Jedzenie jako sposób kontroli życia. „To nie moda, to ciężka choroba”

Zaburzenia odżywiania rzadko dotyczą samego jedzenia. Zwykle są próbą odzyskania kontroli nad życiem, łapaniem się czegokolwiek, na co można mieć realny wpływ. Znaczenie naszego zewnętrznego wyglądu zostało dziś także niebywale wypaczone przez media społecznościowe.
Ale to, że stosunek do jedzenia staje się patologiczny, ma swoje głębsze źródło. O tym, skąd się biorą zaburzenia odżywiania, dlaczego tak długo pozostają niezauważone i jak rozpoznać ich pierwsze sygnały, opowiada nam psycholożka i psychoterapeutka Karolina Dzięgielewska-Mastalerz z Centrum Pomocy Psychologicznej w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie.
- Do zniekształconego postrzegania własnego ciała mogą prowadzić: presja społeczna, oczekiwania rodziców i ideały promowane w mediach
- Objawy zaburzeń odżywiania bywają długo ukrywane, dlatego rodziny zwykle reagują dopiero w zaawansowanej fazie choroby. Tymczasem to wczesna interwencja daje największe szanse na uniknięcie hospitalizacji i wyniszczenia organizmu
- Skutki zaburzeń odżywiania są poważne i dotyczą zarówno zdrowia fizycznego, jak i psychicznego
- Leczenie wymaga pracy całego zespołu specjalistów, a także tego, by w proces terapii zaangażowała się rodzina chorej osoby
Marta Uler Pacjenci.pl: Nadmierne odchudzanie to zmora naszych czasów. Jednak to nie moda, a groźna choroba psychiczna. Porozmawiajmy o zaburzeniach odżywiania.
Karolina Dzięgielewska-Mastalerz: To ważny temat i bardzo „żywy” – w ostatnich latach sporo zmieniło się nawet w klasyfikacji zaburzeń. Przez lata korzystałam z wcześniejszej wersji ICD-10, a niedawno zajrzałam do nowszej i… byłam zaskoczona. Niektóre zaburzenia, które kiedyś traktowano jako podtypy anoreksji czy bulimii, zostały wyodrębnione. Na przykład ARFID – dawniej diagnozowano go tylko u dzieci do 6. roku życia, a dziś obejmuje wszystkie grupy wiekowe. Nie jest też już „częścią” spektrum autyzmu czy ADHD, ale odrębnym zaburzeniem. Dla wielu specjalistów i rodziców to duża zmiana, bo pokazuje, że zaburzenia odżywiania nie mają jednej „twarzy”.
Jak to się dzieje, że jedzenie — nasza naturalna potrzeba fizjologiczna — staje się osią problemów psychicznych?
Właśnie dlatego, że jest takie ważne. Od niego zależy nasze przetrwanie. Jedzenie też jest zawsze „pod ręką”, a do tego łatwo je kontrolować — można jeść albo nie jeść, można wszystko ważyć, liczyć, planować. Dla osób, które czują, że świat wymyka im się spod kontroli, bywa to bardzo kuszące. Szczególnie silna ta potrzeba kontroli jest u nastolatków.
Dochodzi jeszcze presja otoczenia — ze strony rodziny, także z mediów społecznościowych, które pokazują nierealistyczne standardy wyglądu. Jeśli ktoś ma niską samoocenę i brak mu akceptacji siebie, bardzo łatwo zaczyna traktować ciało instrumentalnie — jak projekt, który trzeba „naprawić”. I to często jest początek zaburzeń.
Przeczytaj też: Po czym poznać, że dziecko ma zaburzenia odżywiania? Wyjaśnia lekarka

Z jakimi przypadkami spotyka się Pani najczęściej w gabinecie?
Ogromna większość dotyczy anoreksji u nastolatek i młodych kobiet. Zdarza się też, że dorosłe pacjentki wspominają, że w okresie dojrzewania zmagały się z zaburzeniami, a teraz temat wraca. Coraz częściej mam też do czynienia z bulimią u dorosłych kobiet, a także z ortoreksją — czyli z obsesyjnym, „zdrowym jedzeniem”, które z troski zamienia się w przymus i zaczyna rządzić całym życiem. Modny ostatnio nurt, biohacking, też ma swoją ciemną stronę związaną z nadmiernym, obsesyjnym kontrolowaniem swojego zdrowia i obsesyjnym dążeniem do osiągnięcia pełni zdrowia i wydolności psychofizycznej.
Ogromnym problemem, jeśli chodzi o zaburzenia odżywiania, jest to, że rodzice często reagują bardzo późno, za późno wręcz. Młode dziewczyny naprawdę długo potrafią ukrywać to, że mają problem: noszą luźne ubrania, pozorują jedzenie, opowiadają o tym, co zjadły, choć w rzeczywistości nie jedzą nic. Może u dwóch na dziesięć pacjentek jest szansa zdążyć z leczeniem i terapią w momencie, kiedy jeszcze nie doprowadziły się do skrajnego wycieńczenia, ale osiem wymaga po prostu hospitalizacji ratującej życie.
Dlaczego rodzice reagują tak późno?
Bo te dziewczyny długo bardzo dobrze się maskują! Poza tym często w tle są czynniki ryzyka, które nie zawsze widać: zaburzenia odżywiania lub inne problemy psychiczne w rodzinie, trudne relacje, przemoc, rozwody, ogromna presja na wyniki i perfekcjonizm. Zdarza się, że dzieci z niską masą urodzeniową są od początku traktowane jak „specjalne” — rodzice bardzo się starają, by dużo jadły, i wokół jedzenia koncentruje się cała uwaga. Potem to może się obrócić w potrzebę kontroli i lęk samego zainteresowanego. No i dochodzi potężna presja społeczna dotycząca wyglądu, zwłaszcza w przypadku dziewczynek.
Przeczytaj też: Anoreksja: Więcej niż choroba. Joanna Buraczek o presji, emocjach i strachu
Więc jak to wychwycić wcześniej? Co powinno zaniepokoić rodzica nastolatki?
Przede wszystkim zmiany w zachowaniu wobec jedzenia. Jeśli młody człowiek, zwykle dziewczyna, nagle zaczyna obsesyjnie liczyć kalorie, dokładnie relacjonować, co i ile zjadła, jeśli jej życie zaczyna kręcić się wyłącznie wokół posiłków — to oczywiście sygnał alarmowy. Dochodzi do tego spadek nastroju, drażliwość, objawy depresyjne i jeszcze jedna ważna rzecz: obsesyjne ćwiczenia: „nie pójdę spać, dopóki nie zrobię treningu”.
Rodzice czasem zgłaszają też dziwne nowe nawyki, jak nagłe zamiłowanie do bardzo pikantnych potraw, zauważają, że zaskakująco szybko kończą się pieprz, czy chilli (te przyprawy przyspieszają metabolizm). Do tego pogorszenie koncentracji, duże zmęczenie, chowanie lub wyrzucanie jedzenia, zanik miesiączki, zawroty głowy, omdlenia. W zaawansowanej anoreksji pojawia się również na skórze charakterystyczny meszek (lanugo – przyp. red.). To wszystko są sygnały, że zagrożone jest nie tylko zdrowie, ale i życie.
To jest bardzo groźna choroba psychiczna, w której są ogromnie zaburzenia poznawcze. Te osoby mają zaburzony sposób widzenia siebie. Np. ja widzę, że stoi przede mną koszmarnie wychudzona dziewczyna, a ona mówi, że jest taka gruba...
Jak można tego nie widzieć patrząc w lustro?
Można. W tej chorobie nie tylko ciało, ale mózg również jest nienakarmiony. To nie są urojenia, tak tego nie można nazwać, ale w wyniku silnego lęku przed przytyciem, w głowie chorej osoby powstaje właśnie taki spaczony obraz siebie. Ona widzi to, co „chce” widzieć, a raczej to, co projektuje jej chory umysł.
A co robić, jeśli nas – rodziców – zaniepokoi coś w zachowaniu naszych dzieci, ale też innych bliskich nam osób?
Reagować – i to natychmiast. Najpierw trzeba iść do psychologa — on postawi wstępną diagnozę i pokieruje dalej. Tu potrzebny jest cały zespół specjalistów: psychiatra, dietetyk, endokrynolog, lekarz internista. Często konieczna jest właśnie hospitalizacja, i je jestem zwolenniczką takiej kolejności, bo organizm trzeba podleczyć, doprowadzić do jakieś formy.
Leczenie bezwględnie wymaga także terapii rodzinnej — bez niej trudno cokolwiek zmienić, bo zaburzenia odżywiania są ściśle splecione z dynamiką relacji domowych.
Czy zaburzenia odżywiania da się wyleczyć?
Da się, ale to bardzo trudna, długotrwała praca. I tym skuteczniejsza, im wcześniej zaczniemy. W przypadku anoreksji w skrajnych postaciach mówimy wprost o zagrożeniu życia. Bulimia nie prowadzi do tak szybkiego wyniszczenia, ale też ma poważne konsekwencje: erozje w przełyku, problemy stomatologiczne, niedobory elektrolitów — zwłaszcza potasu — co wpływa na pracę serca i układu nerwowego.
Zespół kompulsywnego objadania się (BED - binge eating disorder) prowadzi do otyłości, a ARFID do niedoborów, zaburzeń wzrostu i wycofania społecznego. Ortoreksja z kolei często kończy się – paradoksalnie – niedożywieniem. A także izolacją, bo dotknięte ty zaburzeniem osoby w końcu zaczynają unikać spotkań towarzyskich skoro wiedzą, że nic tam dla nich do jedzenia nie będzie. Wszystkie te zaburzenia są bardzo wyniszczające — fizycznie i psychicznie.
Co powiedziałaby Pani komuś, kto czyta ten wywiad i myśli: „to chyba o mnie”?
Żeby nie czekał. Żeby skonsultował się — najlepiej z psychologiem klinicznym lub psychoterapeutą. Te zaburzenia należą do grupy psychosomatycznych, więc czym szybciej dowiemy się, co się dzieje „pod spodem”, tym większa szansa na wyzdrowienie. Z jedzeniem jest ten problem, że staje się narzędziem do kontrolowania życia — ale ono nie może nim być. Jedzenie nie jest wrogiem ani lekiem na emocje. Jest tylko częścią życia. A z tym, co boli w środku, można poradzić sobie inaczej — i naprawdę warto dać sobie szansę.
Anoreksja Najpoważniejsze z zaburzeń odżywiania. Polega na celowym, skrajnym ograniczaniu jedzenia, któremu towarzyszy silny lęk przed przybraniem na wadze i zniekształcone postrzeganie własnego ciała. Osoba chora, mimo skrajnego wychudzenia, często uważa, że jest „za gruba”. Wraz z utratą wagi pojawiają się zaburzenia hormonalne, zanika miesiączka, dochodzi do zawrotów głowy, omdleń i ogólnego wyniszczenia organizmu. Anoreksja stanowi realne zagrożenie życia, dlatego wymaga jak najszybszej interwencji psychologicznej i lekarskiej, a często również hospitalizacji. |
Bulimia Zaburzenie, w którym napady niekontrolowanego objadania się przeplatają się z próbami „naprawienia szkody” — prowokowaniem wymiotów czy stosowaniem środków przeczyszczających. Epizodom objadania zwykle towarzyszy poczucie winy i wstydu, a całość przybiera formę błędnego koła. Bulimia nie powoduje tak szybkiego wyniszczenia jak anoreksja, ale także prowadzi do poważnych problemów zdrowotnych, jak nadżerki w przełyku, uszkodzenia zębów czy zaburzenia elektrolitowe grożące zaburzeniami pracy serca. Leczenie wymaga psychoterapii oraz opieki dietetycznej i psychiatrycznej. |
Zespół kompulsywnego objadania się (BED) To zaburzenie, w którym występują napady przyjmowania ogromnych ilości jedzenia, ale bez późniejszych zachowań kompensacyjnych, jak wymioty czy środki przeczyszczające. Objadająca się osoba często nie czuje głodu, ale je, by poradzić sobie z emocjami — napięciem, smutkiem, stresem. Zwykle prowadzi to do otyłości, pogorszenia nastroju i wycofania z życia społecznego. Terapia polega na nauce regulowania emocji, wprowadzaniu regularnych posiłków i budowaniu zdrowych nawyków z pomocą psychologa, dietetyka i — jeśli trzeba — psychiatry. |
ARFID Zaburzenie, które dawniej diagnozowano głównie u małych dzieci, a dziś także u nastolatków i dorosłych. Objawia się skrajnym brakiem zainteresowania jedzeniem lub unikaniem pokarmów ze względu na ich zapach, konsystencję czy kolor. Czasem stoi za tym lęk przed krztuszeniem lub wymiotami. ARFID często prowadzi do niedoborów, zaburzeń wzrostu i wycofania społecznego. Leczenie wymaga cierpliwej, stopniowej pracy z psychologiem i dietetykiem, którzy pomagają poszerzać repertuar akceptowanych pokarmów i redukować lęk. |
Ortoreksja Zaczyna się jak zwykła troska o zdrowie, ale szybko przeradza się w obsesję na punkcie jakości jedzenia. Osoba dotknięta tym zaburzeniem spędza mnóstwo czasu na planowaniu posiłków, analizowaniu etykiet i eliminowaniu kolejnych produktów. Z czasem pojawia się lęk przed chorobą po zjedzeniu czegokolwiek „nieidealnego”, a wraz z nim izolacja społeczna i niedożywienie. Ortoreksja często bywa też „przenoszona” na dzieci. Skuteczne leczenie polega na terapii psychologicznej, odbudowywaniu elastyczności i stopniowym odchodzeniu od sztywnych reguł żywieniowych. |





































