"Uśmiechnięta depresja" – czy to paradoks? Wiele ludzi choruje właśnie w ten sposób
Depresja to nie zawsze smutek i beznadzieja. Bywa, że osoba dotknięta tą chorobą funkcjonuje – pozornie – całkiem dobrze. Ogarnia dom, dzieci, radzi sobie w pracy. Ale czasem dopada ją silny ból głowy. Niewytłumaczalna wysypka. Problem ze stawami, mięśniami, albo z układem pokarmowym. Bezsenność. I to również mogą być objawy depresji.
To tzw. depresja maskowana. Czasem rozpoznaje się ją nawet u ludzi na co dzień uśmiechniętych i, zdawałoby się, zadowolonych z życia. O tym, skąd się bierze, jak ją rozpoznać i jak leczyć, rozmawiam z psycholożką Jagodą Buczyńską-Kozłowską.
Coraz więcej chorych na depresję
Marta Uler Pacjenci: Według przewidywań WHO do 2023 r. depresja ma być najczęstszą chorobą na świecie. Co takiego sprawia, że ludzie coraz częściej chorują na depresję?
Jagoda Buczyńska-Kozłowska: Jest wiele czynników, które wpływają na tę tendencję. Choćby różne sytuacje, jakie dzieją się na świecie, np. wojny i związany z nimi strach, kryzysy gospodarcze, czy pandemia, którą przeżyliśmy w ostatnich latach. Ale depresję mogą spowodować także dużo bardziej lokalne, bliższe nam czynniki – bardzo szybkie tempo i brak higieny życia, czyli równowagi między pracą a odpoczynkiem. Niejako zostaliśmy w tej kwestii zapędzeni w kozi róg.
Co jeszcze? Z wielu badań wynika, że – ekrany. I brak ruchu, który za tym idzie, brak kontaktu ze świeżym powietrzem. Jest jeszcze coś: obrazy idealnego życia, które funkcjonują w mediach. Choćby z reklam uderzają w nas nierealne rodziny, gdzie kobieta jest wzorową i czułą matką, a jednocześnie spełniającą się kobietą sukcesu w pełnym makijażu, modnie ubraną i wysportowaną, która po godzinach i błyskawicznym odrobieniu lekcji z dzieckiem jest jeszcze w stanie upiec urodzinowy tort. Niektóre osoby są bardzo podatne na takie obrazy. Wierzą w to, że życie tak właśnie może wyglądać. A jeśli ich życie jest inne, to... coś jest nie tak.
Depresji mogą jeszcze sprzyjać np.:
- niektóre leki – dobrze więc dokładnie czytać ulotki i informować lekarza, jeśli coś się z nami dzieje,
- pewne choroby – Alzheimera, Parkinsona, nowotwory, stwardnienie rozsiane – w ich przebiegu mogą pojawiać się stany depresyjne,
- niska samoocena,
- negatywne wzorce myślenia – np. „mi się to na pewno nie uda”,
- rozchwianie różnych substancji w organizmie – hormonów, neuroprzekaźników. Np. w przebiegu chorób tarczycy stany depresyjne mogą pojawiać się częściej,
- sytuacja finansowa, czy inaczej – status społeczny,
- w pewnym stopniu – genetyka,
- doświadczenie „hejtu”,
- samotność,
- płeć – kobiety częściej zapadają na depresję, co może być związane zarówno z gospodarką hormonalną, jak i z rolami, które na siebie przyjęłyśmy przez ostatnie pokolenia. Zwróćmy uwagę na to, że dawniej dziewczynki były wychowywane w takim duchu, że ich miejscem jest dom oraz dbanie o dzieci i rodzinę. Obecnie kobiety rozwijają się zawodowo, robią kariery, ale do tego wszystkiego – nadal dbają o dzieci i dom. Wzięłyśmy sobie dodatkowe role, ale nic nam nie ubyło z tamtych obowiązków. Moja znajoma dowiedziała się od psychiatry, że przyczyną jej problemów, jest deprywacja potrzeb – a więc niewysypianie się, brak czasu dla siebie, brak czasu nawet na spokojne spożywanie posiłków, itd.
Objawy depresji
Jak objawia się, nazwijmy to, „klasyczna” depresja? Co powinno skłonić nas do wizyty u specjalisty, do szukania jakiejś pomocy?
Są dwa takie podstawowe objawy: znaczne obniżenie nastroju i utrata zdolności odczuwania przyjemności z rzeczy, które kiedyś nam tę przyjemność dawały. Depresji często też towarzyszą lęki, myśli samobójcze, uczucie beznadziei, poczucie pustki, mogą pojawić się zaburzenia odżywiania, zarówno niedojadanie jak i przejadanie się. Przy czym czas trwania tych objawów jest względny w zależności od rodzaju depresji, z którą mamy do czynienia, ale zwykle mówi się o 2 tygodniach trwania objawów. Inaczej będzie w przypadku depresji z powodu śmierci bliskiej nam osoby, inaczej w przypadku depresji poporodowej, inaczej w depresji powiązanej z lękami.
Unikałabym jednak stawiania sobie samemu diagnozy. Jeżeli czujemy, że jest nam źle, niewygodnie, trzeba po prostu jak najszybciej udać się do specjalisty.
Jednak depresja może też dawać inne symptomy. Czasem mówi się o „maskach” depresji. Moja znajoma funkcjonowała – pozornie, jak się później okazało – świetnie. Sprawnie żonglowała pomiędzy pracą zawodową, domem i trójką dzieci, a nagle dowiedziałam się, że dostała diagnozę depresji. Działała jak automat, nic nie było po niej widać.
Tak często bywa. Człowiek stara się odnaleźć we wszystkich swoich obowiązkach i zadaniach, sprostać wyzwaniom. Ale w gruncie rzeczy wcale nie funkcjonuje dobrze. Maski depresji to bardzo ciekawa sprawa i nie do końca jeszcze opisana. Ani w ICD ani w DSM nie znajdziemy jeszcze na ten temat informacji.
Często ten rodzaj depresji maskowanej, tzw. „uśmiechniętej” może pojawiać się u osób, które nieustannie starają się wykonywać swoje zadania na pewnym określonym poziomie i odnajdywać się w różnych rolach. I wtedy depresja niepostrzeżenie może zacząć wkradać się w postaci, nie takiego ewidentnego, chociażby, obniżenia nastroju (które może występować w formie znikomej albo nawet wcale), ale przeróżnych dolegliwości somatycznych. To coś złego, co się w nas dzieje, musi znaleźć ujście. I to mogą być objawy sercowo-naczyniowe, bóle głowy, zaburzenia układu pokarmowego, albo np. rwa kulszowa, jak w przypadku mojego kolegi. Dopiero po długim procesie została u niego zdiagnozowana depresja maskowana.
Trafna diagnoza to już duży sukces
Domyślam się, że depresja maskowana może być trudniejsza do zdiagnozowania od klasycznej depresji.
Zdecydowanie. Taką diagnozę może postawić tylko uważny i doświadczony specjalista, który potrafi trochę szerzej spojrzeć na problem. Pacjenci często ze swoimi somatycznymi objawami trafiają do różnych lekarzy, bywa, że są odsyłani od jednego do drugiego, a cały proces może trwać przez lata. Boli głowa, to neurolog, badania, tomografia, itd.
Ten mój znajomy, o którym wspomniałam, był u neurologa, traumatologa, ortopedy, ale żaden z nich nie widział fizycznych przyczyn, dla których mężczyzna mógłby cierpieć na swoje dolegliwości. Był aktywny fizycznie, w pracy bardzo wydajny, osiągał wyniki, itd. Perfekcjonista. Zaobserwowano jednak, że jego objawy pojawiały się tylko wtedy, kiedy pracował. Na wakacjach – znikały. Wreszcie trafił do lekarza, który zasugerował, że może potrzebna byłaby raczej wizyta u psychiatry.
Dlaczego niektórzy ludzie cierpią właśnie na taką depresję maskowaną, a nie „normalną”? Czemu nie mogą mieć jasnych, ewidentnych objawów, jak chociażby smutek?
Niektórzy nie dopuszczają w ogóle istnienia depresji. Nie wierzą, że istnieje taka choroba. Inni nie godzą się wewnętrznie na to, że właśnie ich mogłaby dotknąć: „Jak to? Ja miałbym mieć depresję? Muszę się po prostu za siebie wziąć i tyle. Odnajdę się w moich obowiązkach i im sprostam”. Jeszcze inni mogą uważać, że depresja to słabość, a oni nie chcą lub nie mogą sobie na tę słabość pozwolić. No i gdzieś to musi znaleźć ujście.
Psychiatra czy psychoterapeuta?
Gdzie człowiek, który podejrzewa u siebie depresję, powinien skierować swoje pierwsze kroki? Do psychoterapeuty, czy do psychiatry?
Kiedy czujemy się źle, podejrzewamy, że dopadła nas depresja – raczej do psychiatry. Może to być również psychoterapeuta, natomiast on prawdopodobnie i tak pokieruje tę osobę do lekarza, bo to jednak jest choroba. Leki są czasem bardzo ważne, ale są wspomagające. Natomiast, moim zdaniem, najważniejsza jest tu psychoterapia. Czasem trzeba zacząć od farmakoterapii, czasem idzie ona równolegle do psychoterapii, a czasem potrzebna jest tylko na początku.
Czy można jakoś zapobiegać depresji? Istnieje jakaś profilaktyka w przypadku tej choroby?
Najważniejsza jest higiena psychiczna, to, w jaki sposób pracujemy i jak odpoczywamy. W obecnych czasach ludzie są przeciążeni pracą i zachować odpowiednie proporcje bywa bardzo trudno. A ten wypoczynek jest bardzo istotny. Co jeszcze? Dobry sen, dbanie o relacje społeczne, rodzinne, badania profilaktyczne, unikanie stresu – co wcale nie jest takie łatwe, jak dobrze wiemy.
Aktywność fizyczna. Ograniczanie dostępu do ekranów na tyle, na ile się da. Niebombardowanie się złymi wiadomościami – naprawdę, nie trzeba oglądać wszystkich! Bardzo ważne jest także przyglądanie się sobie – czy wypoczywamy odpowiednio? Czy dobrze się nawadniamy? Czy przyjmujemy witaminę D? Ale na pierwszym miejscu stawiałabym równowagę wypoczynek – praca, z naciskiem na wypoczynek, a potem sen i relacje.
Zobacz także:
Gdy za oknem ciemno i ponuro, może dopaść nas SAD, czyli depresja sezonowa. Co to takiego?
"Wykańczają nas porównania" – psychoterapeutka o social mediach