Młoda kobieta urodziła dziecko w domu. Jej partner twierdził, że nie miał o tym pojęcia
Dwa tygodnie przed porodem przysłał jej wiadomość: powinna mu pozwolić czasem na skoki w bok, nie jest jeszcze gotowy na poważny związek. Julia za zabójstwa dostała 10 lat.
Przeczytajcie fragment reportażu Pawła Piotra Reszki o dzieciobójczyni spod Lublina.
Zauważył, że jest bardzo blada. „Wszystko gra?” – zapytał
Julia nalała do wanny ciepłej wody, usiadła. Potem powiedziała prokuratorowi, że nagle się zorientowała, że rodzi. Szok. Dziecko położyła na szafce, pępowinę przerwała rękami, na podłodze łazienki urodziła łożysko. Krwawienie zatamowała tamponem i podpaską.
Wyszła z łazienki, Mikołaj spytał znad komputera, co tak długo. Odpowiedziała mu, że dostała okresu. Zamknęła się w swoim pokoju. Na godzinę, może krócej? Potem wróciła do Mikołaja, on wciąż w środku rozgrywki taktycznej, pięciu na pięciu, w której trzeba być skupionym. Dziewczyna położyła się na łóżku obok niego owinięta w koc, on zauważył, że jest bardzo blada. – Źle wyglądasz, Julia. Wszystko gra? Ona powtórzyła, że źle się czuje. Pęcherz, okres. – Nie patrz na mnie – poprosiła.
Mikołaj do mnie: „Robiłem wszystko, żeby w tym piekle całym ją chronić. Przez cały areszt siedziałem ciągle z jej rodziną, wspierając ich i myśląc, jak możemy jej pomóc. Ciągle listy z nią pisałem, ciągle starałem się podtrzymać ją w wierze, że wszystko będzie dobrze. Jak wyszła, od razu zaopiekowałem się nią, jak najlepiej potrafię, zabrałem ją do siebie, dbałem o nią, jedzonko do łóżka ciągle przynosiłem. Gdy budziła się w nocy z płaczem za naszą córeczką, tłumaczyłem jej, że to Pan Bóg tak chciał i że potrzebował naszego Aniołka wcześniej tam u siebie na górze”.
*
Poznali się w ostatniej klasie liceum, w mieście na wschodzie Polski. Spotykali się rok.
Jej ojciec prowadził własną firmę (hydraulik, wychodził z domu o szóstej, wracał o dwudziestej pierwszej), matka pielęgniarka, młodszy brat i siostra. Mieszkanie w bloku, wygodne, choć nie za duże, Julia miała swój pokój. W rodzinie wszyscy się dogadywali, a w miarę potrzeby wspierali (tak zgodnie zeznawali), Julia lubiła się z rodzeństwem, razem chodzili do kina, jeździli na wakacje. Najlepszy kontakt miała z matką, do której zawsze mogła się zwrócić o pomoc (tak obie zeznały).
Jego i dwóch braci wychowywała matka, prowadziła sklep z odzieżą używaną. Mieszkanie w bloku, większych konfliktów brak.
Po maturze poszedł do szkoły policealnej (informatyka), ona natomiast wybrała pedagogikę. Zawsze lubiła dzieci i chciała pracować w przgedszkolu.
Z Mikołajem widywali się niemal codziennie. Julia potem opisała swój związek jako bardzo udany („Od razu się w sobie zakochaliśmy”).
Po maturze jej rodzice uznali, że córce należy się więcej swobody, mogła wracać później do domu i nie musiała już jeździć z nimi w każdy weekend na działkę, nad jezioro. Miała więc często wolną chatę.
Dziś Mikołaj uważa, że to był ich największy błąd, tego bardzo żałują – że w tamten wrześniowy weekend nie pojechali z jej rodzicami na tę działkę. Gdyby tak się stało, przypuszcza on, mama jego dziewczyny nie dopuściłaby do tego wszystkiego. Jest przecież pielęgniarką. Córeczka Mikołaja i Julii by żyła.
Mikołaj, chłopak Julii, w wiadomości do mnie: „To nie było tak, jak pan mi napisał, że »było mi wygodniej nie wiedzieć«. Ja naprawdę nie wiedziałem, miałem niejednokrotnie jakieś intuicyjne podejrzenia, ale one szybko znikały. Prawdy dowiedziałem się dopiero na komisariacie”.
*
W piątek Mikołaj przyszedł do niej wieczorem. Nie widzieli się przez trzy tygodnie, on był u dziadków. Rozmawiali, kochali się, poszli spać.
Dziecko wyrzuciła do rzeki. Policjanci pytali po szpitalach Dramat pod Lublinem. W reklamówce znaleziono martwego noworodka. Matce grozi dożywocieZ wieczoru zapamiętał jeszcze, że jego dziewczyna bardzo często chodziła do toalety
W sobotę wstali koło trzynastej, Julia zrobiła mu śniadanie, on grał na komputerze w pokoju jej braci. Ona sprzątała. Później ona poszła do sklepu po produkty na sałatkę, coś do picia. Wieczorem przyszli kumpel Mikołaja i jego dziewczyna. Chłopaki grali, dziewczyny gadały, pili trochę wódki o smaku porzeczkowym, oglądali powtórkę meczu Polska – Dania. Z tego wieczoru Mikołaj zapamiętał jeszcze, że jego dziewczyna bardzo często chodziła do toalety. – To przez przeziębiony pęcherz – wytłumaczyła mu. W nocy nie mogła spać, bolał ją brzuch, położyła się nad ranem.
Niedziela. Mikołaj obudził się wczesnym popołudniem. Ona była w łazience, ale wcześniej zdążyła zrobić mu śniadanie. Większość tego dnia Mikołaj spędził przed komputerem. Siedział ze słuchawkami na uszach i włączonym mikrofonem. Grał w sieciową strzelankę ze znajomymi. Wymaga to skupienia. Tłumaczy mi: „To była taktyczna rozgrywka, pięciu na pięciu. W jednej połowie jest się antyterrorystą, w drugiej terrorystą. Słuchawki muszą być na fulla, trzeba się wsłuchiwać w każde małe tupnięcie przeciwnika, czy idzie on z lewej, czy z prawej”.
Julia nalała do wanny ciepłej wody, usiadła. Potem powiedziała prokuratorowi, że nagle się zorientowała, że rodzi. Szok. Dziecko położyła na szafce, pępowinę przerwała rękami, na podłodze łazienki urodziła łożysko. Krwawienie zatamowała tamponem i podpaską.
Wyszła z łazienki, Mikołaj spytał znad komputera, co tak długo. Odpowiedziała mu, że dostała okresu. Zamknęła się w swoim pokoju. Na godzinę, może krócej? Potem wróciła do Mikołaja, on wciąż w środku rozgrywki taktycznej, pięciu na pięciu, w której trzeba być skupionym. Dziewczyna położyła się na łóżku obok niego owinięta w koc, on zauważył, że jest bardzo blada. – Źle wyglądasz, Julia. Wszystko gra? Ona powtórzyła, że źle się czuje. Pęcherz, okres. – Nie patrz na mnie – poprosiła.
Po południu wrócili rodzice. Matka widziała, że z córką coś się dzieje. Znad komputera Mikołaj powiedział, że Julię boli brzuch i dobrze by było, żeby pojechała do lekarza. Nie mógł tak nagle skończyć gry. Gdyby to zrobił bez powodu – wyjaśnia mi – mógłby dostać bana, czyli administrator by go zablokował. Polował więc na terrorystów jeszcze jakiś czas.
Matka dała córce coś przeciwbólowego (Julia prosiła ją o to wcześniej przez telefon), zrobiła jej kanapkę, herbatę. Nagle zobaczyła w łazience ślady krwi, Julia dostała krwotoku, zemdlała. Mikołaj położył się na łóżku. – Jestem mało odporny na takie widoki – wyjaśnił potem.
Ojciec zniósł ją do auta, szpital, badanie. Lekarz zeznał, że pacjentka tłumaczyła mu, że był „ostry seks”, z gadżetami. Nie miał jednak wątpliwości, że dziewczyna jest po poronieniu lub porodzie. Szpital zawiadomił policję.
W areszcie dużo się modliła
Poniedziałek. Julia w obecności psychologa rozmawiała z matką. Pakunek był w jej pokoju, w narożniku, w pojemniku na pościel. Dziewczynka zawinięta w trzy ręczniki, włożona do reklamówki zawiązanej szczelnie supłem i jeszcze do kolejnej.
Lekarz medycyny sądowej uznał, że noworodek był donoszony, oddychał. „Można przyjąć, że do zgonu najprawdopodobniej doszło w mechanizmie powolnego uduszenia”.
Julia została tymczasowo aresztowana i oskarżona o zabójstwo.
*
Czasem używali prezerwatyw, ale częściej nie, ona nie brała tabletek. Nigdy nie była u ginekologa, kiedy miała siedemnaście lat, matka zaproponowała, że pójdą razem, ale Julia nie chciała, bała się. Mikołaj nigdy o to nie zapytał. „Nie interesowałem się tym” – napisał mi.
Miała nieregularne miesiączki, zespołowi psychiatrów wyjaśniła, że starała się wyczuć, kiedy ma owulację. Eksperci uznali, że badana ma wystarczającą wiedzę na temat „biologii i rozrodczości człowieka”.
W lipcu całą rodziną pojechali do Bułgarii. Julia opalała się w kostiumie, żadnych śladów ciąży – zeznali rodzice.
Jednak nieco później, już po powrocie, matka zauważyła zmianę w jej wyglądzie. Dziewczyna przytyła, zaczęła więcej jeść. Zapytała córkę o ciążę, ona zaprzeczyła (matka jest pielęgniarką, ale nie pracowała w położnictwie).
Zapytał ją też Mikołaj. Odpowiedziała mu, że przytyła od fast foodów, ale on nie uwierzył. Pokazała mu wynik testu: negatywny. Policji Julia powiedziała, że wcześniej zrobiła jeszcze jeden, był pozytywny, ale uznała, że prawdziwy wynik pokazuje ten, który wykluczał ciążę.
Zeznała, że nie dostrzegała u siebie żadnych objawów, nie czuła ruchów dziecka, nic. Miała krwawienia, sądziła, że to okres. Wtedy, w łazience, noworodek miał być siny, w plamach, nie oddychał. Była przekonana, że jest martwy. Wystraszyła się, postąpiła głupio.
Rodzice nie wierzą, że mogłaby celowo zabić. Matka uważa, że córka nie zrobiła nic złego.
Mikołaj: „Mogę panu przysiąc, że Julia kocha dzieci i ma złote serce. Potem każdej nocy płakała za córeczką, mówiła, jak bardzo tęskni. To jest bardzo dobra osoba”. Od zawsze była przeciwna aborcji. „Mówiła, że jakaś tam jej koleżanka usunęła ciążę i że jak ona mogła to zrobić, że jest nienormalna. Bardzo ją denerwowało, jak słyszała o czymś takim. Ona zawsze chciała mieć dzieci”.
Bliska znajoma Julii (w śledztwie): „Pamiętam, że jak chodziłyśmy do liceum i w trakcie spotkań organizowanych w liceum dotyczących aborcji oraz na lekcjach religii, gdy był poruszany temat aborcji, to Julia zdecydowanie zabierała głos, gdzie była przeciwna aborcji. Głosiła poglądy pro-life”.
*
W areszcie dużo się modliła. Wyspowiadała się, ksiądz powiedział jej, że niektórych rzeczy nie potrafimy wytłumaczyć, że są nam przypisane z góry. To ją trochę uspokoiło.
Gdy ruszył proces, odpowiadała z wolnej stopy, chodziła na wszystkie zajęcia na uczelnię, pierwszą sesję zaliczyła w terminie zerowym, uznała, że gdy skończy pedagogikę, pójdzie jeszcze na psychologię, zaplanowała, że założy własne przedszkole.
Wyrok, winna zabójstwa. Julia dostała dziesięć lat.
*
Mikołaj do mnie: „Pomimo że niejednokrotnie mówiłem, że bałbym się na tym etapie życia mieć dziecko, to nie oznacza, że nie ucieszyłbym się z informacji, że ono jest. Tylko ja naprawdę nie wiedziałem”. I jeszcze: „Nie czuję się winny za to, co się stało”.
Nie są już razem. Zostawiła go, jest z innym, on wyjechał do Belgii, pracuje w fabryce cukierków. „Po dwóch latach dalej nie wiem, dlaczego i jak to się stało”.
Gdy Julia trafiła do szpitala, wymieniali wiadomości do nocy. Są w aktach sprawy.
Ona: „Trochę wypierałam z siebie”.
On: „Ja pierdolę, ja to wiedziałem i tak już ciągle ci mówiłem, że podejrzane, a jak usłyszałem o krwotoku, to już wiedziałem”.
Ona: „Nie byłam pewna”.
On: „Jak nie byłaś, dobrze wiedziałaś, że tak byś nie przytyła w tak krótkim czasie, ja wiedziałem, to ty nie wiedziałaś, nienawidzę cię, jak mogłaś mi to zrobić”.
Ona: „Nie zasługuję na Cię, w ogóle nie zasługuję na nic, jestem potworem, ale nie wiedziałam, że tak się stanie”.
„Jestem skończoną kretynką, ty nie jesteś niczemu winien”.
Dwa tygodnie przed porodem przysłał jej wiadomość: powinna mu pozwolić czasem na skoki w bok, nie jest jeszcze gotowy na poważny związek.
„Nie to, że ty mi nie wystarczasz, jesteś moja sex masterka, najlepsza na świecie, ale ja raz na jakiś czas potrzebuję różnorodności”.
Paweł Piotr Reszka
Personalia bohaterów i szczegóły ułatwiające ich identyfikacje zostały zmienione. Tekst jest fragmentem książki reporterskiej Pawła Piotra Reszki „Białe płatki, złoty środek”, Agora, 2021