne drogi przesiewu
Choć kolonoskopia pozostaje „złotym standardem”, rośnie dostępność alternatyw, które mogą być pierwszym krokiem dla osób wahających się przed endoskopią:
- Testy na krew utajoną w kale — wykrywają niewidoczne krwawienia mogące świadczyć o obecności zmian nowotworowych.
- Testy genetyczne materiału kałowego — analizują DNA charakterystyczne dla komórek nowotworowych; są nieinwazyjne i wygodne.
- Kolonografia TK (tomografia komputerowa jelita grubego) — pozwala ocenić wnętrze jelita bez wprowadzania endoskopu, lecz nie umożliwia pobrania wycinków ani usunięcia polipów.
- Sigmoidoskopia i rektoskopia — oceniają odpowiednio dolny odcinek jelita grubego oraz odbytnicę; w wybranych sytuacjach stanowią uzupełnienie diagnostyki.
Źródło: medonet.pl, Pacjenci.pl




































