Ogromne siniaki i wielki guz na głowie. 93-latka w tragicznym stanie po wizycie na SORze

Wezwanie karetki, szybka interwencja i diagnoza. Tak większość z nas wyobraża sobie telefon na 112 i wizytę w szpitalu. W tym przypadku było jednak zupełnie inaczej. 93-latka doświadczyła czegoś strasznego, a jej historię opowiedziała zrozpaczona córka. Obrażenia seniorki są przerażające.
Wezwanie karetki do seniorki
Aż trudno uwierzyć, że do takiego zdarzenia doszło całkiem niedawno. 93-latka z Darłowa pewnego dnia bardzo źle się poczuła. Kobieta ze względu na swoje schorzenia jest osobą leżącą, a opiekę nad nią sprawuje córka.
Gdy samopoczucie kobiety znacząco się pogorszyło, karetka wezwana przez najbliższych natychmiast zawiozła ją na szpitalny odział ratunkowy w Koszalinie. Rodzina przez wiele godzin od interwencji nie miała kontaktu z panią Bronisławą. Jeszcze wtedy nie przeczuwali najgorszego.

"Dzwoniliśmy na SOR co 2 godziny"
Rodzina przyznała, że odkąd zabrano kobietę z domu, co 2 godziny dzwonili do szpitala, aby dowiedzieć się, jak się ona czuje. Niestety nie otrzymali żadnej informacji. Po całym dniu stresu, pod wieczór kobieta została odwieziona przez karetkę do domu. Otrzymała wypis ze szpitala i zalecenia od lekarza.

Nie to jednak spotkało się z największym zdumieniem. Stan zdrowia pani Bronisławy był dla rodziny, a w szczególności córki ogromnym szokiem. 93-latka wyglądała, jakby przeszła piekło. Jak tłumaczą się ratownicy i szpital?
Ogromne siniaki i wielki guz na głowie
Seniorka miała na twarzy ogromne siniaki, a na czole wielkiego guza. Wyglądała wręcz dramatycznie. 93-latka miała ranę na głowie, która została nawet opatrzona w szpitalu. Załamana córka ze łzami w oczach opowiada, jak bardzo źle wyglądała jej matka. Najbardziej wstrząsające były ogromne, sięgające praktycznie na całe policzki, sińce pod oczami. Do tego przekrwione gałki.
Córka zdecydowała się natychmiast zatelefonować do szpitala. Wówczas usłyszała pokrętnie tłumaczenie, które znalazło się również w wypisie. Lekarz, który wtedy dyżurował, stwierdził, że pacjentka spadła z krzesła, na którym była transportowana. To jednak budzi kolejne pytania, dlaczego zatem nie została przypięta pasami, skoro, jak stwierdza córka, pani Bronisława praktycznie nie rusza się sama. Powinna być zatem przewożona na zabezpieczony łóżku, w które wyposażone są karetki i szpitale. Seniorka przyznała, że spadła z łóżka, co nie pokrywa się z zeznaniami medyka.
Sprawę bada policja, przeglądane będą zapisy z monitoringu szpitala oraz na przesłuchanie zostaną wezwani pracownicy, którzy tego dnia pełnili dyżur.






































