Kluczem do szczęścia jest odpuszczanie. Buddyjski mnich radzi, jak się tego nauczyć
Świat wokół nas pędzi. Chcemy tyle zrobić – pracować, bawić się z dziećmi, dbać o dom i partnera, ale też znaleźć choć trochę czasu tylko dla siebie. I dnie stają się za krótkie, bo fizycznie, nie da się tego wszystkiego – ale tak dobrze, na 100 procent – zrobić w ciągu jednej doby.
Żeby jak najwięcej się z tego udało – śpieszymy się. A pośpiech to stres. I kiedy coś pójdzie nie tak, byle błąd, potknięcie, zaczynamy się denerwować. Martwić, irytować, albo wściekać. Chcemy, żeby było idealnie – mąż zgodny, dzieci posłuszne, w pracy spokój – ale przecież to niemożliwe. Jak sobie z tym poradzić? Najlepiej – odpuścić.
Świat pędzi, a my razem z nim
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Co to niby znaczy "odpuścić”? Machnąć ręka na wszystko wkoło i "niech się dzieje, co chce”? Cóż... właściwie – trochę tak. Zbyt dużo w życiu chcemy. Chcemy, na przykład, rozwijać się w pracy. Ale także – być dobrymi rodzicami. Chcemy mieć udane życie prywatne. Chcemy wyjeżdżać na wakacje.
Chcemy się zdrowo odżywiać. Oglądać dobre filmy. Pamiętać o ważnych badaniach. Spotykać się z przyjaciółmi. Zarabiać dużo pieniędzy. Schudnąć. Przytyć. Wysypiać się... Chcemy mieć lepszy telefon. Chcemy, żeby obiad się sam ugotował...
I to "chcenie" właśnie prowadzi nas czasem na dno rozpaczy. Nie da się przecież mieć wszystkiego.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tempo współczesnego życia. Żyjemy w ciągłym stresie, nieustannie goniąc za czymś. Zdarza ci się czasem spieszyć, mimo że nie masz konkretnego celu? Po prostu jesteś w domu i nagle łapiesz się na tym, że wykonujesz coś szybko, bo wewnętrzny głos podpowiada ci, że możesz nie zdążyć – ale z czym?
Świat stawia przed nami ogromne wyzwania. Chcemy mieć, chcemy sprostać. Skoro ktoś ma to coś, to czemu ja mam być gorsza/gorszy? Jemu się udało, to mi też powinno! Takim myśleniem dajemy się czasem zapędzić w kozi róg. Bywa, że lądujemy na przysłowiowej kozetce, czyli u psychoterapeuty. A tam często słyszymy – dobrze pani/panu zrobiłoby, nieco odpuścić. Czyli, że co?
Elton John zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Przekazał wiadomość swoim fanom Tak czytać kody na produktach z Biedronki. Tych oznaczeń unikaj jak ogniaTrudna sztuka odpuszczania
Czym tak naprawdę jest odpuszczanie? Psychologicznie rzecz ujmując, to umiejętność rezygnacji z kontrolowania każdej sytuacji i zaakceptowanie faktu, że nie wszystko musi przebiegać zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Brzmi dość prosto, niestety wcale takie nie jest, a szkoda, bo to klucz do zachowania równowagi psychicznej.
Spróbujmy jednak. Pozwólmy sobie na bycie niedoskonałym, na popełnianie błędów, na przyjęcie, że nie wszystko musi być perfekcyjne. Odpuszczanie jest również aktem zaufania – zaufania do siebie, do innych ludzi, a także do samego życia. Pozwólmy rzeczywistości płynąć swoim rytmem, zamiast próbować ją stale kontrolować. Naprawdę, nie musimy być tacy wielozadaniowi.
Jeśli uda nam się czasem odpuścić, uwolnimy się od presji i napięcia, które powstają, gdy usilnie trzymamy się pewnych przekonań, standardów lub oczekiwań. Jest to także wyraz dojrzałości emocjonalnej, który pozwala nam dostrzec, że niektóre rzeczy są poza naszą kontrolą i że warto skupić energię na tym, co rzeczywiście możemy zmienić/zrobić.
Odpuszczanie pomaga w budowaniu wewnętrznego spokoju i zdrowego dystansu do problemów, które mogą nas przytłaczać. Dzięki tej umiejętności zyskujemy przestrzeń na oddech, refleksję i odnalezienie większego sensu w codziennych doświadczeniach. Wszystko pięknie – ale JAK to zrobić?
Ćwiczenia na odpuszczanie – prosto od buddyjskiego mnicha
By nauczyć się odpuszczać, czasem trzeba spędzić sporo czasu, pracując nad samym sobą. Pomóc mogą mądre książki, przyjaciele, sport, jakieś hobby. A oto niecodzienny sposób, pochodzący od buddyjskiego mnicha, Ajana Brahma, opata klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, którego wykłady cieszą się ogromną popularnością nie tylko na drugiej półkuli, ale i w internecie. Ten mistrz radzi, by na drodze do sztuki odpuszczania wykonać cztery kroki:
- Wyrzuć niepotrzebne rzeczy, ciążący balast. To mogą być doświadczenia, trudne przeżycia i emocje. Nie skupiaj się na przeszłości i ciągłym rozdrapywaniu ran. To już było, teraz tego nie ma. Skup się na tym, co jest. Ciesz się chwilą, bo zaraz jej nie będzie. Nie skupiaj się także zbytnio na przyszłości, bo to również zabija radość z chwili obecnej.
- Poczuj się wolny. Każde miejsce, w którym nie chcesz być, to więzienie i sam je sobie stwarzasz. Tu może chodzić o związek, który cię unieszczęśliwia, praca, która nie daje ci satysfakcji, nawet chore ciało jest twoim więzieniem. Ale możesz łatwo wyjść z tego więzienia bez porzucania męża, pracy i ciała. Jedyne, co musisz zrobić, to zmienić nastawienie. Zacznij cieszyć się tym, co masz, np. kiedy nie możesz chodzić, doceń to, że twoje ręce działają, jak należy.
- Praktykuj życzliwość i szczodrość. Dawaj dla samego dawania, nie oczekując niczego w zamian.
- Miej "teflonowy" umysł. Niech rzeczy i myśli nie przyklejają się do niego. Pozwól chwili, aby była, ciesz się nią i puszczaj ją, robiąc miejsce dla następnej.
To, o czym mówi Ajan Brahm jest niezwykle trafne. Mnich podkreśla znaczenie uwolnienia się od ciężarów przeszłości i nadmiernych obaw o przyszłość. Sugeruje, że kluczem do spokoju jest skupienie się na teraźniejszości i czerpanie radości z chwili obecnej. Zwraca uwagę na to, jak ważne jest zmienienie swojego nastawienia, aby poczuć się wolnym, nawet w sytuacjach, które mogą wydawać się ograniczające. I nie trzeba być od razu buddystą, by wcielić w życie te zasady.
Zobacz także:
Wyczerpanie psychiczne może mieć wiele twarzy. Psycholog wskazuje 6 typowych objawów
10 objawów zaburzeń lękowych. Jeśli je masz, odwiedź lekarza
Czy nasze ciała są gotowe na XXI wiek? Fizjoterapeuta o cywilizacyjnych pułapkach bezruchu