Wyszukaj w serwisie
choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne zdrowie psychiczne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja dziecko
Pacjenci.pl > Zdrowie > „Biorę leki na ADHD. Żeby się ogarnąć. Nie dla haju!” [LIST]
Redakcja Pacjenci.pl
Redakcja Pacjenci.pl 12.12.2023 17:42

„Biorę leki na ADHD. Żeby się ogarnąć. Nie dla haju!” [LIST]

ADHD
Canva.com

Mam trzy krzyżyki na karku. Diagnoza, samoświadomość, że to ADHD i farmakologia to był game changer życia! Za chwilę minie rok od wdrożenia leków i mogę powiedzieć jedno: To był najlepszy rok mojego życia! Ogarnęłam się poświęciłam go na szacowanie i naprawianie szkód, które sama sobie wyrządziłam – napisała Lila w mailu dla portalu Pacjenci.pl

Komentarz „STOP stygmatyzacji dorosłych z ADHD” napisałam w emocjach i „na gorąco” po tekście w „Gazecie Wyborczej”. Sugerował, że osoby dorosłe biorą, a właściwie ćpają leki na ADHD dla haju, a nie po to, by móc funkcjonować w codziennym życiu. Pod tekstem i na facebookowej grupie „ADHD dorosłych” zamieściłam prośbę o dzielenie się historiami ze swojego życia. Przez cały tydzień, będziemy publikować Wasze listy i komentarze ekspertów. By edukować, czym jest ADHD dorosłych i dlaczego sama terapia to za mało i leki są ważne. Oto pierwszy z listów.

Te leki budzą lęk u większości ludzi. A dzięki nim minęła mi prokrastynacja i zaburzenia odżywiania

Leki na ADHD zwykły budzić lęk w większości ludzi. Lęk, bo to leki na całe życie, a przynajmniej tak długo, jak człowiek życzy sobie ogarniać siebie i rzeczywistość wokół. Lęk, bo narkotyki, bo silnie uzależniają, bo nie wiem już sama, przestałam słuchać, te wywody nudziły mój mózg. 

Wiem jedno. O tych strasznie „uzależniających” lekach, które dają taką euforię, muszę sobie przypominać, ustawiając budziki, a jak zapomnę wykupić receptę, to przepadło. Co najmniej tydzień od końca opakowania do wycieczki do apteki. (Bo to nie może być byle jaka, to musi być jedna z wybranych, bo leki są trudno dostępne).

A jak już je biorę, to raczej nie po to, żeby być na haju, tylko żeby czas pomiędzy momentem, jak poczuję głód lub przymus odwiedzenia toalety, a faktycznym zaspokojeniem tych - jakby nie patrzeć - podstawowych potrzeb człowieka skrócić z paru godzin do paru minut.

Dla mnie diagnoza, samoświadomość i farmakologia to był game changer życia. A mam już trzy krzyżyki na karku. Za chwilę akurat będę obchodzić rocznicę wdrożenia farmakologii i mogę spokojnie powiedzieć, że to był najlepszy rok mojego życia pod kątem ogarnięcia się. Poświęcony głównie na szacowanie i naprawianie szkód, które sama sobie wyrządziłam. 

To jak już jesteśmy przy szkodach… niezdiagnozowane ADHD może doprowadzić do całego spektrum. Naprawdę, do wyboru do koloru. 

Wspominałam o prokrastynowaniu jedzenia - tu kłaniają się zaburzenia odżywiania. Zdrowie leży i kwiczy, bo umawianie się do lekarzy, pamiętanie o wizytach, a potem realizowania recept i jakaś systematyczność w leczeniu… (mamy tu na sali inne osoby z ADHD, które traktują “zażywaj antybiotyk codziennie o tej samej godzinie” jedynie jako luźną wskazówkę?) to przeszkody nie do przeskoczenia. 

ADHD u dziewczyn i kobiet. Bardzo często jest nierozpoznane

Depresja, pogoń za dopaminą, masz szczęście, jeśli pracodawca widzi Twoje atuty

A, ciekawostka - osoby z ADHD są bardziej narażone na infekcje pęcherza, bo naprawdę czasem paraliż wykonawczy sprawia, że mija kilka godzin, zanim w końcu pójdziesz do tej łazienki. 

O depresji, która wychodzi z poczucia kompletnej nieudolności już nawet nie wspominam, poziom stresu wystrzelony w kosmos, ciało wiecznie w trybie fight or flight, nieustanny lęk, bezsenność… a to tylko przedsionek piekła, które odczuwamy codziennie. Najgorzej, że próbujemy zagłuszyć to nieustanną pogonią za dopaminą w formie najłatwiej dostępnej, czyli używek wszelakich - to kolejny punkcik do rujnowania sobie zdrowia fizycznego i psychicznego - oraz impulsywnych zachowań, które często są ryzykowne - związki z przemocowcami, randki i spotkania bez zachowania jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa, nagła decyzja o rzuceniu pracy… 

A jak już przy pracy jesteśmy. Wszystkim siłom wyższym dziękuję za firmę, w której obecnie jestem zatrudniona. Jakimś cudem dostrzegli w niej na dzień dobry mój potencjał i woleli skupić się na moich mocnych stronach, a nie zwolnić po kilku miesiącach, bo pracownikiem idealnym nie jestem. Spóźniam się. Nie doczytuję zadań. Mój mózg jakoś przeskakuje nad istotnymi drobiazgami. Obecnie udało mi się wypracować system ze współpracownikami, który pozwala mi na unikanie błędów. 

Nie zliczę jednak, ile razy przed diagnozą musiałam rozkładać bezradnie ręce na pytanie “Co jest z Tobą? Wiem, że umiesz pracować dobrze, ale momentami w to wątpię. Amplituda Twojej pracy jest bardzo nierówna!”. Tak, wiem. Nie, nie wiem dlaczego. Przecież chcę dobrze. ZAWSZE chcę dobrze, ale czasem nie wychodzi, bo nie pomyślałam, zapomniałam, nie sprawdziłam, nie przewidziałam. Nikt się tak nie stara, jak osoby z ADHD, które mają najlepsze chęci i tym bardziej są rozczarowane, jak wiecznie im nie wychodzi.

Zestawienie tego z lekceważeniem (“po prostu jesteś leniwa”, “nikomu się nie chce sprzątać”, “każdy ma trochę ADHD”), negatywnym postrzeganiem ludzi z ADHD, którzy szukają pomocy i sugerowaniem, że “idą na łatwiznę” czy “szukają wymówek” oraz własnym szalejącym syndromem oszusta sprawia, że jeszcze do niedawna miałam ochotę po prostu się poddać. Osunąć się w czeluści depresji i nie wychodzić z domu już nigdy, bo może nie jest mi pisana kariera, założenie szczęśliwej rodziny i jakakolwiek perspektywa na życie, więc plan na wieczór to strzelić sobie winko, wydać pół pensji na impulsywne zakupy i popaść w jeszcze większe długi. 

Nie bójcie się diagnozy i leków. Wasze życie może być lepsze

Teraz, po tym roku wiem, że tak nie musi być. Mam przy sobie kogoś, kto widzi ze mną przyszłość, akceptuje mnie i pomaga wyciszać lęki. Grupę wsparcia, która nie ocenia, a pomaga. Przede mną widnieje awans w pracy, a być może już za rok wyjdę z długów. Leki to nie magiczne pastylki i remedium na wszystko, ale są pomocą w mojej codziennej walce i pracy nad sobą. Dzięki diagnozie jestem świadoma. Wiem, gdzie szukać sposobów, wiem, na co zwracać większą uwagę, do czego podchodzić z uważnością. 

Wiem, że sposoby właściwe dla osób neurotypowych niekoniecznie muszą zadziałać dla mnie i to jest okej. Szerząca się świadomość problemu jest jak miód na moje serce, bo nikt w życiu nie skrzywdził mnie tak bardzo, żebym chciała mu życzyć egzystowania z niezdiagnozowanym zaburzeniem. 

Dlatego nie bójcie się diagnozy, nie bójcie się farmakologii. To nie kwestia “co mama/tata/babcia/szef powie”, to Wasze życie, które naprawdę może być lepsze. 

Lila