Zmarł słynny przestępca. To „ojciec” syndromu sztokholmskiego

Nie żyje mężczyzna, który stał się inspiracją do stworzenia terminu, określającego w psychologii więź między ofiarą a jej oprawcą. To przestępca, który w 1973 brał udział w słynnym napadzie na bank w Sztokholmie. W pewnym momencie zakładnicy zaczęli brać jego stronę w kontaktach z policją.
Syndrom sztokholmski to reakcja, u której podłoża stoi lęk o życie, świadomość całkowitej zależności i silny instynkt przetrwania.
- Zmarł Klark Olofsson, szwedzki przestępca, który stał się symbolem tzw. syndromu sztokholmskiego
- W 1973 roku brał udział w napadzie na bank, podczas którego zakładnicy zaczęli sympatyzować ze swoimi oprawcami
- Reakcja zakładników dała początek jednemu z najbardziej znanych zjawisk psychologicznych związanych z traumą i przemocą
Nie żyje Klark Olofsson
Klark Olofsson zmarł w wieku 78 lat po długiej chorobie. Przez dekady był jedną z najbardziej kontrowersyjnych i barwnych postaci szwedzkiego półświatka. „Karierę” przestępcy rozpoczął już jako 19-latek od włamania, a w kolejnych latach wielokrotnie trafiał do więzienia za rozboje, przemyt narkotyków, napaści i usiłowanie zabójstwa.
W 1973 roku jego nazwisko stało się sławne na cały świat. Janne Olsson dokonał napadu na bank Kreditbanken na placu Norrmalmstorg w Sztokholmie. Wziął czterech zakładników i zażądał od policji, by Olofssona – wówczas odsiadującego wyrok – przewieziono do banku. Policja spełniła to żądanie.
Przez sześć dni zakładnicy przebywali z uzbrojonymi przestępcami w skarbcu. Wbrew oczekiwaniom społecznym, sytuacja nie przerodziła się w otwarty bunt przetrzymywanych – wręcz przeciwnie.
Przeczytaj też: Jak rozpoznać osobę uzależnioną? Objawy nie zawsze są oczywiste
Połknięcie leku po terminie - co robić? Nadciąga rewolucja w szkolnej opiece zdrowotnejZakładnicy „polubili” napastników
Jak się później okazało, Klark Olofsson wywarł ogromne wrażenie na zakładnikach. Miał charyzmę, potrafił manipulować i wzbudzać zaufanie. Udało mu się przekonać ofiary, że to nie on jest wrogiem – ale policja, która nie chce zgodzić się na warunki, jakie postawili razem z Olssonem.
Zakładnicy zaczęli bronić napastników, nie chcieli składać zeznań przeciwko nim i w rozmowach z negocjatorami stawali po stronie oprawców. Prosili nawet o możliwość ucieczki razem z nimi. To właśnie ta zaskakująca więź między agresorem a jego ofiarą stała się podstawą do stworzenia nowego pojęcia psychologicznego.
Po raz pierwszy, określenia „syndrom sztokholmski”, użył szwedzki kryminolog i psychiatra Nils Bejerot, który obserwował przebieg negocjacji z przestępcami. Chodzi o mechanizm obronny, który powstaje w niektórych warunkach w psychice ofiar.
Przeczytaj też: Dlaczego sięgamy po substancje psychoaktywne? Psycholożka: „Czasem to eksperyment, a czasem ucieczka”
Czym jest syndrom sztokholmski?
Dziś syndromem sztokholmskim określamy zjawisko psychologiczne, które może pojawić się nie tylko u ofiar porwań, czy przetrzymań, ale także w przypadku przemocy domowej, a nawet mobbingu. Polega na tym, że osoba będąca ofiarą zaczyna odczuwać sympatię, a czasem wręcz lojalność wobec swojego oprawcy. Dzieje się tak w wyniku silnego stresu i lęku o życie – ofiara utożsamia się z agresorem, ponieważ postrzega go jako jedyną osobę mogącą zapewnić jej przetrwanie.
Więź z oprawcą bywa tak silna, że ofiara może bronić go przed wymiarem sprawiedliwości, odrzucać pomoc z zewnątrz, a nawet odczuwać winę z powodu próby ucieczki. Syndrom sztokholmski jest formą psychicznej adaptacji do sytuacji ekstremalnej, a rozwija się w zależności od psychiki ofiary oraz zachowania napastnika.
Choć od dramatycznych wydarzeń w Sztokholmie minęło ponad 50 lat, syndrom ten do dziś pozostaje jednym z najbardziej znanych i fascynujących zjawisk w psychologii traumy. A Klark Olofsson – niechcący – zapisał się na stałe w historii nauki o ludzkim umyśle.
Przeczytaj też: Syndrom prymuski. Cierpią na niego nie tylko ci, którzy mają pasek na świadectwie
healthline.com/health/mental-health/stockholm-syndrome



































