Gdy jego problem staje się Twoim życiem. Rozmowa o współuzależnieniu

Alkoholizm jest chorobą, która pogrąża nie tylko osobę pijącą. Wciąga też jej bliskich. A ten najbliższy człowiek, partnerka lub partner, często przeżywa jeszcze większy dramat niż osoba uzależniona. Codziennie próbuje ratować kogoś, kogo nie da się uratować.
Z psychoterapeutką Karoliną Dzięgielewska-Mastalerz z Centrum Pomocy Psychologicznej w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie rozmawiam o tym, czym naprawdę jest współuzależnienie, po czym je rozpoznać, jak wygląda droga do zdrowia – i dlaczego bywa trudniejsza niż wyjście z samego uzależnienia.
Marta Uler Pacjenci: Czym jest współuzależnienie?
Karolina Dzięgielewska-Mastalerz: Współuzależnienie to stan, w którym dana osoba w niezdrowy sposób przywiązuje się do osoby uzależnionej. Zaniedbuje własne potrzeby i zdrowie, skupiając się na ratowaniu tego drugiego człowieka – choć w rzeczywistości nie ma na to wpływu. Współuzależnieniu towarzyszy silna potrzeba kontroli, usprawiedliwianie zachowań partnera, zaprzeczanie rzeczywistości. Osoba współuzależniona często obwinia siebie: "Co zrobiłam nie tak? Co mogłabym zrobić, żeby on nie pił?". Żyje w ciągłym napięciu, lęku i stresie.
Czy każdy może się współuzależnić, czy trzeba mieć do tego pewne predyspozycje?
Wydaje mi się, że nie da się nie współuzależnić w relacji z osobą uzależnioną – to się dzieje naturalnie. Ale jeden człowiek wpadnie w to głębiej, inny płycej. Na pewno bardziej podatne są osoby wychowane w rodzinach alkoholowych, tzw. DDA. Często działa to na zasadzie „kopiuj-wklej” – najpierw był tata-alkoholik, teraz jest mąż-alkoholik. I choć te kobiety – bo statystycznie to najczęściej kobiety – wiedzą, że nie powinny wchodzić w takie związki, to jednak podświadomie czują się w nich „bezpiecznie”. To jest jednak iluzja bezpieczeństwa, te osoby nie znają zdrowego poczucia bezpieczeństwa.
Współuzależniają się też osoby o tzw. osobowości zależnej. Często to mężczyźni, którzy przez lata udają, że wszystko jest dobrze – przed sobą, rodziną, światem – i tkwią w takich relacjach, tłumiąc swoje potrzeby.
Czy osoby współuzależnione mają „radar” do ludzi z problemem?
Czasem nawet gorzej – one już na starcie wchodzą w relacje z osobami, które piją. Mimo że wiedzą, że to niezdrowe, czują się w tym „u siebie”. To bardzo podobny mechanizm jak w relacjach przemocowych. Znają ten schemat i potrafią się w nim poruszać. Paradoksalnie – to właśnie daje im poczucie bezpieczeństwa.
Jak w związku z osobą uzależnioną zachowuje się w takim razie osoba zdrowo myśląca?
Jeśli partner takiej osoby ma postawioną diagnozę alkoholizmu, albo nawet nie, ale ten człowiek widzi, że partner nadużywa, pije nadmiernie, ma ciągi alkoholowe, np. śpi zamiast iść do pracy, jeśli obserwuje, że dom, rodzina, nie funkcjonuje normalnie z powodu alkoholu, to zaczyna szukać rozwiązania.
Jednak, jeżeli nic nie działa, ani rozmowy, ani awantury, i sytuacja się nie zmienia, to zdrowo myślący człowiek stwierdza w pewnym momencie, że bije głową w mur i prędzej rozwali sobie głowę niż ten mur pęknie. Dociera do niego, że nie jest w stanie nic z tym zrobić i w takim razie odchodzi, żeby ratować siebie, czy swoje dzieci. Jest to najlepsze rozwiązanie tej sytuacji, co potwierdza zresztą WHO.
Przeczytaj także: To dzieje się w głowie osoby uzależnionej. Marek Sekielski o drodze do trzeźwości
Jak rozpoznać wysoki cholesterol? Lekarz wyjawia: To trochę jak z nowotworem Wdychamy to cały czas, trafia nawet do mózgu. Wyrządza ogromne szkodyJak rozpoznać, że bliska mi osoba, np. moja przyjaciółka, jest współuzależniona?
Najbardziej typowe objawy współuzależnienia to:
- całkowita koncentracja na partnerze,
- mówienie niemal wyłącznie o nim,
- chwalenie go przy każdej okazji,
- definiowanie siebie przez pryzmat partnera: „Upiekłam ciasto, bardzo mu smakowało”,
- i co ważne – przejmowanie odpowiedzialności za jego zachowanie: „Następnym razem zrobię inaczej, żeby nie pił”.
Taka osoba żyje w przekonaniu, że kontroluje jego picie. A przecież on sam tego nie kontroluje! Ona myśli, że może go uratować – i to jest największa pułapka.
Mówi Pani „kobieta”. A co z mężczyznami? Współuzależnienie u mężczyzn daje podobne objawy?
Statystycznie kobiet jest w tym położeniu zdecydowanie więcej, ale oczywiście mężczyźni także się współuzależniają. Objawy są podobne, choć różnią się stylem reagowania. Kobiety częściej pytają: „Co mogę zrobić, żeby on przestał pić?”, a mężczyźni – zazwyczaj z osobowością zależną – po prostu trwają. Godzą się z sytuacją i duszą w niej. Kobiety częściej zgłaszają się po pomoc i częściej szukają terapii.
A jak mogę rozpoznać, że ja jestem współuzależniona?
Zazwyczaj zapala się tu lampka, kiedy, po prostu, zaczynamy się źle czuć. Objawy współuzależnienia są bardzo podobne do nerwicy lękowej: ataki paniki, lęk uogólniony, bezsenność, problemy z jedzeniem, trudności z koncentracją. Osoba współuzależniona czuje się bezsilna – cokolwiek zrobi, i tak nic się nie zmienia. To życie w ogromnym napięciu, które często kończy się depresją lub zaburzeniami lękowymi.
Współuzależnienie to czasem droga do własnego uzależnienia, prawda?
Tak. Na początku kobiety walczą, szukają sposobów, próbują rozwiązać problem. Potem – z braku bliskości – zaczynają pić razem z partnerem, żeby nawiązać jakiś kontakt. I niektóre z nich same wpadają w uzależnienie. Czasami nie zauważają granicy, albo boją się tych mężczyzn – bo osoba uzależniona potrafi być agresywna, nieprzewidywalna. W efekcie mamy dwie osoby uzależnione.
Przeczytaj też: DDA dźwigają na swoich barkach odpowiedzialność za cały świat. O siebie wstydzą się walczyć, ale czas z tym skończyć

Dlaczego osoby współuzależnione trwają w takich związkach przez wiele lat?
Bo bardzo długo wierzą, że mogą coś zmienić. Że jeśli tylko będą wystarczająco kochać, wspierać, wybaczać, dbać – to partner przestanie pić. A kiedy to nie działa, pojawia się lęk: „Jak sobie poradzę sama? Co powiedzą ludzie? Co z dziećmi?”. Dochodzi też poczucie winy, bo często słyszą: „To przez ciebie piję”. I zaczynają w to wierzyć. Z czasem przestają widzieć własne potrzeby. Nie wiedzą już, kim są i czego chcą. Ich życie kręci się tylko wokół osoby uzależnionej. A nierzadko – choć nieświadomie – nawet pogłębiają jego nałóg, np. kontrolując, sprawdzając, ratując...
Co dzieje się z dziećmi w takiej rodzinie?
Żyją w ciągłym napięciu. Nie wiedzą, co je dziś czeka – spokój czy awantura? Uczą się, że trzeba być czujnym, nie ufać, dostosowywać się do nastrojów dorosłych. Nie mają przestrzeni na bycie dzieckiem. To często przekłada się na dorosłe życie – mają problemy z tworzeniem relacji, zaufaniem, lękami. Nierzadko wchodzą w związki podobne do tych, które znały z domu.
A co jest większym problemem – uzależnienie, czy współuzależnienie?
To może brzmieć zaskakująco, ale współuzależnienie często jest trudniejsze do przepracowania niż uzależnienie. Osoba uzależniona może pójść na terapię, przestać pić i naprawdę zmienić swoje życie. Tymczasem jej partner czy partnerka nie zawsze potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości – bez napięcia, dramatów, kontroli. Może zacząć prowokować kłótnie, sprawdzać, podejrzewać. Nie dlatego, że chce źle, tylko dlatego, że nie zna innego schematu. I bywa, że to właśnie trzeźwiejący partner odchodzi – bo nie chce być wiecznie podejrzewany i kontrolowany.
Przeczytaj też: "Mówił, że mnie kocha tylko wtedy, gdy był pijany". Przemoc w rodzinach alkoholowych nie zawsze zostawia siniaki

To niesamowite, że terapia osoby uzależnionej może być szybsza i prostsza niż współuzależnionej...
Tak jak powiedziałam na samym początku – osoby współuzależnione to są osoby z domów alkoholowych bądź osoby, które mają już kłopoty osobowościowe, bo generalnie w miarę zdrowo funkcjonujący człowiek dość szybko się orientuje, że coś jest nie tak. Osoba uzależniona, jeśli zdecyduje się na leczenie, potrafi relatywnie szybko stanąć na nogi. A osoba współuzależniona – zwłaszcza jeśli towarzyszy temu historia z domu, cechy osobowości zależnej, brak granic – ma o wiele trudniejszą drogę. Ale to nie znaczy, że nie da się jej przejść.
Ale terapia u niej również jest konieczna, bez tego się nie obejdzie, prawda? Jak wygląda taka terapia? Czego człowiek tam się musi nauczyć?
Przede wszystkim stawiania granic, ale i odnajdywania siebie. Ta osoba straciła siebie. Cały czas była – jest – zajęta leczeniem partnera. Leczeniem i iluzją kontroli. Iluzją, bo, jak powiedziałam, nie ma takiej możliwości, by kontrolować picie partnera, który sam tego nie kontroluje. To absurd. Terapia osoby współuzależnionej, by była skuteczna, musi być naprawdę pogłębiona.
Najważniejsze jest przypomnienie sobie, kim jestem, co lubię, czego chcę. Praca polega na rozpoznawania emocji, budowania poczucia własnej wartości. Często terapeuta pomaga też nazwać to, co się działo w związku – przemoc, manipulacje, uzależnienie. To bardzo ważne, bo osoby współuzależnione często wszystko relatywizują i usprawiedliwiają. Dopiero kiedy zobaczą sytuację taką, jaka jest, mogą zacząć się od niej uwalniać.
Czy osoba współuzależniona może wrócić do zdrowej relacji z uzależnionym partnerem, jeśli on wyjdzie z nałogu?
To możliwe, ale tylko jeśli oboje pracują nad sobą. Trzeźwienie partnera to jedno, ale równie ważne jest zdrowienie osoby współuzależnionej. Jeśli jedno się zmienia, a drugie nie – relacja się nie uda. Potrzebne są nowe zasady, nowa komunikacja, nowe podejście do emocji i bliskości. I czas. Taka para często potrzebuje terapii dla par albo dwóch oddzielnych procesów terapeutycznych.





































