Wyszukaj w serwisie
#PrawoiZdrowie choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja dziecko
Pacjenci.pl > Problemy cywilizacyjne > Jacek Charmast: Potrzebujemy zmiany podejścia do walki z uzależnieniem. Redukcja szkód zamiast całkowitej abstynencji
Ewa Basińska
Ewa Basińska 09.10.2025 16:10

Jacek Charmast: Potrzebujemy zmiany podejścia do walki z uzależnieniem. Redukcja szkód zamiast całkowitej abstynencji

None
Fot. Canva/@Korotkova Liudmila

Zero-jedynkowe podejście do uzależnień – abstynencja albo nic – nie działa, twierdzi Jacek Charmast, terapeuta i prezes Stowarzyszenia Jump 93. Jego zdaniem dla większości przypadków skuteczniejsze jest podążanie za pacjentem, strategia małych kroków, która wykorzystuje podejście redukcji szkód. Tylko dzięki rzetelnej edukacji i uczciwej rozmowie można zyskać zaufanie osoby szukającej pomocy i wskazać efektywne rozwiązania jej problemów w tempie, które ona zaakceptuje.

  • Redukcja szkód zamiast abstynencji: Jacek Charmast podkreśla, że skuteczniejsze od podejścia „albo wszystko, albo nic” jest stopniowe eliminowanie najbardziej destrukcyjnych zachowań i dążenie do przyjęcia przez klienta postawy troski o własne zdrowie. Często w pracy z osobą uzależnioną możliwe jest  proponowanie mniej szkodliwych alternatyw, np. metadonu w miejsce heroiny czy bezdymowych produktów zamiast palonego tytoniu.
  • Edukacja zamiast zakazów: Zamiast straszyć i karać, trzeba rzetelnie edukować – zarówno młodych, jak i dorosłych – by rozumieli mechanizmy uzależnień i potrafili podejmować świadome decyzje
  • Obecna polityka nikotynowa skupia się na zakazach i podnoszeniu akcyzy, zamiast na wsparciu, profilaktyce i badaniach. Brakuje danych, debaty i systemowych działań na rzecz zdrowia publicznego

Zero-jedynkowe podejście to błąd

Ewa Basińska, pacjenci.pl: Jest pan zwolennikiem stopniowego wychodzenia z nałogu, opartego na tzw. redukcji szkód zamiast zero-jedynkowego podejścia na zasadzie abstynencja albo nic. Dlaczego tak pan na to patrzy?  

Jacek Charmast, prezes Stowarzyszenia Jump 93, terapeuta uzależnień: To nie ja wymyśliłem. Kraje o wysokiej kulturze medycznej od dawna wykorzystują podejście redukcji szkód. Wiele z nich odchodzi od penalizacji w kierunku szerszego i dostępniejszego wsparcia w wychodzeniu z uzależnienia.  Leczenie uzależnienia zazwyczaj nie przebiega tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Jeśli przyjrzymy się uzależnieniom – od alkoholu, narkotyków czy nikotyny – okaże się, że tylko niewielki odsetek osób osiąga pełną abstynencję. Większość wciąż się zmaga, próbuje rzucać, wraca, sięga po produkty zastępcze. Z punktu widzenia zdrowia publicznego liczą się duże liczby. Chodzi o to, by jak najwięcej osób unikało chorób odtytoniowych, przedawkowań czy zakażeń towarzyszących iniekcyjnemu przyjmowaniu narkotyków. Z nikotyną można żyć długo. A niektórzy, jak choćby Beata Tyszkiewicz, palą całe życie i dożywają sędziwego wieku, prawdopodobnie dzięki genetycznym predyspozycjom. Jednak większość paląc tytoń znacząco skraca sobie życie. A wystarczy sięgnąć po produkty bezdymowe, by poprawić istotnie swoją sytuację i zrobić wielki krok w kierunku abstynencji. Przykłady takie jak Szwecja pokazują, że polityka redukcji szkód działa. Kraj ten ma stosunkowo mało zachorowań na choroby odtytoniowe i niewielki odsetek palaczy. Uznaje się, że państwo wolne od dymu to takie, w którym mniej niż 5% mieszkańców pali. W Polsce to prawie 30%. Podobnie jest z alkoholem. Brakuje uczciwej debaty o tych problemach. Tkwimy w pułapce, bo budżet państwa jest pod kreską, a wpływy z akcyzy są zbyt potrzebne, by z nich zrezygnować.

Przykład Szwecji. Czy dla Polski to też dobra droga?

Czego możemy się nauczyć od innych państw?

Mówiliśmy o Szwecji i Portugalii. Ich rozwiązania są inspirujące, choć nie wszystkie da się przenieść na nasz grunt. Portugalia to inny kraj – psychologicznie, społecznie i kulturowo. W Polsce od lat jesteśmy dumni z systemu przeciwdziałania narkomanii, który działa już prawie pół wieku. Uważamy, że nie musimy iść drogą Portugalii, skoro mamy „opanowaną” narkomanię na poziomie około 100 tysięcy problemowych użytkowników. Nasz model jest selekcyjny – kierujemy ofertę leczenia głównie do młodych i rokujących, odcinając tym samym dopływ nowych osób do narkotyków. Mamy rozwiniętą profilaktykę i sieć poradni alkoholowych. Jednak wciąż opieramy się redukcji szkód. Chcemy osiągać cele absolutne, a to w przypadku chorób przewlekłych, takich jak uzależnienie, nie działa. Tu, podobnie jak przy cukrzycy czy otyłości, potrzebne są małe kroki. Lekarze na co dzień stosują redukcję szkód. Mówią: proszę pić mniej, może nie od rana, tylko wieczorem, zróbmy przerwy między drinkami. To samo dotyczy palenia: można ograniczać liczbę papierosów, analizować, kiedy się po nie sięga, a najlepiej przejść na produkty mniej szkodliwe, jak e-papierosy czy saszetki nikotynowe. To właśnie papieros i spalany tytoń zabijają, bo tam uwalnia się setki  toksycznych substancji, znacznie więcej niż w alternatywnych produktach.

Redukcja szkód i edukacja

Jeśli chodzi o podejście redukcji szkód, całkowicie rozumiem ideę, że osobom już uzależnionym warto proponować mniej szkodliwe alternatywy. Dzięki temu, stopniowo zmniejszając dawki – na przykład nikotyny – mogliby z czasem uwolnić się od nałogu, jeśli by tego chcieli. Pytanie jednak, czy jako państwo faktycznie skutecznie zapobiegamy temu, by nowe osoby nie popadały w uzależnienie. Czy prowadzimy wystarczającą edukację?

Osobom już uzależnionym i dorosłym warto oferować mniej szkodliwe alternatywy, które mogą być pierwszym krokiem ku ograniczeniu lub wyjściu z nałogu. Natomiast jeśli chodzi o zapobieganie nowym uzależnieniom, sytuacja wygląda źle. Nie prowadzimy wystarczającej edukacji, a szkolne programy są upolitycznione. Tymczasem szkoła powinna być miejscem, gdzie młodzi ludzie mają dostęp do psychologa, psychiatry i rzetelnej wiedzy o uzależnieniach. W przeszłości przekazy o narkotykach były przerażające i nieprawdziwe - straszono rodziców i dzieci, zamiast uczyć odpowiedzialności. System nadal jest nastawiony na abstynencję. Osoby, które złamały abstynencję, jeszcze do niedawna  zaczynały terapię od nowa. Bywało, że ktoś spędzał w ośrodkach stacjonarnych lata, przechodząc np. kilka ponad rocznych cykli leczenia.

Co dalej? Co zrobić, żeby młodzi nie wchodzili do nałogu, a starsi, którzy już są użytkownikami i są uzależnieni, żeby mieli szansę na redukcję szkód? 

Trzeba edukować, by młodzi nie sięgali po substancje psychoaktywne, a starsi mieli szansę na realną redukcję szkód. Tymczasem przekaz Ministerstwa Zdrowia sugeruje, że szkodliwość e-papierosów i tradycyjnych papierosów jest taka sama, co jest poważnym błędem. 

Nie podważamy szkodliwości

Myślę, że przekaz brzmi raczej, że są „również szkodliwe”, a nie „równie szkodliwe”. Jednak uzależniają tak samo i temu należy przeciwdziałać. Różnica jest zasadnicza. 

E-papierosy też są groźne, ale mniej niż papierosy tradycyjne. W debacie publicznej wszystko upraszcza się do stwierdzenia: „to jeden diabeł”. Tak to odbiera przeciętny Polak. Nie dostrzega on tych niuansów w przekazie profilaktyków. A to nieprawda, bo różnica jest ogromna. Oczywiście nikt nie chciałby, by jego dziecko paliło tytoń czy używało e-papierosów. 

Ale atrakcyjność tych produktów sprawia, że są one dla młodych kuszące - kolorowe, pachnące, modne.

Dlatego nie oszukamy dzieci zakazami, musimy postawić na rzetelną edukację. Tak było w przypadku programu leczniczego Candis dotyczącego konopi, opartego na wiedzy naukowej, a nie na straszeniu. Musimy nauczyć społeczeństwo umiaru, dystansu i zdrowego życia.

Polska droga donikąd?

W sytuacji, w której chcielibyśmy zmniejszać liczbę osób palących, rozumiem, że Pana zdaniem idziemy niewłaściwą drogą? 

W obecnej sytuacji idziemy w niewłaściwym kierunku - podnosimy akcyzę, zakazujemy nowych produktów, nie ucząc przy tym dorosłych ludzi, jak mądrze z nich korzystać. Niedawno 83 naukowców wysłało list do Ursuli von der Leyen, zwracając uwagę, że Europa znalazła się w pułapce: z jednej strony potrzebujemy pieniędzy do budżetu, z drugiej – zarabiamy kosztem zdrowia społeczeństwa. Nie mamy też rzetelnych danych o kosztach leczenia uzależnień, wpływach z akcyzy ani o faktycznej liczbie osób uzależnionych. Kiedyś monitorowaliśmy np. zatrucia dopalaczami, dziś nie śledzimy nawet wzrostu użycia opioidów. Żyjemy w błogim przekonaniu, że kryzys opioidowy nas nie dotyczy – ale nie mamy wystarczających danych, by to potwierdzić.

Edukacja – jedyna skuteczna droga

Nie ma pan poczucia, że udział firm produkujących wyroby nikotynowe wypacza debatę o redukcji szkód? 

Być może, ale warto słuchać różnych stron, nie tylko Ministerstwa Zdrowia. W dyskusję włączyło się wielu ekspertów, terapeutów i lekarzy, którzy nie mieli dotąd możliwości zabrania głosu. 

A czy podniesienie cen e-papierosów mogłoby ograniczyć dostęp dzieci do nich? 

Prawdopodobnie nie. Wysoka cena uczyniłaby je raczej produktem prestiżowym, przedmiotem pożądania. Dlatego pozostaje edukacja i przykład w rodzinie, w szkole, w społecznościach lokalnych. Wychowanie do zdrowego życia, rozwijania pasji, nauka samoregulacji.

Osobiste historie kształtują drogę

Pan mówi: edukacja, edukacja, edukacja. Moim zdaniem to za mało.

To opowiem pani moją historię. Zacząłem palić w czasie pandemii, podczas lockdownu. Siedziałem w domu, miałem nadmiar czasu. Zbudowałem grill, wędzarnię, potem szopę na narzędzia, opracowywałem koncepcje rozwoju mojej organizacji – i przy tym wszystkim zacząłem palić. Paliłem dwa lata. Z czasem, z pomocą mniej szkodliwych produktów z nikotyną, stopniowo odszedłem od papierosów. Potem w stosunkowo krótkim czasie odstawiłem też i produkty bezdymowe. Dlatego uważam, że to lepsza droga niż zakazy i wymóg abstynencji.

Redukcja szkód jako nowy kierunek w walce z uzależnieniami. Czy powinniśmy iść drogą Szwecji?
Według danych pochodzących z różnych źródeł co trzeci Polak pali papierosy. To blisko 8 milionów osób - znacznie więcej niż średnia unijna. Aby uzyskać status „społeczeństwa wolnego od dymu papierosowego”, zgodnie z definicją WHO, odsetek palaczy musi spaść poniżej 5%. Mimo że co trzeci Polak pali papierosy (znacznie powyżej średniej UE), Ministerstwo Zdrowia przyznaje, że nie ma spójnej strategii, by osiągnąć cel WHO (<5% palaczy), a obecna polityka nie zapobiega 80 tys. zgonów rocznieEksperci proponują zmianę paradygmatu z nieskutecznych zakazów i podatków (które powodują wzrost szarej strefy o 57%) na politykę redukcji szkód, wzorowaną na sukcesie Szwecji, promującą mniej szkodliwe alternatywy dla osób niepotrafiących rzucić nałoguKluczowym elementem tej strategii jest gradacja szkodliwości, czyli zróżnicowanie regulacji i podatków w zależności od ryzyka – najmocniej obciążone powinny być najgroźniejsze palone papierosy, co ma motywować palaczy do zmiany na bezpieczniejsze produkty
Czytaj dalej
Zmiany w L4 od przyszłego roku. Za to stracisz pieniądze na zwolnieniu
zwolnienie lekarskie
Będzie można wyjść na zakupy w trakcie zwolnienia
Od 2026 r. rząd planuje nowy porządek zasad dotyczących zwolnień lekarskich. Najważniejsze: doprecyzowanie, co wolno robić na chorobowym, a co grozi utratą zasiłku. Projekt ma jednocześnie wzmocnić kontrolę wykorzystania L4 i dać więcej jasności pracownikom oraz pracodawcom.„Czynności incydentalne” (krótkie, wymuszone okolicznościami działania) nie będą już skutkować odebraniem świadczeniaPraca zarobkowa na L4 nadal pozostanie zakazana, ale definicja ma być jaśniejszaBędzie można być na L4 u jednego pracodawcy i pracować u drugiego, jeśli charakter pracy na to pozwalaWyjście do apteki, lekarza czy na zakupy nie będzie traktowane jako nadużycieZUS zyska szersze narzędzia kontroli, a część zmian ma wejść w życie 1 stycznia 2026 r.
Czytaj dalej