Coraz więcej par tworzy związki DINK. Nazwa kryje niepokojący komunikat
Ona, on i… podwójna pensja, ale zero dzieci. Tak w skrócie można zdefiniować związki DINK. W Polsce decyduje się na nie coraz więcej osób. Powody są różne. Jedni nie chcą rezygnować z kariery, inni boją się o swoje zdrowie i stan finansów. Są jednak osoby, dla których bezdzietność to przykra konieczność.
Związki DINK a kryzys demograficzny w Polsce
W ostatnich latach w Polsce coraz częściej mówi się o kryzysie demograficznym, który objawia się zmniejszającą się liczbą urodzeń i wzrastającą liczbą zgonów.
Dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wskazują, że w 2023 roku liczba ludności kraju spadła o 131 tysięcy osób w porównaniu z rokiem poprzednim. Zarejestrowano tylko 272 tysiące urodzeń – najniższą liczbę od czasu zakończenia II wojny światowej. Tymczasem zmarło około 409 tysięcy osób.
Ten spadek liczby ludności nie jest nowym zjawiskiem – od około 30 lat w Polsce utrzymuje się tak zwana "depresja urodzeniowa”, czyli brak prostej zastępowalności pokoleń. Wynika to przede wszystkim z tego, że osoby w wieku rozrodczym nie chcą mieć dzieci lub odkładają rodzicielstwo na później.
Przybywa związków DINK, czyli bezdzietnych z wyboru
Jedną z przyczyn kryzysu demograficznego w Polsce jest rosnąca liczba par, które nie chcą mieć dzieci. Coraz więcej młodych ludzi odchodzi od tradycyjnego modelu rodziny, wybierając styl życia, który lepiej odpowiada ich indywidualnym potrzebom i aspiracjom.
Jednym z takich modeli jest związek DINK – skrót od angielskiego "Double Income, No Kids”, co oznacza "podwójny dochód, zero dzieci”. Jest to model życia, który staje się szczególnie popularny wśród pokolenia milenialsów i przedstawicieli pokolenia Z, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Rekordziści mieszkają w Korei Południowej, gdzie współczynnik dzietności wynosi zaledwie 0,78 (dla porównania w Polsce jest to 1,33).
Szacuje się, że w Polsce około 6-10 proc. par to związki DINK. Są to osoby, które decydują się na życie bez potomstwa.
W pojęcie związków DINK wpisują się również pary, które nie mogą mieć dzieci z powodów problemów zdrowotnych. Obecnie z niepłodnością zmaga się od 10 do 16 proc. osób w wieku rozrodczym. W Polsce problem ten dotyczy ok. miliona par.
U kobiet jedną z najczęstszych przyczyn niepłodności jest zespół policystycznych jajników (PCOS) i zaburzenia owulacji. U mężczyzn główną przyczyną niepłodności są z kolei są nieprawidłowe parametry nasienia. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że czynnik męski jest przyczyną niepłodności u 40 proc. par.
Dlaczego pary nie chcą mieć dzieci?
Z badań przeprowadzonych w 2023 roku przez organizacje NerdWallet i Harris Poll w USA wynika, że 36 proc. bezdzietnych jako powód swojej decyzji wskazało finanse.
Problemem jest brak dostępnych miejsc w żłobkach i przedszkolach, a także niestabilna sytuacja finansowa: kredyty mieszkaniowe w Polsce są jednymi z najdroższych w Europie, a zatrudnienie w oparciu o umowę cywilno-prawną (tzw. śmieciówkę) nie daje poczucia bezpieczeństwa. Pytanie, czy kogokolwiek w tej sytuacji możemy osądzać?
– Taki lęk jest świadectwem dojrzałości, bo kobieta zaczyna myśleć o tym, co się zmieni, zaczyna planować swoje życie, uwzględniając w nim zmiany. Wyobraża sobie nowe położenie i szuka rozwiązania – mówi w rozmowie z portalem poradnikzdrowie.pl psycholog Małgorzata Ohme.
Coraz częściej pojawia się jednak motyw zdrowotny – Polki nie chcą mieć dzieci ze względu na obawy związane ze zdrowiem psychicznym, rozpadem związku, zdrowiem dziecka i ciążą. Przypomnijmy, że w ostatnich latach w Polsce pojawiło się wiele niepokojących doniesień na temat śmierci kobiet w ciąży. Porodu obawia się aż 80 proc. Polek.
Zobacz też:
Śmierć po cesarce. Mąż kobiety oskarża szpital
Chamstwo i bezpodstawne nacinanie krocza muszą się skończyć! Zacznijmy Rodzić po Ludzku
"Poród w Polsce to trauma. Nie chcę mieć przez to więcej dzieci" [LIST]