Wielka zmiana w zwolnieniach lekarskich. Przez tę rewolucję w L4 ucierpią miliony Polaków

Rząd planuje zmianę przepisów dotyczących L4. To jeden podpis, a może zmienić życie milionów Polaków – czy na lepsze? Eksperci nie są tego pewni. Ich zdaniem będziemy zmuszani do pracowania w trakcie choroby. Jak to możliwe i czy da się tego uniknąć? Wyjaśniamy.
Wielkie zmiany w L4
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szykuje duże zmiany w zasadach korzystania ze zwolnień lekarskich. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów jest wprowadzenie możliwości wyjazdu – nawet zagranicznego – w trakcie L4. Taki wyjazd musiałby sprzyjać zdrowieniu. Przykładowo osoba ze złamaną ręką nie może jechać na narty, ale może odwiedzić rodzinę na Boże Narodzenie.
Kolejną nowością jest otwarcie furtki do tzw. incydentalnych czynności zawodowych. Chodzi tu o jednorazowe działania służbowe, jak np. odebranie telefonu i udzielenie ważnej informacji, czy podpisanie dokumentu. Na pierwszy rzut oka takie zmiany wydają się rozsądne, ale eksperci alarmują, że dają ogromne pole do nadużyć zarówno ze strony pracodawców.

Nowe prawo naraża pracowników?
Pomysł, aby umożliwić wykonywanie niektórych czynności zawodowych na L4, wzbudza kontrowersje niemal w wielu środowiskach. Zdaniem specjalistów od prawa pracy, taka elastyczność może przerodzić się w narzędzie presji.
Co jeśli "pilna sprawa” będzie oznaczać codzienne odbieranie telefonów lub uczestnictwo w wideokonferencjach? Co jeśli pojawią się konsekwencje za niewykonanie "pilnego zadania" w trakcie choroby? Ryzyko jest realne, zwłaszcza w środowiskach, gdzie kultura pracy premiuje nieustanną dostępność.

Polacy notorycznie chodzą chorzy do pracy
Wbrew narracji niektórych mediów Polacy boją się chodzić na L4. Za dbanie o siebie pracodawcy potrafią odebrać premię, możliwość awansu, a nawet zwolnić. – 86 proc. pracujących mam przyznało, że poszło do pracy mimo choroby z obawy przed konsekwencjami finansowymi – mówi w swoim filmie na YouTube aktywista Jan Śpiewak. – My w Polsce mamy taki system, że w pracy premiuje się niebranie L4 jest. To powszechne w zarówno w sektorze prywatnym, jak sektorze i publicznym – dodaje.
Działacz społeczny obawia się, że zmiany w przepisach mogą pogłębić zjawisko tzw. prezenteizmu – obecności w pracy mimo choroby. Wspomina, że efektywność chorych pracowników jest nawet o 40 proc. mniejsza niż zdrowych, co może przekładać się na wzrost błędów, problemy w relacjach ze współpracownikami i jakość usług. Pyta, czy jest sens, aby takie osoby przychodziły do pracy – zwłaszcza za cenę zdrowia. Czytaj także: Jak długo maksymalnie można być na L4? Zwolnienie lekarskie ma swój limit
Wbrew pozorom nie nadużywamy L4
W debacie na temat zmian w L4 pojawiają się głosy pracodawców o fałszywych L4. Czy w Polsce mamy z tym duży problem? Wcale nie. Jak wynika z danych udostępnionych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) z 450 tysięcy kontroli zwolnień lekarskich zakwestionowano tylko 29 tysięcy. Chociaż liczba ta początkowo może robić wrażenie, trzeba podkreślić, że kontrole nie były przeprowadzane losowo, a na podstawie zgłoszeń pracodawców lub analizy danych.
ZUS zakwestionował tylko 29 tysięcy zwolnień, co stanowi zaledwie 6,4 proc. wszystkich przeprowadzonych kontroli. To oznacza, że w ponad 93 proc. przypadków zwolnienia lekarskie nie wzbudziły zastrzeżeń kontrolerów.
Czytaj także: Nowe zasady L4. Te osoby dostaną pełną pensję





































