Lekarze ostrzegają: Pęka klosz bezpieczeństwa epidemiologicznego

Lekarze ostrzegają, że „pęka klosz bezpieczeństwa” epidemiologicznego. Wszystko przez niechęć ludzi do dawek przypominających i szeroką turystykę. Wraz z tym rośnie bowiem ryzyko związane z zakażeniem błonicą, odrą, krztuścem i tężcem.
Czy wciąż jesteśmy bezpieczni? Wyszczepialność jest zbyt niska
Jak informuje Interia.pl, podczas konferencji prasowej we Wrocławiu naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego prof. Jarosław Drobnik ocenił, że żyliśmy do tej pory z poczuciem bezpieczeństwa epidemiologicznego, bo tzw. wyszczepialność w przypadkach szczepień obowiązkowych wśród dzieci wciąż wynosi około 90 proc. Zwrócił jednak uwagę, że powinno być to nawet 95 proc. Przeczytaj: Wróciła kolejna zapomniana choroba. Nie było jej w Polsce od prawie 30 lat
- Jednak na naszych oczach ten klosz bezpieczeństwa nad nami pęka i to z dwóch powodów. Przede wszystkim nie stosujemy tzw. dawek przypominających wśród dorosłych po upływie kolejnych 10 lat, a to jest warunek, by nadal być bezpiecznym, bo z wiekiem tracimy odporność. Druga kwestia to nasz styl życia - powiedział prof. Jarosław Drobnik.
Znów pestycydy w warzywach. Przebadali paprykę z Lidla i Biedronki Ważne zmiany w refundacji leków. Nowa lista wchodzi w życie od kwietniaPodróżowanie bez szczepień – czy jest bezpieczne? To główny powód problemów
Prof. Drobnik wyjaśnił, że często podróżujemy w różne miejsca świata, nawet te, "w których endemicznie występują choroby zakaźne” i to bez szczepionek, czym sami narażamy się na chorobę. Przeczytaj: Kolejny pacjent z podejrzeniem błonicy w Polsce
- Jeździmy wszędzie, nie zdając sobie sprawy z tego, że trafiamy w miejsca, w których endemicznie występują choroby zakaźne. Tak samo do nas przyjeżdżają z tych samych miejsc ludzie o bardzo niepewnym statusie epidemiologicznym - powiedział prof. Drobnik.

Jego zdaniem turyści głównie skupiają się na "wyimaginowanych, rzadkich chorobach” typu cholera, malaria, tyfus, podczas gdy nie mamy odporności na tężec, krztusiec, polio czy błonicę.
- Musimy wrócić do szczepień i do dawek przypominających co 10 lat. A w niektórych chorobach, jak np. sezonowe, nawet co roku - powiedział epidemiolog.
Dawki przypominające nie wiążą się z ogromnym kosztem, więc jego zdaniem zdecydowanie warto zadbać o to, by się zaszczepić.
Błonica – co to za choroba?
Błonica, zwana także dyfterytem lub dławcem, to zakaźna choroba bakteryjna wywoływana przez maczugowca błonicy (Corynebacterium diphtheriae). Bakteria ta produkuje toksynę błoniczą, która atakuje organizm, powodując miejscowy stan zapalny i martwicę tkanek.
Najczęstszą postacią choroby jest błonica gardła, która objawia się umiarkowanym bólem gardła, gorączką, powiększeniem i bolesnością węzłów chłonnych szyi oraz charakterystycznym białawo-szarym nalotem na migdałkach i błonach śluzowych. Próba usunięcia nalotu skutkuje krwawieniem, a rozwijający się stan zapalny może prowadzić do trudności w oddychaniu i przełykaniu. Przeczytaj: Szyja Nerona to pierwszy objaw. Bez szpitala się nie obędzie

Do zakażenia błonicą najczęściej dochodzi drogą kropelkową oraz poprzez kontakt z zakażonymi przedmiotami lub skórą chorego. Bakterie mogą zająć również nos, krtań, tchawicę, a w skrajnych przypadkach spojówki, ucho środkowe czy nawet narządy płciowe.
Szczepionka na błonicę. Choć nie tylko
Najskuteczniejszym sposobem ochrony przed błonicą jest szczepienie, które w Polsce jest obowiązkowe i bezpłatne dla dzieci i młodzieży do 19. roku życia. Co ciekawe, szczepionka na błonicę chroni również przed krztuścem – inną zapomnianą chorobą, która wraca do Polski i której obawiają się lekarze.





































