Wyszukaj w serwisie
#PrawoiZdrowie choroby profilaktyka problemy cywilizacyjne żywienie zdaniem lekarza uroda i pielęgnacja dziecko
Pacjenci.pl > Zdaniem Lekarza > Z czym przychodzimy na kozetkę? Psychoterapeutka o problemach psychicznych Polaków
Daria  Siemion
Daria Siemion 26.11.2024 07:00

Z czym przychodzimy na kozetkę? Psychoterapeutka o problemach psychicznych Polaków

psychoterapeutka Milena Grela-Palandyk, w tle mężczyzna na kozetce
Fot. Helping Hand, Canva

Z jakimi problemami psychicznymi zmagają się Polacy i dlaczego przychodzą po pomoc za późno? Na te pytania w rozmowie z Darią Siemion odpowiada psychoterapeutka Helping Hand Milena Grela-Parandyk. 

Jakie są najczęstsze problemy psychiczne, z którymi zgłaszają się do Pani pacjenci?

Najczęściej na czele listy problemów psychicznych znajdują się zaburzenia lękowe i depresja. W moim gabinecie coraz częściej spotykam się z takimi trudnościami nie tylko u osób dorosłych, ale także u młodych ludzi, w szczególności dziewcząt. Kolejnym często spotykanym problemem są uzależnienia od środków psychoaktywnych, a także uzależnienia behawioralne np. od internetu, social mediów czy pracy (pracoholizm).

Co mówią na pierwszej wizycie? Czy potrafią nazwać swoje uczucia?

Pacjenci rzadko przychodzą i od razu mówią: "Mam stany lękowe czy depresję”. Częściej opowiadają o trudnościach w relacjach lub problemach zawodowych, a dopiero później okazuje się, że za tymi trudnościami kryją się głębsze problemy, jak lęk czy depresja. Mówią, że "jest im jakoś tak źle", że "coś im nie wychodzi", że "kolejny związek się rozpadł". Czasami widzą w swoim zachowaniu pewien schemat.

Przychodzą dopiero wtedy, gdy jest bardzo źle?

To zależy, ale często ludzie przychodzą do gabinetu dopiero wtedy, gdy doświadczają już nasilonych objawów, takich jak paraliżujący lęk, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie, albo myśli samobójcze w przypadku ciężkiej depresji.

Mnóstwo osób czuje, że coś jest nie tak, ale ignoruje to lub racjonalizuje – tłumaczą sobie, że to z powodu zmiany pogody czy stresu w pracy. W efekcie często przychodzą dopiero wtedy, gdy sytuacja staje się naprawdę trudna. Zdarza się, że inni, którzy dostrzegają problem z zewnątrz, sugerują wizytę. 

Chcą zbadać psylocybinę w kontekście leczenia depresji. Polscy psychiatrzy mają dostać na to 16 mln złotych "Depresja dziecięca to cichy wróg". Wywiad z aktorką Agnieszką Sienkiewicz

Psychoedukacja w naszym kraju nie jest na najwyższym poziomie. Ludzie słyszą, że "im przejdzie". To pewnie nie pomaga w szukaniu pomocy.

Świadomość społeczna na pewno rośnie, ale w momencie, kiedy ktoś osobiście zmaga się z problemami, temat zdrowia psychicznego wciąż pozostaje tabu. Deklaratywnie jesteśmy bardziej świadomi i zainteresowani psychoedukacją, ale w praktyce, kiedy problem dotyczy nas osobiście, ludzie często zwlekają z wizytą do momentu, aż ich objawy stają się bardzo uciążliwe, sypie się ich kariera lub związek.

Właśnie, kariera. Co z pracą? Czy bywa powodem terapii?

Niestety tak. Wypalenie zawodowe to prawdziwa zmora. Pacjenci przychodzą do gabinetu i mówią, że są zmęczeni, a nie chodzi o to, że mieli ciężki tydzień, tylko że nie są w stanie odzyskać energii. Wypalenie zawodowe jest wynikiem tego nieustannego "doganiania” zachodu, wzmożonej intensywności pracy i nadmiaru obowiązków. Często kończy się to na zwolnieniu lekarskim, ponieważ wypalenie przeradza się w depresję lub lęki, co jest już medycznym powodem do zwolnienia.

Ostatnio popularny staje się coaching. Czy spotyka Pani pacjentów, którzy nie mają poważnych problemów, ale chcą pracować nad swoim rozwojem?

Tak, coraz więcej osób przychodzi z intencją rozwoju osobistego. To nie muszą być poważne problemy, ale raczej praca nad swoimi kompetencjami, umiejętnościami życiowymi, poprawą relacji czy radzeniem sobie z emocjami. Coaching i psychoterapia mogą mieć pewne wspólne cele, jak rozwój osobisty, ale podejście jest inne. Terapeuta pomaga odkryć i zrozumieć głębsze przyczyny trudności, a nie tylko wyznaczać cele i metody ich osiągania, jak to ma miejsce w coachingu. Można powiedzieć, że psychoterapia sięga głębiej.

Co z traumami z dzieciństwa? Są pacjenci, którzy przychodzą do gabinetu i uważają, że źródłem ich problemów może być lub jest ciężkie dzieciństwo?

Tak, bardzo często dorosłe osoby zgłaszają się z trudnościami, które mają korzenie w dzieciństwie. To są często osoby, które określamy jako Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) lub Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych. Przychodzą, bo zauważają, że ich problemy z dorosłym życiem, małżeństwem, czy codziennymi obowiązkami wynikają z doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego. Często mają świadomość, że to właśnie ta wczesna matryca była dysfunkcyjna – pojawiały się przemoc, uzależnienia lub oba te czynniki. Niektóre powielają zachowania swoich rodziców.

To dotyczy też starszych osób? One też chcą porozmawiać o trudnym dzieciństwie?

Zdarza się, że przychodzą starsze osoby, nawet po sześćdziesiątce i nagle chcą rozmawiać o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, które nigdy nie zostały przepracowane, a które odbijają się czkawką do dzisiaj. 

Często dopiero po latach, gdy wyjaśniają pewne dawne sprawy, widać, jak te przeżycia negatywnie wpływały na ich życie i relacje. To nie muszą być doświadczenia z dzieciństwa, ale również późniejsze: pierwsze miłości, zdrady, niepowodzenia w pracy, mobbing.

Starsze pokolenie jest chyba mniej skłonne do szukania pomocy.

I to jak! Kiedy osoby z pokolenia 50+ dorastały, psychoterapia w Polsce raczkowała. Do psychiatry chodziły w zasadzie tylko osoby z chorobami, takimi jak schizofrenia. Przy rozwodach używano przemocowych argumentów, że "żona leczy się psychiatrycznie i nie może zajmować się dziećmi". Trudno przełamać ten schemat. Oczywiście zdarzają się osoby w wieku pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu lat, które przychodzą z poważnymi problemami, takimi jak depresja. Niestety w ich przypadku często objawy są już bardzo nasilone, co utrudnia leczenie. Natomiast młodzi coraz częściej i świadomiej podchodzą do tematu psychoterapii, chętniej szukają wsparcia. To bardzo dobry trend, jeśli tak można to nazwać.

Wychodzi więc na to, że mnóstwo osób spędza większość życia w poczuciu krzywdy – jakie są tego konsekwencje?

Opowiem Pani o pewnej starszej kobiecie, którą niedawno odwiedziłam w jej domu. Od razu, po pięciu minutach, zaczęła opowiadać historię z młodości, gdy jej mąż ją opuścił. Żyła całe życie z żalem, nigdy nie próbując ułożyć sobie życia na nowo. Przez dekady przyjęła rolę ofiary, a jej relacje z najbliższymi wciąż były przesiąknięte rozgoryczeniem. To pokazuje, jak ważne jest przepracowywanie trudnych doświadczeń – by żyć pełniej i zdrowiej, bez tego ciężaru.

Im wcześniej zgłosimy się po pomoc, tym lepiej?

Na pewno. To ma swoje fizyczne uzasadnienie – w przypadku depresji umiarkowanej wiele osób funkcjonuje z nią latami, co pogłębia zmiany biochemiczne w mózgu i może skutkować trwałymi zaburzeniami neuroprzekaźników. Dlatego psychiatrzy zalecają zgłaszanie się po pomoc jak najwcześniej, aby uzyskać jak najlepsze efekty leczenia. W przypadku ciężkiej depresji to w ogóle nie ma o czym mówić – ona grozi samobójstwem, wymaga hospitalizacji i przyjmowania leków.

Co powinno wzbudzić niepokój? Co może świadczyć o tym, że potrzebujemy pomocy?

Jednym z ważnych wskaźników jest sen. Problemy ze snem, jak trudności z zasypianiem, częste wybudzanie się nad ranem, a także budzenie się z kołataniem serca lub w poczuciu lęku, mogą wskazywać na zaburzenia psychiczne. Zły sen ma negatywny wpływ na zdrowie psychiczne, dlatego jego pogorszenie jest często zwiastunem depresji. Objawy te mogą się pojawiać także w postaci różnych dolegliwości fizycznych, które nie znajdują uzasadnienia w badaniach medycznych – bóle głowy, bóle mięśni, częste infekcje. Ludzie chodzą od lekarza do lekarza i ciągle słyszą, że są zdrowi. No nie są, bo dolega im np. depresja.

Inne objawy to brak energii, negatywne myślenie o sobie ("jestem do niczego”), o świecie ("jest beznadziejny”) i o przyszłości ("nic dobrego mnie nie spotka”). W sferze emocji dominuje uczucie smutku, anhedonizm (brak odczuwania przyjemności). Kiedy takie myśli i stany emocjonalne trwają dłużej niż dwa tygodnie, istnieje duże ryzyko, że mamy do czynienia z epizodem depresyjnym i w takiej sytuacji warto poszukać pomocy.

Oczywiście, nie chodzi o to, aby chodzić do psychiatry czy terapeuty "na wszelki wypadek” przy każdym stresie, bo stres jest naturalną częścią życia. Zdrowie psychiczne to między innymi umiejętność radzenia sobie ze stresem i znajdowania dla niego konstruktywnych rozwiązań.

Wspomniała Pani o farmakoterapii – kiedy leki są niezbędne? Wydaje mi się, że ludzie bardzo się ich boją.

Leki są potrzebne, gdy objawy są wyraźne i utrudniają normalne funkcjonowanie. Jeśli psychiatra zaleca leki, oznacza to, że występuje uzasadniona potrzeba, ale zawsze dbam o to, by pacjent rozumiał, że farmakoterapia jest jednym z elementów leczenia. Niestety nadal budzi niechęć. 

Psychoterapię, psychologa ludzie jeszcze zaakceptują, ale psychiatry się boją, mają wizje jak z "Lotu nad kukułczym gniazdem". Boją się, że doktor zamknie ich w izolatce i będzie "faszerował lekami" – faszerował, co za słowo! Często pacjenci komunikują obawę, że leki zmienią ich osobowość, nie będą sobą. Nic takiego się nie dzieje! 

Leki przeciwdepresyjne zwiększają przekaźnictwo neuroprzekaźników i w efekcie stabilizują nastrój. Warto pamiętać, że ta grupa leków nie działa od razu. Na efekt musimy poczekać 2-3 tygodnie. 

Istnieje ogromna potrzeba psychoedukacji w tej kwestii, ponieważ ludzie mają obawy przed lekami. Warto jednak pamiętać, że gdy objawy takie jak bezsenność, obniżony nastrój czy psychosomatyka są już mocno rozwinięte, farmakoterapia może okazać się niezbędna i bardzo, ale to bardzo pomocna.

Jak wygląda pierwsza wizyta u psychoterapeuty? Czy pacjenci się wstydzą, boją się, że będą oceniani?

Pierwsza wizyta u psychoterapeuty to raczej konsultacja, wstępne rozeznanie sytuacji. Terapeuta pyta, co skłoniło pacjenta do wizyty, ale nie chodzi o szczegółową analizę, tylko zarys problemów. Terapeuta może pytać o bieżące okoliczności: sytuację zawodową, relacje, stan zdrowia — podstawowe informacje, które pomagają zrozumieć kontekst życia pacjenta.

Na początku nie skupiamy się na najbardziej osobistych szczegółach. Przeprowadzamy wstępną diagnozę, zwykle przez trzy spotkania, aby lepiej zrozumieć problem i ocenić, jakiej pomocy potrzeba. Terapia jest procesem nieoceniającym, co często przynosi ulgę pacjentom już po pierwszej sesji. Wiele osób mówi mi, że czuje się spokojniejsze i mniej spięte, a na początku bardzo się bały.

Gdzie szukać pomocy, jeśli czujemy, że coś się dzieje?

U psychologa, psychoterapeuty, psychiatry – to wiadomo, chcę jednak powiedzieć o Centrach Zdrowia Psychicznego, bo to bardzo wartościowe miejsca. Pacjenci mają tam szybki dostęp do wsparcia – na początku odbywają konsultację, podczas której specjalista określa, jaka forma pomocy będzie najlepsza. Pacjenci są tam pokierowani do odpowiednich specjalistów, co znacznie przyspiesza ścieżkę pomocy i zapewnia, że trafiają od razu we właściwe miejsce. W mojej ocenie to niezwykle pożyteczne rozwiązanie, które z powodzeniem może wspierać wiele osób. Ważne jest to, aby nie przyjść po pomoc za późno.

Zobacz też:

Życie z ADHD nie jest łatwe. Zwłaszcza gdy się jest już dorosłym człowiekiem

Jak wygląda diagnostyka choroby afektywnej dwubiegunowej? Odpowiada psychiatra

Borderline nazywane jest zaburzeniem osobowości naszych czasów. Skąd się bierze? Psychiatra tłumaczy