Leżał pod szpitalem, nikt do niego wyszedł. Lekarze kazali dzwonić po karetkę
Skandal w Dąbrowie Górniczej. Przed szpitalem leżał nieprzytomny młody mężczyzna. Jednak lekarze z kliniki nie chcieli go przyjąć i kazali wezwać karetkę pogotowia. Teraz placówka tłumaczy się z tej decyzji.
Był nieprzytomny
Młody mężczyzna leżał na chodniku, w pobliżu Polsko-Amerykańskich Klinik Serca, zajmujących jedno ze skrzydeł szpitala w Dąbrowie Górniczej. Zainteresowali się nim przechodnie, jedna z osób poszła nawet do kliniki, chcąc uzyskać pomoc medyczną dla niego.
Niestety usłyszała, że od takich spraw jest pogotowie. Kiedy wezwano pogotowie, to na miejsce przyjechało 25 minut później i… zawiozło mężczyznę na SOR, kilkaset metrów dalej.
Nic się nie stało?
Po zbadaniu mężczyzny okazało się, że jest nietrzeźwy i wypisano go do domu. Co jednak, gdyby jego dolegliwości były poważne? Gdyby miał zawał serca albo zasłabł na skutek problemów z poziomem cukru we krwi w przebiegu cukrzycy?
Szpital tłumaczy się z faktu, że kazał dzwonić po karetkę.
Tłumaczenie szpitala
Natalia Lanc z biura prasowego Polsko-Amerykańskich Klinik Serca powiedziała, że na oddziale mieli w tym czasie dwa pilne przypadki, w tym pacjenta w trakcie reanimacji.
- W tym czasie do PAKS-u weszła kobieta, prosząc o pomoc dla mężczyzny z atakiem padaczki, który leżał niedaleko szpitala. W związku z opisanymi na wstępie ostrymi przypadkami na oddziale, lekarze nie mogli wyjść za zgłaszającą kobietą - powiedziała w rozmowie z "Faktem".
Czytaj też:
Gorzka czekolada jako zdrowy zamiennik słodyczy. Dlaczego warto ją jeść?
Otyłość - przyczyny, leczenie, skutki. Ekspert tłumaczy
Tak przechowuj jedzenie w lodówce. Zmniejszysz ryzyko chorób