Jak odróżnić depresję od "doła"? Psychoterapeutka wskazuje podstawowe różnice
Są takie chwile w życiu każdego człowieka, kiedy jest trudniej. Składa się na to wiele czynników: czasem nie układa nam się w relacji, innym razem w pracy, a jeszcze kiedy indziej po prostu wszystko „sprzysięga się” przeciwko nam. Możemy być z tego powodu smutni, roztargnieni, podłamani. Może nie chcieć nam się wychodzić z domu. Czy jednak to już depresja?
Depresja jest chorobą, to należy podkreślić z całą mocą. I wiele odróżnia ją od przejściowego pogorszenia nastroju. Na pewno sama nie minie, wymaga leczenia. Jak ją wychwycić, wyjaśnia nam psycholożka i psychoterapeutka, Karolina Dzięgielewska-Mastalerz z Centrum Pomocy Psychologicznej w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie.
Marta Uler Pacjenci: Niedawno był tzw. Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku. To jednak mit, prawda? Depresji nie wywołuje żadna wymyślona data.
Karolina Dzięgielewska-Mastalerz: Oczywiście, to zwykły mit, taki chwyt merketingowy. Co prawda, wymyślił go brytyjski psycholog , Cliff Arnall, na zlecenie biura podróży Sky Travel, ale później sam go obalił. Co ciekawe, opracował on wzór matematyczny, który miał wskazywać „najbardziej depresyjny dzień w roku”. Blue Monday przypada na trzeci poniedziałek stycznia i rzekomo wynika z takich czynników jak:
- pogoda (krótkie, pochmurne dni),
- długi po świętach (wydatki bożonarodzeniowe dają się we znaki),
- niskie morale (realizacja noworocznych postanowień nie idzie najlepiej),
ale nie ma to żadnego realnego uzasadnienia. Natomiast ten mit jest o tyle niebezpieczny, że może nawet u zdrowych ludzi powodować obniżenie nastroju zupełnie bez powodu. Trąbi się o tym dniu, jest on medialnie propagowany, i niektórzy mogą zacząć doszukiwać się u siebie jakichś problemów. A depresja jest chorobą, ma konkretne objawy.
Aż 4 miliony Polaków cierpi na depresję, a według WHO do 2030 r. będzie to najczęściej występująca choroba na świecie. Dlaczego wciąż przybywa chorych na depresję?
Czynnikiem sprzyjającym depresji jest z całą pewnością nasze tempo życia, a jednocześnie brak równowagi pomiędzy pracą, życiem prywatnym a odpoczynkiem, czyli takiej higieny życia. Intensywność życia jest zatrważająca. Dziś mało kto ma czas na to, by zastanowić się nad tym, co czuje, co myśli, czego pragnie. Cały czas jest jakaś akcja.
Niektórzy pracują naprawdę długo, do bardzo późnych godzin. To się może wydawać – na pewnym etapie – super-fajne, ale wcale takie nie jest. W którymś momencie trzeba się przecież zatrzymać i dostrzec to, co się z nami dzieje, a tu nie ma na to czasu. No i zaczyna się coś dziać...
Do tego dochodzą takie tematy jak niedawna pandemia, wojny, mnóstwo innych napięć na świecie, i myślę, że to wszystko razem po prostu powoduje, że ludzi dopadają stany depresyjne, bo „nie wyrabiają” na zakrętach.
A jakie sytuacje życiowe sprzyjają depresji?
Warto tu zauważyć, że, po pierwsze kobiety częściej chorują na depresję niż mężczyźni. Takim najbardziej „sprzyjającym” czynnikiem, według licznych badań, jest śmierć matki przed 10. urodzinami człowieka. To zdarzenie na 99 proc. wywołuje objawy depresji, to taki punkt spustowy. U ludzi dorosłych również depresję wywołuje, w pierwszej kolejności, śmierć bliskiej osoby. Potem mamy chorobę nowotworową , rozwód, utratę pracy, itd. To są czynniki psychologiczne.
Stany depresyjne i w ogóle zaburzenia afektywne mogą być także wywołane pewnymi skłonnościami genetycznymi, czyli, jeżeli moja mama chorowała na depresję, to ja też jestem w grupie ryzyka. Rolę grają tu również czynniki fizjologiczne, a konkretnie, zaburzenia neuroprzekaźników, głównie serotoniny i noradrenaliny. Ich niespójna praca również może wywołać depresję i warto o tym pamiętać.
Jest jeszcze jedna grupa – osób uzależnionych od alkoholu lub od narkotyków. Bywa, że takie osoby przychodzą na terapię i mówią: "Mam depresję”. A gdy się przeprowadzi dogłębny wywiad, to się okazuje, że ta osoba nadużywa alkoholu albo substancji psychoaktywnych, np. intensywnie pali marihuanę. Te substancje powodują, że w organizmie wydziela się za dużo dopaminy, a gdy się je odstawia, to dopamina spada, spada też serotonina, robi się „bałagan” w neuroprzekaźnikach, co wywołuje stany depresyjne.
Każdy człowiek przeżywa czasem wzloty i upadki. Niektóre sytuacje są dla nas trudne, więc martwimy się, stajemy się apatyczni, brakuje nam motywacji. Ale przecież to jeszcze nie depresja?
To może być chandra. Różni się od depresji choćby czasem trwania. W przypadku chandry nastrój jest zmienny, często też znamy przyczyny tego przygnębienia. Taki „dołek” może trwać kilka godzin, albo kilkanaście dni. O depresji mówimy, gdy znaczne obniżenie nastroju utrzymuje się minimum trzy miesiące. Chandra tyle nie trwa.
Następną różnicą jest reakcja na otoczenie. Osobę z chandrą dużo łatwiej jest rozweselić, wyciągnąć gdzieś, porozmawiać z nią, niż osobę w depresji. Osoba chora na depresję zwykle unika kontaktu z ludźmi, wycofuje się, może mieć zachowania agresywne lub autoagresywne. A osoba z chandrą, owszem, będzie smutna, będzie jej źle, ale jednak zareaguje na drugiego człowieka.
Jak jeszcze można odróżnić prawdziwą depresję od obniżenia nastroju spowodowanego jakimś przykrym wydarzeniem, np. rozstaniem z partnerem czy utratą pracy? Co charakteryzuje tzw. „doła”, a co depresję?
Osoba z depresją traci dystans, nie widzi szans na poprawę. Osoba z chandrą ma nieco bardziej pozytywne nastawienie, wie, że to, jak się czuje, jest przejściowe, jest przygnębiona, ale nie w sposób paraliżujący. Wie, że – ok, mam problem w pracy, ale on się w końcu rozwiąże. Osobie z depresją wydaje się, że ten jej stan się nigdy nie skończy. W chandrze nie występują też takie objawy, które często towarzyszą depresji, jak napady lęku, brak siły fizycznej, nadmierna senność albo brak senności, niska samoocena.
Warto nadmienić, że trochę inaczej chorują na depresję kobiety, a trochę inaczej mężczyźni . Kobiety często mają zły nastrój, dużo leżą w łóżku, boli je głowa, są zmęczone, mają zaburzenie jedzenia, kłopoty z koncentracją, poczucie winy, beznadziei, czują bezradność, bezsilność, mają niską samoocenę. Depresja u mężczyzn może np. manifestować się wybuchami złości, niechęcią do rozmawiania. Stany lękowe, niska samoocena są często u nich ukryte pod agresją. Na końcu są też myśli samobójcze – jeśli się pojawiają, to natychmiast trzeba się udać, albo do psychologa, albo do psychiatry.
Do którego z tych specjalistów w pierwszej kolejności?
Może lepiej do psychiatry, choć właściwie to nie ma znaczenia. Doświadczony psycholog kliniczny, gdy zorientuje się, że dzieje się coś złego, i tak od razu odeślę tę osobę także do psychiatry. Chociaż – nie każdy chce iść do psychiatry...
Czy leki w depresji są niezbędne?
To kwestia indywidualna. Często jednak trzeba włączyć leki, by wyrównać neuroprzekaźniki, i dopiero wtedy można rozpocząć pracę psychoterapeutyczną. Wszystko zależy od stopnia zaawansowania choroby, od objawów, ale często bywa tak, że bez farmakologii po prostu nie da się prowadzić terapii.
Czy depresja może być tylko epizodem? Czy można się wyleczyć, czy trzeba liczyć się z nawrotami?
Można się wyleczyć, natomiast trzeba już zawsze mieć gdzieś z tyłu głowy, że mamy pewną tendencję, czyli skłonność. A więc, jeżeli znów coś trudnego wydarzy się w moim życiu, to mogę tak, a nie inaczej, zareagować. Jednak najczęściej, osoby, które przeszły psychoterapię i były leczone psychiatrycznie, czy psychoterapeutycznie z depresji, już raczej nie wracają. Takie osoby już znają siebie, swoje reakcje, wiedzą, co dalej z tym „fantem” zrobić. Są w stanie szybko rozpoznać, że coś się z nimi dzieje.
Co można robić, by nie chorować? Czy istnieje jakaś profilaktyka depresji?
Istnieje, oczywiście. Przede wszystkim – trzeba się starać prowadzić tzw. higieniczny tryb życia, a więc: dbać o aktywność fizyczną, o sen, o wypoczynek, o to, by robić rzeczy, na które mamy ochotę, które lubimy. Bo to nam pozwoli „ładować baterie”. Niezwykle istotne jest tu utrzymywanie równowagi pomiędzy pracą, życiem prywatnym i przyjemnościami. To wydaje się niewiele, a znaczenie tej równowagi jest nie do przecenienia.
Zobacz także:
"Uśmiechnięta depresja" – czy to paradoks? Wiele ludzi choruje właśnie w ten sposób
Gdy za oknem ciemno i ponuro, może dopaść nas SAD, czyli depresja sezonowa. Co to takiego?