"Lex szarlatan" - bat na szemranych uzdrowicieli. RPP i prezes NRL chcą z nimi walczyć

Pseudoterapie bez podstaw naukowych to ogromne zagrożenie współczesnego świata. Niezliczeni szarlatani tylko czyhają na zdesperowanych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą sobie pomóc. Nierzadko ich „interwencje” kończą się fatalnie dla zdrowia, a nawet życia pacjentów.
Od dłuższego czasu mówi się o ukróceniu tego typu działań. Obecnie jednak jest tak, że problem jest poruszany w sensie odpowiedzialności prawnej, dopiero gdy np. pacjent umrze. Zmiany w tej kwestii chce Rzecznik Praw Pacjenta. Projekt „Lex szarlatan”.
Uzdrowiciele, szarlatani i znachorzy – zmora współczesnego świata
Czym innym jest ziołolecznictwo, a czym innym wmawianie pacjentowi, że monodieta opierająca się na spożywaniu wyłącznie winogron lub picie wyłącznie soku jabłkowego, wyleczy nowotwór. Szkodliwe praktyki szarlatanów żerują na desperacji ludzi, którzy za wszelką cenę chcą uratować swoje zdrowie. Bywa, że skutki tych szemranych terapii są opłakane, a wręcz tragiczne.
Jak ukrócić te szkodliwe praktyki? Serwis prawo.pl podaje, że, póki co, jedynym narzędziem, które w tej kwestii może zastosować rzecznik praw pacjenta, jest zawiadomienie prokuratury. Taka sprawa może jednak ciągnąć się miesiącami, więc o szybkiej reakcji nie ma mowy. Ma się to podobno zmienić po wprowadzeniu nowych regulacji prawnych. Właśnie trwają prace nad projektem “Lex szarlatan”.
Przeczytaj też: Tak działają „uzdrowiciele”. Pacjenci im wierzą i umierają
Życie z hemofilią nie musi oznaczać wyrzeczeń. Hematolog: „Dziś pacjenci mogą robić niemal wszystko” TOP 5 kolagenów do picia. Działają na stawy, wygładzają zmarszczki, pomagają na paznokcieRPP razem z prezesem NRL chcą walczyć z szarlatanami
Nie ma dyskusji, jeśli chodzi o konieczność walki z szarlatanami. To jest sprawa oczywista. Osoby chore muszą być prawnie chronione przed praktykami niezgodnymi z obowiązującą nauką, a póki co, prokuratura zajmuje się szarlatanami dopiero wtedy, kiedy dojdzie do zgonu pacjenta. Na konieczność istotnych regulacji w tej kwestii zwrócili uwagę Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec i prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski.
„Leczeniem, na podstawie obowiązujących przepisów, w Polsce może zajmować się jedynie lekarz, czyli osoba posiadająca prawo wykonywania zawodu. Choćby na tej podstawie prokuratura mogłaby wszczynać postępowania wobec osób i firm, które oferują „leczenie” metodami alternatywnymi” – podkreśla Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta.
„Lex szarlatan”, czyli nowe przepisy, które umożliwiałyby wyciąganie konsekwencji prawnych w stosunku do podmiotów spoza formalnej opieki medycznej już na poziomie oferowania przez nie usług niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną. Np. „leczenia” autyzmu, boreliozy „nową” metodą, czy raka za 800 zł. A co ze sklepami zielarskimi? One mogą czuć się bezpiecznie:
„Jeśli ktoś prowadzi sklep i sprzedaje zioła wspierające pracę wątroby, nadal będzie mógł to robić. Problem pojawia się, gdy „zielarz” przekonuje klienta, że jeśli zdiagnozowano u niego raka wątroby, kupno mieszanki ziół i jej codzienne stosowanie tego raka wyleczy” – mówi Chmielowiec.
Czytaj także: Magnez na lęki i depresję? Uważaj na szarlatanów z reklam
Potrzebna także edukacja
Nowe przepisy to krok w dobrą stronę, ale czy samo prawo wystarczy, by powstrzymać falę niebezpiecznych praktyk? Tu potrzebna jest edukacja. Społeczeństwo musi mieć świadomość, kto naprawdę może leczyć, a kto tylko udaje, że pomaga. Szarlatani nie są lekarzami, a ich działania często nie mają nic wspólnego z medycyną – nawet jeśli opakowane są w pozory nauki, „terapii naturalnych” czy „holistycznego podejścia”.
Od września w szkołach będzie nowy przedmiot „edukacja zdrowotna”. Dobrze by było, by w programie znalazł się również ten temat. Dzieci i młodzież powinny wiedzieć, jak odróżnić rzetelne źródła informacji od manipulacji, czym różni się medycyna oparta na faktach od pseudonauki, a także, dlaczego nie warto ufać filmikom w internecie bardziej niż lekarzowi.
Nie można jednak zapominać o źródłach tego problemu. Często to nie łatwowierność czy brak rozsądku sprawiają, że ludzie sięgają po niekonwencjonalne „leczenie”, ale... zwykła bezradność. Niewydolność systemu ochrony zdrowia, wielomiesięczne kolejki do specjalistów i brak dostępu do podstawowej diagnostyki sprawiają, że pacjenci zaczynają szukać pomocy gdzie indziej – często tam, gdzie jej po prostu nie ma. To nie zawsze jest kwestia złego wyboru, ale desperacji. Dlatego walka z szarlatanami powinna iść w parze z systemowymi zmianami i edukacją. Tylko wtedy „Lex szarlatan” będzie miało realną szansę coś zmienić.
Przeczytaj też: Chcesz donieść na lekarza? Wystarczy wysłać e-mail






































