Wyszukaj w serwisie
choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne zdrowie psychiczne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja dziecko
Pacjenci.pl > Choroby > Rozwód rodziców przeżyła bardziej niż oni. Wpadła w zaburzenia, które leczyła kilka lat
Agnieszka  Sztyler-Turovsky
Agnieszka Sztyler-Turovsky 12.02.2024 17:41

Rozwód rodziców przeżyła bardziej niż oni. Wpadła w zaburzenia, które leczyła kilka lat

Rozwód, terapia, zaburzenia odżywiania
fot. Larysa Dubinska/Shutterstock.com (zdjęcie ilustracyjne)

Miała 15 lat, gdy okazało się, że ojciec kogoś ma. Słowo „kochanka” do dziś przychodzi jej jakoś z trudem. To mama odmieniała je przez wszystkie przypadki. A Ala? Wpadła w zaburzenia, z których wychodziła na dwóch terapiach. 

- Mój ojciec przez lata był bardzo odpowiedzialny, a może tylko sprawiał takie wrażenie. Był uosobieniem stereotypowej „głowy rodziny”, choć też to określenie jest słabe. Bo na wskroś patriarchalne. Żenujące – w domyśle – facet jest głową, a kobieta szyją. A często jest odwrotnie – to kobieta jest głową, nawet jeśli dla świętego spokoju, dla ego zakompleksionego faceta gra przed nim rolę tej cholernej szyi, która w domyśle kręci głową, jak w tym głupim powiedzeniu – mówi Ala. Przed laty była bohaterką mojego reportażu, a potem książki „Nastolatki na głodzie. Pokochaj swoje ciało, nie daj się anoreksji i bulimii”. W trakcie rozwodu rodziców zachorowała na bulimię. - Dziś myślę, że bardziej niż przeżyłam to niż moi rodzice. Żałuję. Nie było warto. Zapłaciłam za to zaburzeniami odżywiania. Ojciec radośnie wchodził w kolejne związki. Mama też sobie emocjonalnie w końcu poradziła. A do tego znalazła fajnego partnera - mówi Alicja. - Wróciły wspomnienia, gdy zobaczyłam, jak media śledzą rozwód Katarzyny Bosackiej. Poczułam ulgę, że moi rodzice nie są celebrytami. I że sama już się z tym uporałam - dodaje Ala.

Mąż, żona i kochanka

- Byłam tak głupia, że uznałam, że ojciec zostawił moją mamę dlatego, że miała nadwagę. Nabawiła się jej zresztą, gdy była ze mną w ciąży. Miałam wtedy potworne poczucie winy, że gdybym się nie urodziła, ojciec by jej nie porzucił – wspomina Alicja. Oprócz poczucia winy towarzyszyła jej wtedy złość, a raczej nienawiść, ale pozwolenie na to, by poczuć nienawiść do rodziców, a nie tylko do siebie. 

– „Nienawidzę ojca” – powiedziałam to chyba na trzeciej sesji u psychiatry. Wcześniej nienawidziłam siebie, mamy za to, że się zaniedbała. Uległam za to dziwnej fascynacji kobietą, z którą ojciec zdradzał mamę. Dziś się tego wstydzę – wspomina. 

 

NAstolatka-terapia-shutt.jpg

fot. Shutterstock.com

- „Jak będę gruba, skończę jak mama” — uznałam w swoim czarno-białym myśleniu. Nie widziałam tego, że związek moich rodziców już dawno się wypalił. Być może nawet przed moim urodzeniem. Nie widziałam, że choć nie ma kłótni, to w domu jest cisza, te osławione „ciche dni”, albo zrzędzenie – matki, ojca – te ich komentowanie pod nosem, że któreś z ich zrobiło, powiedziało, położyło coś nie tak. Strzępy rozmów, które prowadziła mama ze swoimi koleżankami przez telefon, a które do mnie docierały. „Nieudacznik” – to słowo padało często. „Żałuję, że się z nim związałam, przecież miałam tylu adoratorów…” – tu padała lista imion tych chłopaków, którzy podobno byli lepsi od mojego ojca. A dlaczego za nich nie wyszła? Tego nie wiem, nigdy tego nie rozwijała. A ojciec? Mało mówił. W każdym razie nie wydzwaniał do kolegów, ani oni do niego. Umawiali się na jakieś aktywności poza domem – na granie w piłkę latem, sitkówkę w jakiejś sali zimą Ojciec dużo jeździł na rowerze. Do pewnego czasu ze mną. Mama nigdy nie chciała jechać. Wolała siedzieć na balkonie na leżaku z książką. Potem ja też przestałam z nim jeździć, bo wolałam spędzać czas z koleżankami. A zresztą z wuefu załatwiłam sobie zwolnienie. Za sportem nie przepadałam. I tyłam – wspomina Alicja. 

Przed taką miłością trudno się obronić:

Mówi, że gdyby to stało się dziś, gdy jest tyle aktywistek ciałopozytywności, a nawet lekarze mówią dziś o chorobie otyłościowej, może wszystko skończyłoby się inaczej. Ale to było w czasach, gdy nawet lekarze udzielali porad w stylu „mniej żreć, więcej się ruszać” i mało się mówiło o kompulsywnym jedzeniu, że ma podłoże emocjonalne. Albo o tym, że problemy z tarczycą czy insulinooporność może być przyczyną nadmiernego przybierania na wadze. Alicja wmówiła sobie, że nadwaga jest przyczyną większości życiowych nieszczęść. 

- Zobaczyłam dziewczynę taty i skupiłam się tylko na tym, że jest chudsza niż moja mama. Nie myślałam o tym, że ma z ojcem mnóstwo wspólnych zainteresowań, nie tylko rower. I że ojciec ma mnóstwo kompleksów, które wytyka mu mama, a może nawet właśnie mama go w nie wpędziła? Zrozumiałam to po terapii. To na niej zobaczyłam z lotu ptaka swoje życie, ale też na tyle, na ile to możliwe zrozumiałam pewne mechanizmy w życiu rodziców. I to, że mój ojciec pochodził z biednej rodziny. W dodatku był w niej jedną z nielicznych osób, które skończyły studia. Tak, moja mama popełniła klasyczny mezalians, choć to słowo też z trudem przechodzi mi przez usta przez swoje żenujące, kołtuńskie konotacje. W czasach poprawności politycznej i inkluzywności wstyd mi, że moja mama wytykała mu to i gardziła nim. To nie jego wina, że wylosował to, a nie co innego na loterii życia – mówi Alicja. 

 

Dwa lata wcześniej. Czternasta rocznica ślubu rodziców. Świętowała najbliższa rodzina i trochę przyjaciół rodziców. Część jeszcze z postawówki, ktoś ze studiów. 

— Dobra żona odchodzi sama po piętnastu latach! – zażartował ojciec. Moja mama się uśmiechnęła. Byłam wściekła Nawet nie na ojca za ten żenujący tekst. Ale na mamę, że udaje, że ją to śmieszy, że jako kobieta daje się tak traktować – wspomina Alicja. Mniej więcej pół roku po tej imprezie okazało się, że ojciec ma inną kobietę na boku. Mama, jak to zwykle bywa dowiedziała się jako jedna z ostatnich. – Wiele osób z kręgu rodziców wiedziało, myślę, że już wtedy, na tej rocznicowej imprezie, ale nikt nie miał odwagi powiedzieć tego mojej mamie. Nikt nie chciał być posłańcem złych wiadomości – wspomina Alicja. 

Wracała wtedy ze szkoły i zamykała się w swoim pokoju. Zza drzwi dobiegały krzyki mamy. Bo wtedy już ciche dni zmieniły się na dni głośne. Krzyk, albo płacz – gdy mama Ali rozmawiała przez telefon z koleżankami. 

- To było jak mantra – te same słowa, te same zdania. Do „nieudacznika” doszło parę niecenzuralnych, wulgarnych określeń – pod adresem ojca, ale i jego kochanki. I niedowierzanie „jak mógł?” – wspomina Ala. 

Próbowała odrabiać lekcje, ale jej średnio szło. Nasłuchiwała, co dzieje się za drzwiami. Żeby zmusić się do nauki, włączała muzykę na słuchawkach, bo jedynie to mogło zagłuszyć kłótnie rodziców, narzekania, pomstowanie matki. Nauka wciąż średnio jej szła, ale była dobrą uczennicą, więc nawet to, że teraz odpuszczała, tak bardzo nie pogorszyło jej ocen. Znalazła też nowe uspokajacze: gry i jedzenie. 

Tak dziś często kończymy związki. Ghosting i caspering - co jest dla kogo lepsze? „Pacjent ma katastroficzne wizje. To trwa kilka dni” – mówi psychiatra o delirium alkoholowym

Zaburzenia odżywiania po rozwodzie rodziców

- To było tak dawno, że pewnie nikt już nie pamięta tej gry. "Farm Ville" – „sadziłam” na komputerze jakieś warzywa i owiec dla koni, podlewałam trawę i grządki, no i hodowałam te konie. To dawało mi ulgę. I jeszcze jedzenie. A raczej wielkie żarcie – wspomina. 

Potrafiła za jednym zamachem zjeść nie tylko obiad, ale i słoik nutelii, dwie paczki chipsów i co jeszcze wpadło jej w ręce. Czasem po takiej uczcie ze zmęczenia na chwilę zasypiała. – Chyba cała krew odpływała mi z głowy do brzucha, żeby żołądek mógł to strawić – wspomina. Z drzemki wybudzały ją krzyki:

- Mama wyzywała kobietę ojca. Padały słowa w stylu „ta twoja k…”, i tym podobne. A o ojcu mama wyrażała się per „ty ch…”. Ojciec zwykle milczał. To jedno wciąż było w mojej rodzinie stabilne – ojciec kładł uszy po sobie, schodził mamie z linii. Pamiętam jedno takie zdarzenie… wychodziłam akurat z łazienki, gdy zobaczyłam ojca w drzwiach wejściowych. Mama „powitała” go uderzając w twarz. Nigdy wcześniej tego nie zrobiła. Przemocy w moim domu nigdy nie było. Struchlałam. Zamarłam jak owad, który udaje, że nie żyje. Bałam się, że ojciec jej odda. Ale nic takiego się nie stało – wspomina. 

Wyprowadzkę ojca pamięta po latach jak przez mgłę. Zapamiętała tylko jedną scenę: ciężarówkę stojącą pod domem. Oklejoną w napisy: "Na wesoło przeprowadzimy cię w nowe życie!". I że ten foliowy napis naklejał jakiś partacz, bo folia w kilku miejscach odchodziła, w innych wybrzuszał ją bąbelki powietrza, które się pod nią dostały.

-  Po tej przeprowadzce ojca „na wesoło” do kochanki, nastąpił rozwód. Na smutno. Mama wpadła w taką depresję, że poszła na całe miesiące na zwolnienie od psychiatry. Bałam się wtedy, że już nigdy nie wróci do pracy, że ją straci po tym długim zwolnieniu. Ale nie straciła. Zresztą, co by nie mówić o ojcu, kasę dalej płacił. Na rachunki, na jedzenie, na zajęcia. Na wakacje. Na wszystko, co tylko chciałyśmy. Nigdy nie był skąpy, ale wtedy pewnie w dwójnasób próbował zrekompensować sobie poczucie winy – wspomina Alicja.

Terapia, nowa miłość rodziców

- Wstyd mi dziś. Ale myślałam wtedy z podziwem o ojcu, że ma kasę, że ktoś się w nim zakochał, a o mamie – z pogardą. Uważałam, że jest cyborgiem. Dziś jest AI, ChatGPT, ale wtedy, gdy w telewizji, chyba w „Teleexpressie” zobaczyłam jakąś migawkę z japońskim robotem, który azjatyccy inżynierowie skonstruowali dla mężczyzn – singli, uważałam, że mama taka była. Usługiwała ojcu. Teraz już nikomu nie usługiwała, bo chyba po wyprowadzce ojca i braku w domu faceta uznała, że nie warto usługiwać samej sobie i mi. Snuła się po domu w ciemnym szlafroku w kiście winogron. W ręce papieros albo kieliszek wina. Albo w jednej to, a w drugiej to. Siedziała przed telewizorem. Tak, jak kiedyś mój ojciec. Tylko kanały się zmieniły – on się przerzucał między TVN24 i kanałami sportowymi, a mama oglądała seriale. 

Ala siadała obok mamy na sofie. Czuła zapach wina i fajek z ust mamy. W pokoju unosił się też zapach pizzy. Matka już nie gotowała od kiedy ojciec się wyprowadził. Zamawiały tę pizzę. – Myślałam wtedy, że jedyna dobra rzecz z tego ich rozstania to to, że matka przestała gotować, sprzątać. Przestała grać rolę służącej. Chociaż właściwie nie grała już żadnej innej roli. Bo nawet ze swojej roli zawodowej wypadła. Siedziała na tym L-4 od psychiatry – wspmina Alicja. 

Gapiłam się wtedy siedząc obok mamy na te głupie filmy, by być przy niej. Nie po to, by ją pocieszyć, ale by ona pocieszyła mnie. Była obok, ale nieobecna. Tęskniłam za mamą, choć była przy mnie. Była, ale tylko fizycznie. Nazwałam to na terapii, wcześniej po prostu to czułam – dodaje. Mówi, że każdy odcinek "House of Card" i "Mad Max" znała niemal na pamięć. Nie rozmawiały z mamą. Mama milczała, a Ala gapiła się z nią na te seriale, bo to była jedyna szansa, by matka ją przytuliła.

Dopiero rok po rozwodzie rodziców Ala poznała nową partnerkę taty. Wcześniej nikt nie był na to gotowy. – To była straszna, za przeproszeniem su… Prawniczka i mówiła do mnie np. takie teksty: „Zakłócasz nam domowy mir. To naruszenie art. 193 kodeksu karnego". To było wtedy, gdy pokłóciłam się z ojcem u niej w domu. W trakcie pierwszej wizyty. 

- Z tego spotkania zapamiętałam ten „domowy mir” i mule, które były na obiad. Nigdy wcześniej tego nie jadłam. Obrzydzały mnie, ale nie chciałam robić przykrości i wstydu tacie, więc połykałam je w całości. 

— „Co, Ala tylko proste, chłopskie jadło? Twoja żona była "słoikiem"? Z genami się nie powalczy — śmiała się dziewczyna taty”. Pamiętam ten tekst do dziś. Ta kobieta powiedziała tak o mojej mamie, a ojciec nie zareagował. Pomyślałam, że mama ma rację, że ojciec to nieudacznik. Wybiegłam do łazienki, bo zemdliło mnie po tych mulach. Odkręciłam wodę nas wanną, żeby zagłuszyć odgłos wymiotów.

„Bierzesz prysznic?” – dziewczyna taty zapukała do łazienki i nim zareagowałam, uchyliła drzwi, bo zapomniałam je zamknąć na klucz.

— „Ale tu śmierdzi!” – krzyknęła. I wymamrotała coś pod nosem o tym, że nie życzy sobie, żebym „rzygała” w jej łazience. Dopiero wtedy ojciec zareagował – poprosił, żeby tak o mnie nie mówiła. Ale jakoś tak niemrawo. Wkurzył mnie tak, że wybiegłam wtedy z tego mieszkania tak, jak stałam. A on za mną, usiłował mnie przytulić, jak czekałam na windę, ale nie przeprosił, nie zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Poczułam się, jakby zdradził najpierw mamę, a teraz też mnie – wspomina.

Ala kończy dziś architekturę krajobrazu. Przeszła dwie terapie. Pierwsza była nieudana. Trafiła do przypadkowego psychologa w internecie. – Kobieta „specjalizowała” się we wszystkim, czyli niczym. Bulimia mi przeszła, ale wpadłam w anoreksję. A potem w uzależnienie od sportu – podobno liczba uzależnień zawsze „musi się zgadzać”. Ale i tak wolę to uzależnienie.

Ojciec Ali rozstał się z nową partnerką. Potem wszedł w kolejne związki. Ostatni przetrwał. Mama Ali też ma nowego, stałego partnera.

 

Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz redakcji: [email protected]

 

Masz zaburzenie odżywiania – anoreksję albo bulimię? Tu szukaj pomocy:

„Taka młoda, a taka gruba!” – słyszała. Schudła 60 kg i pomaga innym redukować wagę
Katarzyna Kucewicz, psycholożka, odchudzanie
- W Polsce jest potężna fatobia. Sama jej doświadczyłam – wspomina Katarzyna Kucewicz, psycholożka i psychoterapeutka. Dziś towarzyszy innym w redukcji wagi. Mówi o zastrzykach, które pomagają chudnąć, ale nie każdemu. Podpowiada, jak przestać jeść ze stresu, przetrwać chwile, gdy waga stoi w miejscu.  - Trzeba przejść żałobę za dawnym życiem. „Nie czekam, kiedy przyjedzie czas, kiedy będę mogła zjeść na śniadanie tort, a na obiad pizzę”. – mówi. – Wiedziałam, że muszę schudnąć dokładnie 63 kg żeby dojść do swojego celu – wspomina. To było jej noworoczne postanowienie. Tym razem się udało.Całej rozmowy posłuchacie poniżej, a na koncie Pacjenci na YouTube także innych podcastów:
Czytaj dalej
"Amerykańskie dzieci dostają na komunię pistolet, a polskie rower albo quada"
Agnieszka Sztyler-Turovsky i dr Grzegorz Opielak w podcaście "Przegadaj zdrowie" Pacjenci.pl
Ma ataki psychozy, słyszy głosy, ale w czasie badania okłamie psychiatrę.  Dostanie zgodę na broń. Wyobrazi sobie, że jest Robertem De Niro w „Taksówkarzu” i wyjdzie z pistoletem w miasto, by oczyścić je z grzechu. To możliwe? – Możliwe. My, psychiatrzy, nie mamy skanera w oczach – mówi dr hab. n. med. Grzegorz Opielak psychiatra w podcaście „Zdrowo przegadane” portalu Pacjenci.pl. O co zapyta nas psychiatra, jeśli chcemy mieć broń do osobistego użytku, czy uzależnienie albo depresja nas wyklucza i czy policjant z PTSD może mieć pistolet? O tym m.in. posłuchacie w podcaście:
Czytaj dalej