Myślisz, że nie jesteś uzależniony od telefonu? Psycholożka wymienia objawy tego nałogu
Komórka już dawno nie służy tylko do dzwonienia. To nasz komputer i organizator całego życia. Dzięki niemu robimy zakupy, płacimy rachunki, układamy sobie życie domowe i zawodowe, kontaktujemy się z placówką edukacyjną naszych dzieci i często pracujemy. Ale smartfon to także narzędzie służące rozrywce.
Rozrywka też jest w życiu ważna, ale nie wtedy, kiedy zaczyna dominować. Ten problem we współczesnym świecie niestety jest nagminny. Dotyczy coraz większej liczby ludzi, i to nie tylko dorosłych. Od ekranów uzależniają się dzieci i młodzież, a w ich przypadku jest to nawet jeszcze bardziej niebezpieczne. A jak rozpoznać, czy moje dziecko, mój parter, czy nawet ja – mamy problem? O tym rozmawiam z psycholożką Jagodą Buczyńską-Kozłowską.
Uzależnienie od smartfonów to powszechny problemem
Marta Uler Pacjenci: Komórki mamy my, nasi bliscy, nasze dzieci, często całkiem małe. A większość korzysta z nich więcej, niż naprawdę potrzebuje.
Jagoda Buczyńska Kozłowska: Niestety. Obserwuję to nie tylko w swoim gabinecie, ale i we własnym środowisku. Widzę to choćby u znajomych. Najbardziej niebezpieczne w tej sytuacji jest to, że ekrany do rąk dostają już bardzo małe dzieci. Na początku to są tylko bajki od czasu do czasu, bo „dziecko się nudzi”, „jest brzydka pogoda”, „muszę w spokoju wypić chociaż kawę”, jak tłumaczą to sobie rodzice, ale wkrótce potem są inne filmiki na You Tube, gry – nawet edukacyjne, co może być zgubne! – i łatwo jest przegapić ten moment, kiedy to już idzie w złą stronę.
Starsze dzieci wymieniają się między sobą śmiesznymi filmikami, rozmawiają ze sobą na komunikatorach, to także szybko może się stać pułapką, bo nagle okazuje się, że ten nastolatek nie zajmuje się już właściwie niczym innym, tylko telefonem. Granica coraz bardziej się przesuwa, rodzice zauważają problem, kiedy jest już bardzo późno. Zresztą często długo nie widzimy też tego, że my sami mamy problem. To, co dzieje się na ekranie smartfonu, jest tak ciekawe, tak wciągające, że łatwo stracić czujność. A uzależnienia – wszelkie – są podstępne.
Usystematyzujmy to. Jak możne wyglądać uzależnienie od telefonu, smartfonu, czy jakiegokolwiek ekranu, u dzieci?
Jeśli chodzi o dzieci, to zawsze podkreślam, że najważniejszy jest kontakt, jaki z nimi mamy, wspólne spędzanie czasu, znajomość tego dziecka. Jeżeli to nie działa tak, jak powinno, to z dużym prawdopodobieństwem możemy zauważyć to uzależnienie od telefonu dopiero wtedy, kiedy będzie ono wymagało już solidnej pracy – z psychologiem lub psychiatrą. Ale jeśli kontakt z dzieckiem mamy dobry, dużo wcześniej wyłapiemy alarmujące sygnały.
A takim sygnałem może być nawet niejasne poczucie, że coś jest inaczej, niż było do tej pory, a nie ma to związku z dojrzewaniem, zmianą szkoły, itp. Dziecko jest inne. Gdy rozmawiamy o rozrywkach, to okazuje się, że najciekawszy jest telefon, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Jeśli dziecko nie ma pomysłów na to, by zająć się czymś innym, niż telefonem, należy zacząć się już zastanawiać, czy nie dzieje się coś złego.
Te warzywa obniżają ciśnienie krwi. Najnowsze odkrycia naukowe Alarmujący stan kondycji dzieci i młodzieży. Jest coraz gorzejChłopiec zagroził, że wyskoczy z okna, jeśli nie dostanie telefonu
U jednych dzieci łatwiej to zauważyć, np., jeśli dziecko do tej pory uwielbiało grać w piłkę czy jeździć na rowerze, a przestało. U innych, które nie miały tak wyrazistych zainteresowań, będzie to trudniejsze.
Ale widoczne dla czujnego rodzica. Jeśli dziecko nie ma ochoty na żadne aktywności, które do tej pory lubiło, a które proponujemy – ani na spacer, ani na wyjście z kochanym psem, ani na odwiedziny u babci, to mogą być już pierwsze, jeszcze w miarę delikatne, sygnały, że dzieje się coś złego. Potem będzie już tylko gorzej. Pamiętajmy, że uzależnienie jest procesem i nasila się stopniowo. Z czasem może pojawić się smutek, apatia, dziecko może mieć lęki, problemy ze snem, stać się agresywne, zapaść na depresję.
Z drugiej strony, bardzo dużo powie nam reakcja dziecka na polecenie, by odłożyło telefon. Jest w stanie to spokojnie zrobić, czy ma z tym problem? Czy w tym momencie pojawiają się złość, pretensje, płacz? Czasem dziecko ma z telefonem związek niemal emocjonalny – ciągle musi mieć go przy sobie, nie wyjdzie bez niego z domu, ma go w kąpieli, przy jedzeniu, przed snem, po obudzeniu, nawet podczas oglądania telewizji. Znam przypadek, kiedy chłopiec – jeszcze nie nastolatek – w reakcji na odebranie mu telefonu, stanął w oknie na 6. piętrze i zagroził, że wyskoczy, jeśli nie dostanie go z powrotem. To oczywiście drastyczny i skrajny przykład, ale dobrze pokazuje, jak działa uzależnienie.
Straszne jest to, że to my, rodzice, dzieciom to fundujemy. Przecież od nas to wszystko zależy. Maluch w wózku z komórką w rączkach to dziś standard.
Uzależnienie od telefonu u tych najmłodszych dzieci, to jeszcze coś innego. U maluchów tak intensywny kontakt z ekranem może się wiązać nawet z absolutnym zaburzeniem rozwoju. Dziecko musi eksplorować świat, musi się ruszać, musi chcieć coś robić, np. zagrać z babcią w piłkę, a w momencie, gdy telefon bombarduje go tak niesamowitą ilością bodźców, podczas gdy on siedzi albo leży, to wszystko zostaje w tyle.
Troszkę starsze dziecko, kilkuletnie, może mieć problemy z koncentracją, z pamięcią, z nauką w ogóle. Dzieci uzależnione od komórek mają uboższe słownictwo, gorzej czytają. Czasem podkreśla się też, że są narażone na otyłość, choć z mojej strony, to akurat nie jest największy problem. Szwankować zaczyna rozwój społeczny: emocje, kontakty, rozmowa z drugim człowiekiem, nawet wyobraźnia nie działa tak, jak powinna.
Czy dzieci uzależniają się łatwiej, niż dorośli?
Dzieci, starsze i młodsze, są na pewno bardziej podatne na uzależnienie od komórki niż my, ponieważ my dorastaliśmy jeszcze bez tej technologii. Sama jej dostępność wpływa na to, że uzależnić jest się łatwiej, dlatego, że dzieci mają jeszcze niedojrzałe układy nerwowe. Gdy są bombardowane taką ilością bodźców, rzeczy ciekawych, łatwych, szybkich i przyjemnych, ich mózgi nie rozwijają się tak, jak powinny.
Od rana do nocy "pod telefonem"
Przejdźmy do dorosłych. Po czym poznać, że bliska mi osoba – mąż, żona, przyjaciel, ma problem z uzależnieniem od smartfonu?
Jeżeli widzimy, że bliska osoba nie rozstaje się z telefonem, to już jest taki ewidentny sygnał. Ale u dorosłych objawy są czasem trudne do wychwycenia, ponieważ dziś telefon służy nam do naprawdę wielu rzeczy. Przecież to nie tylko rozrywka. My załatwiamy w komórce mnóstwo ważnych spraw.
Sprawdzamy maile służbowe, ogarniamy rodzinny kalendarz, robimy zakupy on-line, płacimy rachunki, szukamy lekarza, dzwonimy do mamy. Granica między koniecznym a niekoniecznym już korzystaniem z telefonu może być trudna do uchwycenia, zwłaszcza gdy obserwujemy kogoś z zewnątrz. Do końca nie wiemy, co on „tam” robi. A może mówi, że robi coś ważnego.
Jeśli np. nasz partner naprawdę nieustannie patrzy w ten ekran, niezależnie od tego, czy jesteśmy na pogrzebie, czy na romantycznej kolacji, czy oglądamy serial w telewizji, to powinnna nam się zapalić żółta, a może i już czerwona, lampka. Jeśli przegląda telefon do późnej nocy, potem z samego rana, to także powinno zwrócić uwagę.
Jeżeli mamy wątpliwości, możemy zrobić ten sam eksperyment, co z dzieckiem. Zaproponujmy wspólny spacer bez komórek, poprośmy o zostawienie ich w domu. I obserwujmy reakcję. Czy np. podczas tego spaceru partner będzie odprężony? Czy rozmowa przebiegnie spokojnie? Czy po prostu będzie miło? Czy może wydarzy się coś takiego, że „trzeba” jednak będzie szybciej wrócić do domu. Tu warto wspomnieć o FOMO – to nowy termin, który określa lęk przed nie byciem na bieżąco, wypadnięciem z obiegu. To taka obawa, że coś ciekawego nas ominie, kiedy jesteśmy off line.
Ciągłe sprawdzanie telefonu, potrzeba, by był blisko, włączanie ekranu, nawet, gdy nie zabrzmiało żadne powiadomienie, wchodzenie we wszystkie kolejne powiadomienia, przemieszczanie się po mieście ze wzrokiem wbitym w ekran – to wszystko są sygnały, że nie jest dobrze.
Z drugiej strony, jest to nagminne. Około 50 proc. z nas, osób dorosłych, zaczyna tę granicę przekraczać. I niestety, jest to spowodowane trochę tym, że wiele rzeczy teraz załatwia się właśnie przez telefon. Tu łatwo się zgubić. Bywa, że chcemy usiąść na chwilę z komórką, by odnaleźć np. przepis na ciasto, który kiedyś wysłała nam koleżanka, a godzinę później stwierdzamy, że nie tylko go nie znaleźliśmy, ale że nawet go nie zaczęliśmy szukać, natomiast przelecieliśmy milion rolek na Instagramie. Nasz mózg to lubi, nie oszukujmy się.
Jak u samego siebie rozpoznać uzależnienie?
Domyślam się, że kiedy przyłapiemy się na tym, że od godziny oglądamy rolki, to już może z kolei być sygnał, że my sami mamy problem. U siebie chyba najtrudniej jest rozpoznać uzależnienie, bo zwykle wypieramy takie trudne rzeczy?
To jest i trudne i łatwe, zarazem. Jeżeli jesteśmy szczerzy sami ze sobą, z tym, co sobie zakładamy, jak planujemy nasz dzień, jak chcemy rozłożyć sobie np. pracę, to zauważymy to trochę szybciej. Np. planujemy sobie godzinną przerwę w pracy, w ciągu której tylko kwadrans mamy spędzić na social mediach, a potem przejść się na spacer, po czym mija ta godzina, a okazuje się, że cały czas patrzyliśmy w komórkę i nie wyszliśmy z domu, no to wszystko jest jasne. Straciliśmy kontrolę nad sobą, a to świadczy o problemie.
Ten świat wirtualny nas wciąga, jest ona zresztą tak skonstruowany. Spotkałam się z teorią, że to właśnie o to chodziło twórcom social mediów. One mają przyciągać, mają utrzymywać naszą uwagę. Tak to działa. Świat nam wcale nie pomaga.
Jak więc rozpoznać to, czy już jesteśmy uzależnieni od tej komórki, czy jeszcze nie, co robić? Obserwować się. Porównać sobie nasze życie z życiem sprzed pół roku. Na co poświęcaliśmy czas, a czego teraz nie robimy? Może w ogóle byliśmy inni? A jaki mamy nastrój, kiedy nie mamy obok siebie telefonu? Czy wyjście do sklepu bez smartfonu, ale z papierową „stówką” będzie dziwne? Niepokojące?
No i realnie możemy sobie sprawdzić w telefonie, ile czasu dziennie z nim przebywamy. Zobaczmy, ile czasu pochłaniają nam poszczególne aplikacje. A zwłaszcza, które najwięcej. No i słuchajmy naszych bliskich, kiedy ktoś nam zwróci raz, czy drugi, uwagę: „jesteś nieobecna/nieobecny”, lampka powinna się zapalić.
Jak poradzić sobie z uzależnieniem od telefonu?
Sprawa jest dość prosta, ale pod warunkiem, że przyjmiemy do wiadomości, że mamy problem, bo jeżeli będziemy wypierać się, powtarzać „to mnie nie dotyczy!”, nic się nie zmieni. W skrajnych przypadkach potrzebny będzie specjalista, może nawet farmakologia. Natomiast jeśli sami przed sobą przyznamy się do tego, że mamy problem i faktycznie będziemy chcieli sobie pomóc, to możemy wiele zmienić.
Można zacząć zostawiać w domu telefon, kiedy się gdzieś wychodzi, chociaż na trochę. Sprawdzić, jakie mamy subskrypcje i czy aby wszystkie są nam potrzebne – polecam pokasować jak najwięcej. Można w ogóle wyłączyć w komórce wszelkie powiadomienia, a zostawić sobie jedynie smsy. Albo wyłączyć dźwięki tych powiadomień. Można ustalić sobie konkretny czas, kiedy korzystamy ze smartfonu – np. godzina rano i godziny wieczorem. A kiedy jest wieczór dla rodziny, to telefon leży wysoko na półce.
I to powinno dotyczyć wszystkich. Dokładnie to samo możemy zastosować w stosunku do naszych dzieci. Jeżeli uważamy, że zbyt dużo czasu spędzają w wirtualnym świecie, tak samo – zróbmy razem z nimi przegląd tych urządzeń. Co tam jest potrzebne, co można sobie odpuścić? Posprzątajmy w powiadomieniach. Wyznaczmy limity czasu, który dziecko może spędzać w komórce.
I, co ważne, organizujmy dziecku jakoś ten czas „bez”, żeby z kolei nie dopadła go frustracja, poczucie nudy (choć odrobina nudy też jest wskazana!), bezsensu i pustki. Pokazujmy ciekawe aktywności, które nie są związane z żadnym ekranem. Wspaniale sprawdzają się tu gry planszowe, ale także, klasycznie, sport. W ogóle spędzajmy jak najwięcej czasu razem, na wspólnych zajęciach, takich „realnych”. To jest najważniejsze i dla dziecka i dla nas samych.
Zobacz także:
Scrollujesz Facebooka przez długie godziny? Odbija się to nie tylko na oczach
Jak smartfon działa na Twoją psychikę? Nie wygląda to dobrze
Anna Mucha wyszła z domu bez telefonu. Zrobiła sobie przypadkowy detoks